6

86 1 0
                                    

Minął kolejny miesiąc właśnie biegnę wraz z Minho po labiryncie. Tak Minho został zwiadowcą a George jak na razie zrezygnował.
- Dobra ślicznotko, przerwa. - zarządził Azjata. - I chyba czas zacząć spinać włosy bo za chwile wpadniesz w ścianę. - zaśmiał się i odgarnął moje mokre włosy z twarzy.
- Ogarnę to jak wrócimy do strefy. A teraz zajmij się szkicowaniem. - pokazałam mu język i zaczęłam rysować.
Z dnia na dzień poznawaliśmy labirynt coraz bardziej, odkryliśmy już 4 sektory, lecz każdej nocy labirynt się zmienia, co dodatkowo utrudnia nam pracę.
- No dobra koniec na dziś czas wracać do Strefy. - zarządziłam.
- Mam nadzieje że Gally w końcu zbudował dla nas pokój map. - powiedział Min kiedy zaczęliśmy powoli wracać.
- Po pierwsze pokój map, co to w ogóle za nazwa? A po drugie Gally może jest specyficzny ale swoje zadania wykonuje na czas. - odpowiedziałam.
- Co Ci nie pasuje w tej nazwie, rysujemy szkice labiryntu tworzymy z tego mapy, nikt oprócz nas i Twojego chłoptasia nie może tam wchodzić, jak dla mnie jest to idealna nazwa. - podsumował. - A co do Twojego brata, przestań go ciągle bronić, czasami jest flujem i musisz mi tu przyznać rację. - kontynuował swoją wypowiedź.
Wyszliśmy za rogu lecz od razu się cofnęliśmy.
- Co tutaj robi Dozorca? - zapytał Minho.
- Nie wiem ale dawno ich tu nie było- zaczęłam myśleć.
Spojrzałam na ścianę na przeciwko nas i zobaczyłam ogromną metalową tablice z wyrytym napisem:

Spojrzałam na ścianę na przeciwko nas i zobaczyłam ogromną metalową tablice z wyrytym napisem:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Minho myślę, że pomyliliśmy sektory.- szepnęłam do przyjaciela.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytał.
- Spójrz przed siebie a zobaczysz.- warknęłam.
Azjata zrobił co mu powiedziałam.
- Purwa musimy stąd wiać. Ale Buldożer blokuje przejście. Szlag co my teraz zrobimy? -Min zaczął się zastanawiać.
- Wiem południowe wrota są otwarte, a to nie daleko. - zaproponowałam.
- Uwielbiam z Tobą pracować, a teraz do południowych bram. - Mówiąc to chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
W ostatniej chwili zdążyliśmy, wbiegając do strefy wpadliśmy na ciemnoskórego chłopaka, którego nigdy w cześciej nie widzieliśmy.
- Oj, przepraszamy, byliśmy rozpędzeni, nic Ci nie jest? - zapytałam chłopaka podając mu rękę.
- Mnie nic, ale mam nadzieję, że nie połamaliście plastrów ziemniaczanych, które niosłem na ognisko- warknął.
- Ej Świeży trochę szacunku dla zwiadowców. - powiedział Minho z wyższością.
Chłopak nic nie powiedział wstał z ziemi pozbierał uszykowane jedzenie, które na szczęście się nie połamało i zaczął iść w swoją stronę.
- Chodź zrobię jakieś żarełko dla nas. - zaproponowałam przyjacielowi i udaliśmy się w stronę kuchni, lecz przed nami znowu stanął Świeżuch.
- Nie możecie tam wejść, to moja kuchnia. - powiedział krzyżując ręce na piersiach.
- Jak to Twoja kuchnia, ja tu gotuje razem z George'm. - powiedziałam oburzona.
- Taaaa, raczej gotowałaś. George oddał mi tą fuchę. Ah przepraszam, gdzie moje maniery, Siggy nowy kucharz w Strefie. - uśmiechnął się triumfalnie.
Już razem z Minho chcieliśmy coś odpowiedzieć ale na szczęście zjawił się nasz przywódca. Mam nadzieje że ma dobre wytłumaczenie na to co się tu odpinkala.
- O dobrze, że już jesteście zaczęliśmy się martwić. Poznaliście już Patelniaka?
- Mieliśmy tą przyjemność. - powiedział Minho przez zaciśnięte zęby. - Czy możesz mu powiedzieć, że jesteśmy głodni i zmęczeni, i chcemy wejść do kuchni żeby coś zjeść. - kontynuował mój przyjaciel.
- A właśnie, Patelniak wprowadził godziny wydawania posiłków i możliwe, że zapomniałem mu napomknąć o tym, że przychodzicie wcześnie rano, na obiedzie jesteście co drugi dzień, a kolacja zależy jak wrócicie. - podrapał się nerwowo po karku George.
- Jesteś tu przywódcą, jak mogłeś zapomnieć? - Azjata był coraz bardziej nerwowy, a doskonale wiemy, że do cierpliwych osób to on nie należał.
- Minho spokojnie, zaraz pogadamy z Sigg'im i ustalimy nasz grafik.- musiałam wkroczyć do rozmowy bo głodny Minho to bardzo agresywny Minho.
- Dobra, dzisiaj zrobię Wam wyjątek bo jestem tu dopiero od 8 godzin i nie znam jeszcze tutaj wszystkich zasad. Ale jutro o ile wiem macie wolne więc przychodzicie do mnie i ustalamy grafik. - powiedział Fry i poszedł z nami do kuchni. Gdy już miałam wchodzić do pomieszczenia zobaczyłam jak George, zrobił się strasznie smutny. Podeszłam do niego i zaczęłam niepewnie rozmowę.
- Hej skarbie, wszystko dobrze?
- Ehhhh, nie będę Ci wciskał kitu i powiem prosto z mostu, nie jest Ogej. - powiedział załamany. - Gdy świeży przyjechał Gally go oprowadzał a później gdzieś zniknął. Znaleźliśmy go z Albym przy północnych wrotach. Był cały zakrwawiony. Był podrapany a najgorsze jest to, że miał ranę na brzuchu, jakby coś go dziabnęło. - wyznał i rozpłakał się jak małe dziecko.
- Ej już ciiiiiii, wszystko będzie dobrze Gally to silny chłopak. - próbowałam go pocieszyć lecz sama się rozpłakałam. - Gdzie on jest teraz?- zapytałam bo bałam się że już dawno jest na grzebarzysku.
- W szpitalu. Ale jest przywiązany linami do łóżka. Lia on stał się strasznie agresywny, zachowywał się jak nie on. Przepraszam, to była jedyna opcja.- mówiąc to mocno mnie przytulił. - Jutro do niego pójdziemy, dzisiaj jesteś zmęczona. Idź coś zjeść zanim Patelniak zamknie kuchnię. - pocałował mnie w czoło i odszedł.
Po kolacji nie miałam już siły na nic. Po prostu poszłam do pokoju i się w nim zamknęłam. Niestety nie mogłam zasnąć, martwiłam się o mojego brata.

Z samego rana cała nasza 5 była już w szpitalu. Obserwowaliśmy Gall'ego, który wrzeszczał i szarpał za liny. Widok ten łamał moje serce, czułam cierpienie mojego brata. To okropne uczucie, ta bezradność doprowadzała nas wszystkich do rozpaczy.
- Musi być sposób, żeby go wyleczyć. - zaczęłam myśleć.
- Żadne leki nie pomagają, a liny niedługo mogą pęknąć. A to może się skończyć tragicznie dla nas. Gally jest opętany i nieobliczalny. - stwierdził Alby.
- Nie możemy tak patrzeć jak cierpi, a do labiryntu go nie wsadzimy. - rozmyślał Minho.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał Patelniak. Chłopak zerwał się z krzesła na którym siedział i wybieg z budynku. Spojrzeliśmy po sobie ale nikt nie wiedział o co chodzi.

FRY POV
„Jeny dlaczego jestem taki głupi."~ myślałem biegnąc przez całą strefę.
Gdy tu przybyłem obok mnie leżała strzykawka z niebieską cieczą. Schowałem ją w swoich rzeczach, bo nie wiedziałem do czego służy. Gdy tak patrzyłem na Gall'ego olśniło mnie, że to może być lek.
Dotarłem do swojego hamaka i z pudła ostrożnie wyjąłem strzykawkę. Odczekałem chwilę, bo bądźmy szczerzy nie mam takiej kondycji jak Minho albo przepiękna Amelia. Po chwili ruszyłem jak najszybciej potrafiłem do szpitala. Wbiegłem do niego z takim impetem, że prawie rozwaliłem drzwi.
Sterferzy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Nie mogąc nabrać powietrza pokazałem im tylko strzykawkę. Gdy już zadyszka minęła zacząłem mówić.
- Słuchajcie jak tu wczoraj przyjechałem obok mnie leżało to coś, schowałem to bo nie wiedziałem co to. Patrząc na cierpiącego sztamaka myślę, że może to być lek. - rzekłem na jednym wydechu.
- A co jeśli to go zabije? - powiedziała przez łzy Ama.
- On cierpi, a jak liny pękną będzie zagrożeniem dla nas wszystkich.- powiedział George zcierając łzy z policzków Sunshine. - Musimy spróbować.- dodał.
Czasami jak na nich patrzę to aż  mi się ciepło na serduszku robi. Widać, że mają silną więź.
„Cóż mój skryty crush na Amelię będzie musiał zostać sekretem na zawsze."~ pomyślałem.
Podałem przywódcy strzykawkę.

GEORGE POV
Świeży podał mi strzykawkę ale patrząc na mój skarb wiedziałem że nie mogę tego zrobić. Gdyby to jednak nie był lek a Gally by zginął, nie wybaczyłbym sobie tego. Chwile patrzyłem na strzykawkę i podałem ją Alb'iemu. Gdy miałem już puste ręce objąłem moją księżniczkę i wyszeptałem:
- Będzie dobrze. Sunshine musisz być silna dla Gall'ego.

ALBY POV
Zdziwiłem się gdy George dał mi strzykawkę. Ale patrząc na to logicznie to ja tu jestem plastrem, więc zastrzyki to moja działka. Ale z drugiej strony widać było, że przywódca umywa ręce od tego co stanie się z Gall'ym  po zastrzyku.
Wziąłem głęboki wdech policzyłem do trzech, zacząłem przybliżać się do Gall'ego. Na razie był spokojny więc miałem szanse na wbicie igły. Niestety zawsze musi się coś spikolić. Gdy już mialem wbić igłę Gally zaczął się szarpać. Szybko się odsunąłem. Lecz po chwili zamachnąłem się i wbiłem igłę w klatkę przyjaciela. Budol zaczął oddychać miarowo, lek zadziałał.
- No Patelniak uratowałeś tego fluja, ale następnym razem jak coś znajdziesz, i to tyczy każdego to mówimy to od razu. - powiedziałem i wyszedłem z kliniki.



Trochę długi rozdział.....
I tak wiem że trochę bardzo nie jest to zgodne z książką ale taka wersja bardziej pasuje do dalszych części.
See you
MetalDancer18

Together till the end  - Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz