AMELIA POV
Jorge zaparkował auto tuż przed wjazdem do miasta.
Powoli wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę ulic. W pewnym momencie zamarłam to miasto wyglądało jak ruina, gorzej niż miejsce, w którym spotkaliśmy Markusa.
-Trzymajmy się razem i nie przykuwajmy uwagi.- zagaił Jorge.
Szliśmy spokojnie gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk z głośników.
„Jesteśmy ruchem oporu. Nie damy się oddzielić, nie jesteśmy wyrzutkami. Ci którzy nam to zrobili chowają się jak tchórze za murami."
W pewnym momencie musieliśmy zejść na bok bo ciężarówka z ludźmi w maskach prawie nas rozjechała. Spojrzałam na jednego faceta. Przyglądał nam się i to bardzo. Niestety nie widziałam twarzy ale sama postura była mi skądś znana.
- Dobra musimy iść dalej.- zdecydował Thomas.
Ruszyliśmy w stronę murów. Od razu złapałam Newt'a za rękę. Co chwile się rozglądaliśmy, co jakiś czas widzieliśmy ludzi w maskach, tych samych co byli na ciężarówce. Spojrzałam porozumiewawczo na Newt'a. Niestety Thomas i reszta byli już przy barierkach. Szybko przepchnęliśmy się do nich.
- Hej musimy stąd wiać.- krzyknął Newt.
- Jesteśmy obserwowani, mam złe przeczucia.- dodałam.Gdy wszyscy chcieli już zawrócić usłyszeliśmy hałas dobiegający z murów. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy ogromne działa skierowane w naszą stronę.
- Wiejemy.- krzyknął Thomas.
Byliśmy ostrzeliwani. To była rzeź obok nas padali ludzie. Schowaliśmy się za jakimś budynkiem.Polecam włączyć utwór teraz.~Autorka
Nawet na chwile nie mogliśmy odpocząć, zostaliśmy otoczeni przez ten cały Ruch Oporu. Mężczyźni zaczęli ciągnąć nas do dwóch ciężarówek. Jechałam z Bren i Thomasem.
- Dokąd nas zabieracie?- zapytałam ostro.
Niestety nie dostałam odpowiedzi, jedynie co dostałam w zamian od faceta, który z nami jechał, to wycelował do mnie z broni.
Patrząc na niego dostałam dziwnego deja vu
Gdy się zatrzymaliśmy zostaliśmy wyrzuceni z auta. Nagle usłyszeliśmy hałasy z drugiej ciężarówki. Drzwi się otworzyły a z nich wyleciał jeden z porywaczy a za nim Jorge. Latynos okładał pięściami faceta w masce.
- Gdzie ona jest, gadaj bo rodzona matka Cię nie pozna.- Jorge wydzierał się.
- Jestem tu, spokojnie jestem tutaj cała i zdrowa. - Bren podbiegła do swojego opiekuna i odciągnęła.
Po chwili dziewczyna została zamknięta w szczelnym uścisku. Gdy Newt wyszedł z auta od razu rzuciłam mu się na szyję. Staliśmy w jednej grupie.
- Kim jesteście? - zapytał Thomas i wyszedł przed naszą grupę.
Nikt mu nie odpowiedział. Jeden facet wyszedł przed szereg jak to wcześniej zrobił brunet i zdjął maskę.
Zamarłam.- Siemasz Greeny.- rzekł chłopak, którego myślałam, że już nigdy nie zobaczę.
- Gally?- zapytaliśmy wszyscy.
- To wy się znacie?- zapytał Jorge.
- Tak, wspólna przeszłość.- skomentował Fry.
Stałam i patrzyłam na Gall'ego z otwartą buzią. Po chwili podbiegłam do brata i rzuciłam się na niego. Moje nogi oplatały jego miednicę.
- Ty żyjesz.- szepnęłam mu do ucha.
- Mówiłem, że nigdy Cię nie zostawię.- mówiąc to postawił mnie na ziemie.
Odsunęłam się od niego. Nagle mój brat wylądował na ziemi. Thomas przywalił mu w twarzostan i próbował jeszcze raz ale na szczęście razem z Newt'em go powstrzymaliśmy.
- Thomas wylaskuj.- blondyn próbował go uspokoić.
- On zabił Chuck'a.- zaczął brunet.
- Tak wiem, pamiętam, byliśmy tam wszyscy.- skomentował Newt.
- To on traktował Amę jak swoją służącą. Twoją dziewczynę, która przepłakała przez niego wiele dni i nocy.- dodał Thomas.
- Tak wiem co zrobiłem, zasłużyłem sobie.- przerwał mu Gally i powili podniósł się. - Ktoś jeszcze chce mi oddać za dawne lata. Fry, Newt? A może Ty siostrzyczko?- zapytał.
Nastała cisza. Patrzyłam na brata i nie wierzyłam, że on żyje.
- Jak? - zapytałam skonfundowana.
- Przecież widzieliśmy Cię martwego.- dodał zdziwiony Newt.
- Gdy zostawiliście mnie na pastwę losu...- zaczął.
- Przepraszam ale sprawdziłam Twoje funkcje życiowe. Nie oddychałeś, nie słyszałam bicia Twojego serca.- przerwałam mu.
- Wracając, kiedy odeszliście byłem ledwo żywy. Ci ludzie mnie znaleźli i uratowali. Gdy dowiedzieli się że jestem odporny podpisaliśmy pakt. Teraz jestem tutaj, w Ruchu Oporu - wytłumaczył. - A Wy co tutaj robicie, bo raczej wątpię, że przyjechaliście na wycieczkę krajoznawczą.- dodał sarkastycznie.
- Chodzi o Minho, trzymają go tam.- rzekłam smutno.
Gally spojrzał na każdego z nas.
- Chodźcie za mną, pomogę Wam.- mówiąc to zaczął kierować się tylko sobie znanym kierunku.
- Nigdzie z Tobą nie idę.- krzyknął zły Thomas.
- Jak chcesz.- powiedział spokojnie Gally.
- Tommy proszę, on może nam pomóc.- zaczęłam przekonywać przyjaciela.
- Odłóż swoje ego na bok i pomyśl o Minho, jesteśmy tu by go uratować.- dodał Newt.
Po chwili brunet uległ i ruszyliśmy za moim bratem.
- Gdzie dokładnie idziemy?- zapytał Fry.
- Do Lorenc'a.- rzekł krótko.
- Kto to jest?- do rozmowy dołączył Thomas.
- Można powiedzieć, że tutejsza szycha.- odpowiedział obojętnie.
W pewnym momencie Gally się zatrzymał.
- Dwie rzeczy, nie przyglądajcie mu się i mówię tylko ja.- powiedział ostro.
- Dlaczego?- spytałam razem z Newt'em.
- Cóż powiedzmy, że nie jest przyzwyczajony do odwiedzin.- skomentował i wszedł do pomieszczenia. Ruszyliśmy za nim.
Do moich nozdrzy doszedł piękny zapach róż. Niestety w pomieszczeniu panował półmrok więc nie widziałam wiele.
- Gally, co tam u Ciebie, słyszałem o porannej akcji.- usłyszeliśmy głos mężczyzny.
- Wszystko dobrze, ale to była jatka, jak widać DRESZCZ boi się wszystkiego i wszystkich.- odpowiedział mój brat.
- A kogo tu przyprowadziłeś?- zadał kolejne pytanie.
- Odpornych przyjaciół, byliśmy razem w labiryncie.- wytłumaczył krótko.
- Aha, wiesz co zrobić. Zajmij się nimi.- mężczyzna odwrócił się do nas przodem. Był pół poparzeńcem.
- Gally mówił, że nam pomożecie dostać się do środka.- wypalił Thomas.
- Gally czasami powinien uważać co obiecuje.- zaczął podchodzić do nas.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Taką piękność miałeś w labiryncie Gally?- zapytał nieodrywając ode mnie wzroku.
- Tak.- rzekł krótko.
Lorence cofnął się do swojego stolika i zerwał czerwoną róże. Następnie stanął na przeciwko mnie. Śmierdział jak poparzeniec, walczyłam ze sobą, żeby nie zwymiotować. W pewnym momencie poczułam jak ktoś chowa mnie za sobą.
- Newt poradzę sobie.- szepnęłam do chłopaka.
Ten niechętnie mnie puścił.
- Wiesz co kocham w różach?- zapytał.
- Są ładne i pięknie pachną.- wypaliłam.
- Też. Róże są wyjątkowe, ponieważ mają kolce, które mogą zranić. Wiesz dlaczego je mają?
Zaczęłam gorączkowo myśleć.
- Żeby móc ochronić się przed natrętnymi typkami.- mówiąc go wyjęłam jeden z moich noży.
- Otóż, róże są bardzo delikatne i wrażliwe, kolce są tylko po to by sprawiały wrażenie, twardych i niebezpiecznych.- podszedł do mnie jeszcze bliżej i włożył mi róże za ucho.- Ty jesteś jak taka róża. Niby twardzielka, ostra i zimna, a jednak delikatna, wrażliwa i krucha w środku. Niesamowite połączenie. - dotknął mojego policzka.
- Możemy pomóc sobie nawzajem.- powiedział ostro Thomas.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
- Niby co Ty możesz mi dać?- zapytał Lorence
-Czas i to dużo czasu.- powiedział brunet i spojrzał na kroplówkę z niebieską cieczą.
-Niech będzie.- uśmiechnął się. - Pójdzie dwóch, reszta zostaje.- zaczął.
-Trzech- przerwałam pół poparzeńcowi. - Nie zgadzam się by poszli sami. - dodałam ostro.
- Amelia to moja siostra, idzie z nami. Czyli 3.- stwierdził Gally.
- Dobrze niech 3 idzie razem z Gall'ym, reszta zostaje jako gwarancja, że wrócicie.- rzekł Lorence i podał rękę Thomasowi.
- Zgoda. -rzekł Thomas.
„Czas zacząć zabawę. Minho już nie długo znowu się zobaczymy. Nadchodzimy."~pomyślałam.
CZYTASZ
Together till the end - Maze Runner
Azione- Czy ty zawsze musisz robić po swojemu? - zapytałem zdenerwowany. - Tak, znasz mnie i zrobię wszystko żeby was uratować. - odpowiedziała brunetka. - Nie możesz tak ryzykować. Nie przeżyłbym gdybyś nie wróciła z labiryntu. - Oh Newt, o mnie nie musi...