AMELIA POV
- Tym razem serum nie przyjechało. - powiedziałam głośno, aby każdy kto brał udział w zgromadzeniu mnie dobrze słyszał. - Z Benem będzie coraz gorzej.- powiedziałam smutno.
- Jego stan na razie się nie zmienia. Szarpie się i krzyczy, liny wytrzymają może z trzy dni. - powiedział Clint.
- Zaatakował dwóch sztamaków, Thomasa i obecną tutaj Amę.- powiedział surowo Alby. - Złamał zasadę.- kontynuował.
- Nie chcesz chyba? - zapytał Newt.
- Ben musi ponieść konsekwencje, rzucił się na Świerzego i prawie zabił moją siostrę. Według mnie złamał nawet dwie zasady. - rzekł Gally.
- Może serum przyjedzie, tak jak to było kilka razy.- powiedziałam pełna nadziei.
- To i tak nic nie znaczy złamał dwie zasady.- ciągnął Gally.- Powinien zostać wygnany.- powiedział pewny swego.
- Ty sobie żartujesz, nie był sobą. Został dziabnięty. Wiemy jak wygląda przemiana, a Ty Gally w szczególności. Zgadzam się zasługuje na karę ale wygnanie to za dużo.- wstałam bo powoli zaczęły puszczać mi nerwy.
- Ameli ma racje kara owszem, wygnanie przesada. - zgodził się ze mną Newt. - Alby co o tym sądzisz?- zapytał blondyn.
- Zróbmy głosowanie. Kto jest za wygnaniem a kto za karą.- zaproponował dowódca.
Rezultatem głosowania był remis.
„No to teraz się zacznie"~pomyślałam.
- Minho jesteś opiekunem zwiadowców, ostateczna decyzja należy do Ciebie.- powiedział spokojnie Newt.
- Ben to najlepszy biegacz w strefie.- zaczął Azjata.
- Zgadzam się z Minho, nie możemy go wygnać.- przerwałam przyjacielowi.
- Ale zaatakował dwie osoby. Czy Thomas wie co to w ogóle przemiana? - kontynuował zwiadowca.
- Nie wie, po zebraniu do niego pójdziemy i mu opowiemy.- rzekł Alby i na mnie wskazał.
- Co do mojej decyzji, niestety nie możemy usprawiedliwiać Ben'a. Dziabnęło go bo mnie nie posłuchał i pobiegł i w innym kierunku. Powinien zostać wygnany. - powiedział stanowczo Minho.
- To nie sprawiedliwe, nie dajecie mu żadnych szans. - wykrzyczałam.
- Skarbie usiądź bo jeszcze Ty dostaniesz karę, za brak subordynacji.- szepnął mi na ucho Newt.
- Dobrze, Ben zostanie dzisiaj wieczorem wygnany. Ami nie powinno Cię przy tym być, ponieważ Ben będzie liczył na Twoją litość. Albo będziesz kompletnie z tyłu, że Cię nie zobaczy albo zostajesz z Chuckiem i Thomasem gdzieś w oddali.- zarządził Alby.- A teraz kończę niniejszym naradę. Ameli proszę chodź ze mną wytłumaczyć nowemu co to dziabniecie i przemiana.
- Ogej.- rzekłam bez emocji, wstałam i poszłam z dowódcą.THOMAS POV
Siedziałem z Chuckiem, chłopak jak zwykle nawijał a ja mało co go słuchałem, w pewnym momencie zobaczyłem, że ktoś się zbliża. To byli Alby i Amelia.
- Słuchaj Greeny głupio wyszło, pewnie masz tysiące pytań co się stało z Benem.- powiedział od razu Alby.
- Tak, czy możecie w końcu mi wszystko wytłumaczyć, proszę.- powiedziałem.
Byłem bardzo zdezorientowany. Jestem tu dwa dni a czuję się jakbym dopiero wyszedł z pudła. Nic nie wiem, żaden chłopak czy Mela nie chcą mi powiedzieć co tu do cholery jest grane.
- Ale nam nie przerywaj, bo nie mamy za dużo czasu.- powiedziała smutno Amelia. - Zacznę od tego, że dziabnięcie jest robione przez Dozorców. Tutaj jesteś bezpieczny. - powiedziała dziewczyna.
- Gdy taki skurczybyk Cię dorwie to albo rozerwie na szczepy albo wbije swoją igłę w Ciebie.- dopowiedział Alby.
- Po tym wszystkim wracają do Ciebie wspomnienia sprzed labiryntu, narasta złość i chęć zabicia kogokolwiek. - tłumaczyła dalej Amelia, co chwila patrząc na zegarek.
- Stwórcy czasami przysyłają serum, które zatrzymuje przemianę. Niestety teraz tego nie mamy a stan Ben'a nie jest najlepszy.- powiedział obojętnie przywódca.
- Gdy serum zadziała, zmieniasz się, stajesz się męczącym klumpem, który czasami jest tak wpurwiający, że chce Ci się go kopnąć w cztery litery i....- dziewczyna zaczęła się denerwować.
- Amelia, wystarczy, myśle, że zrozumiał. - skarcił dziewczynę. - Niestety jeśli serum nie zadziała albo gdy go nie mamy, osoba dziabnięta traci zmysły, zaczyna zachowywać się jak dzikie zwierzę.- Alby skończył tłumaczyć.
- To co będzie z Benem?- zapytałem gdy już zaczęli odchodzić.
- Zostanie wygnany dokładnie za 20 minut.- powiedziała smutno Mela. - Nie jest to przyjemny widok, a ponieważ Ben Cię zaatakował to lepiej żebyś razem z Chuckiem oglądał to z daleka, albo w ogóle.- powiedziała, spuściła głowę i odeszła razem z dowódcą.Polecam włączyć utwór ~Autorka
AMELIA POV
Stałam z boku i obserwowałam. Wszyscy opiekunowie plus Newt trzymali ostro zakończone pale. Alby trzymał kij z belką na końcu by móc wepchnąć wygnańca. Wszyscy czekaliśmy. W oddali zobaczyłam Thomasa a obok niego małego Chuck'a.
Po chwili usłyszeliśmy skowyt. Spojrzałam w tamtym kierunku. Minho ciągnął Ben'a po ziemi. Niestety Azjata musiał mnie minąć. Ben zauważył mnie i zaczął jeszcze bardziej płakać.
- Ami, przepraszam, wiesz że bym Cię nie skrzywdził. - powiedział i chciał do mnie podejść, ale Minho szarpnął go w swoją stronę.
- Zawrzyj tarzostan, prawie ją dzisiaj zabiłeś.- warknął Azjata.
Gdy Ben był już przy reszcie Minho popchnął go na ziemie i rzucił do środka korytarza plecak byłego biegacza, chłopak upadł i zaczął płakać.
- Proszę nie róbcie tego, ja, ja wyzdrowieje, obiecuje.- zaczął krzyczeć.
Poczułam na sobie jego spojrzenie po chwili Ben wstał, zalany łzami patrzył na mnie.
- Ami, proszę Ciebie posłuchają, zrób coś. Proszę uratuj mnie. - błagał.
Już chciałam iść w jego kierunku, ale poczułam sine dłonie wokół mojej tali.
- Księżniczko, wiesz że takie są zasady.- wyszeptał Minho.
Wrota zaczęły się zamykać.
- Pale w dół. - rozkazał Alby.
Chłopcy zaczęli wpychać biednego Ben'a. Gdy zwiadowca był już w środku spojrzał na nas ostatni raz. Wrota się zamknęły.
Płakałam, koszulka Minho była cała mokra od moich łez. Straciliśmy kolejnego sztamaka.
- Należy do labiryntu.- powiedział Alby.
Nastała chwila ciszy by pożegnać Ben'a.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Spojrzałam na Thomasa, w jego oczach dostrzegłam poczucie winy, zadręczał się, tak jak ja.THOMAS POV
Siedziałem na hamaku, Chuck leżał na swoim i patrzył w niebo.
- Myślisz, że Ben przeżyje?- zapytałem patrząc na zamknięte wrota.
- On, wątpię, nawet gdyby cudem przeżył noc w labiryncie, to przechodzi przemianę. Nic mu już nie pomoże.- powiedział smutno.- Trzeba o nim zapomnieć. - mówiąc to chłopak odwrócił się na drugi bok i zasnął.
Ja nie potrafiłem. Patrzyłem na Alb'iego i Amelię rozmawiali, a raczej ostro ze sobą dyskutowali.AMELIA POV
Siedzę razem z Alb'im i obserwuje jak Gally skreśla Ben'a z muru.
- Jutro idę do labiryntu. Chce zobaczyć gdzie Ben'a wywiało, a poza tym Minho powiedział mi, że znalazł nie żywego Dozorcę. Muszę to sprawdzić. - powiedział Alby tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co, nie. Nie możesz iść, jak Ci się coś stanie? Labirynt od przyjazdu Thomasa jest jeszcze niebezpieczniejszy niż wcześniej. - zaczęłam krzyczeć szeptem.
- Ami nic mi nie będzie.- zapewnił przyjaciel.
- A jeśli tak to co? Mamy tak po prostu skreślić Twoje imię ze ściany? Kto będzie dowódcą? - zaczęłam zadawać pytania jak Greeny.
- Sunshine, spokojnie. Jeśli coś mi się stanie Newt obejmie dowodzenie a Ty będziesz jego prawą ręką. To moja decyzja, rozumiem, że się martwisz ale idę na własne ryzyko. - powiedział i mnie przytulił.
- Wiesz, że mogę iść za Ciebie, znam labirynt. Biegałam po nim przez niecały rok.- nie ustępowałam.
- Ami, proszę Cię nie utrudniaj. - westchnął.
- Wszyscy się na to zgodzili?- zapytałam.
- Nikt oprócz Newt'a, Minho i Ciebie o tym nie wie.- rzekł i wstał. - Idę spać, bo jutro ciężki dzień przed nami wszystkimi. Tobie radzę to samo mała. - podszedł do mnie i pocałował w czoło.
- Dobranoc el presidente.- rzekłam i udałam się do swojego pokoju.
![](https://img.wattpad.com/cover/312172293-288-k972679.jpg)
CZYTASZ
Together till the end - Maze Runner
Action- Czy ty zawsze musisz robić po swojemu? - zapytałem zdenerwowany. - Tak, znasz mnie i zrobię wszystko żeby was uratować. - odpowiedziała brunetka. - Nie możesz tak ryzykować. Nie przeżyłbym gdybyś nie wróciła z labiryntu. - Oh Newt, o mnie nie musi...