3

86 1 0
                                    

Szukałam Gallego chyba wszędzie, w pewnym momencie zaczęłam się bać że polazł za mur, a tego bym sobie nie wybaczyła. Bezsilna udałam się do mojego miejsca aby chwile pomyśleć. Usiadłam na brzegu jeziora i zaczęłam puszczać kaczki, co prawda nie wychodziło mi to najlepiej ale lepsze to niż nic.
- Lia, ja przepraszam. Poniosło mnie.
Nie musiałam się nawet odwracać by wiedzieć kto stoi za mną. George usiadł obok mnie, nastała niezręczna cisza.
- Jeśli chodzi o Twojego brata. - zaczął nie pewnie obserwując moją reakcje. - To jest świetny, w ciągu paru godzin podłączył wodę i prąd, oczywiście tego prądu jest niewiele i sam nie wiem skąd on go wytrzasnął. Podłączył jeszcze gaz więc już nie musimy robić posiłków na ognisku.
- Yhm.
- Sunshine, proszę porozmawiajmy.
- George, do niedawna nawet nie pamiętałam swojego imienia, gdy spojrzałam w oczy Gall'emu, poznałam go i to on pamiętał moje imię.
- Wiem. - mówiąc to objął mnie ramieniem.
- Powiem Ci tylko jedną rzecz, nigdy nie będę wybierać między Tobą a Gally'm, ale jeśli zagrozisz mi tak jak to zrobiłeś w bazie bez zastanowienia poprę kogokolwiek byle nie Ciebie. - powiedziałam bez emocji.
- Egh hem. Przepraszam, że Wam przeszkadzam ale wpadłem na pewien pomysł i chciałem się nim z Wami podzielić. - rzekł Gally.
- Nie przeszkadzasz, właśnie skończyliśmy rozmowę. - mówiąc to wstałam z ziemi i poszłam w stronę brata.
- Lia, czyli między nami już ogey ? - spytał Geo. dodając do zdania naszego slangu.
- Tak, a teraz chodźmy.
Staliśmy przy murze, wrota były już zamknięte a mimo to było jeszcze dość widno. Greeny zaprowadził nas do muru obok okna, zbieg okoliczności, wątpię.  Lecz Gally nawet nie zwrócił uwagi na krzak tylko na ścianę która była już czymś zapisana.
- Pomyślałem, że wpiszemy tu nasze imiona i każdego kto tu przybędzie, jeśli przybędzie. To może być taka tradycja sterferów. - zagaił Gally.
- Sterferzy? - zdziwił się George.
- Jak widać nasza świeżyna szybko się uczy.- mówiąc to puściłam oczko do brata.
- To co podpisujemy? - zaproponował Alby, który do tej pory siedział cicho.
Po podpisaniu kamienia nadszedł czas pokazania Gall'emu naszych sąsiadów. Jego reakcja była podobna jak u chłopaków, tylko mnie te stwory fascynowały.
- To był długi dzień, czas spać. - podsumował Alby.
- Tak to prawda. A właśnie zanim zapomnę zwołuje jutro naradę, a teraz dobranoc chłopcy. - mówiąc to pomachałam chłopakom i zaczęłam kierować się do mojego nowego pokoju, który został stworzony przez mojego brata.
- Dobranoc Amelia. - usłyszałam chórem wołających chłopaków.

Together till the end  - Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz