Prolog

2.6K 87 2
                                    

- Mamo nie rób tego ja nie chcę uciekać! - krzyknęłam zalana łzami - Pozwól mi zostać pomogę wam walczyć! 

- Nasz wróg nie gra fair skarbie. Ta walka jest już przegrana... - odpowiedziała moja mama - Ale nie martw się nic nam nie będzie, poradzimy sobie z tatą. 

Spojrzałam na swoją matkę. Była cała we krwi, z resztą tak jak ja. Nie wiedziałam jak dużo z tej krwi należy do niej.  Wojna dookoła nas nie ustawała, słychać było nawoływania o pomoc rannych i wojenne okrzyki żołnierzy, którzy jeszcze byli w stanie walczyć. Chciałam im pomóc. Wziąć miecz do ręki i bronić swojej ziemi do upadłego, ale moja mama mi nie pozwoliła. Twierdzi, że jestem za młoda, a ja mam już przecież 180 lat! Co prawda wśród długowiecznych Fae to nie jest za dużo, ale jednak! Gdybym żyła na midgardzie ludzie brali by mnie za małe dziecko, za dziesięciolatkę, a tak naprawdę miałabym więcej lat niż oni. 

- Kłamiesz! Widzę, że kłamiesz bo masz zmartwioną minę i do tego gdyby to była prawda, to byś mnie nie odsyłała! - zapłakałam - Proszę pozwól mi zostać, pozwól mi zginąć z moimi ludźmi jeśli będzie trzeba! 

- Nie. - odparła ostro matka - Posłuchaj mnie Althea. Musisz ukryć się na midgardzie. Przemień się w człowieka i już nigdy nie zmieniaj formy, rozumiesz? Nie używaj swoich mocy i znajdź jakiś dobrych ludzi, którzy się tobą zaopiekują. Będziesz musiała co jakiś czas uciekać i przenosić się w inne miejsce, żeby nikt nie zorientował się, że jesteś nieśmiertelna dobrze? 

Odwróciłam od niej wzrok. Każdy Fae ma swoją zwierzęcą formę. Możemy od urodzenia przemieniać się w jedno zwierzę. Niektórzy zamieniają się w ptaki, inni w wilki, koty i ryby, a moim zwierzęciem jest człowiek. Mój ojciec też przemienia się w człowieka, za to moja mama w geparda. Wzięłam drżący oddech i znowu spojrzałam mamie w oczy. 

- Dlaczego, akurat mnie odsyłacie? Tyle osób ma tu dzisiaj zginąć...

- Skarbie... - mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach i przytuliła mnie do siebie - Jesteś księżniczką, a nikogo więcej nie uda nam się odesłać. Źródło mocy naszej planety zostało zniszczone i tylko jedna osoba może się przenieść. Proszę cię, nie utrudniaj tego i po prostu zrób o co cię proszę - głos mojej mamy się załamał. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że płaczę. To pierwszy raz kiedy widziałam ją zapłakaną. Pewnie dlatego się zgodziłam. 

- Dobrze - wykrztusiłam przez łzy i przytuliłam się do niej, zaciskając dłonie na jej sukience. 

- Już czas - usłyszałam zachrypnięty głos swojego taty. Był cały we krwi i błocie. Na jego zbroi nie było miejsca bez wgniecenia. Twarz miał skupioną i zatroskaną. Wyślizgnęłam się z objęć matki i pobiegłam go przytulić. Wypuścił miecz z ręki i wziął mnie na ręce - Kocham cię paskudo - wyszeptał mi do ucha ściskając mnie mocno.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam 

Po chwili do uścisku dołączyła się mama. Staliśmy tak w swoich objęciach przez chwilę, zdecydowanie za krótką chwilę. Tata postawił mnie na ziemi, w magicznym kręgu z którego możemy przenosić się na inne planety. 

- Kochamy cię skarbie - oznajmiła moja mama już całkiem zalana łzami

- Ja was też - odparłam. 

Ledwo dokończyłam to zdanie i już znalazłam się na midgardzie. Była noc. Piękna ciepła noc. I było tu tak cicho i spokojnie. Uniosłam wzrok i spojrzałam na rozgwieżdżone niebo, szukając swojej planety. Prawię od razu ją znalazłam. Świeciła o wiele mniej niż zwykle. Rozejrzałam się dookoła. Wylądowałam na niewielkiej plaży. Wróciłam spojrzeniem w niebo, jednak nie odnalazłam już na nim swojego domu...




~Właśnie przeczytaliście 590 słów~


Słodki Sekret || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz