४ Loki ४
Plan na ucieczkę, który wymyśliła moja matka, nie był idealny i niestety wiele rzeczy zależało w nim od przypadku, ale był to nasz jedyny plan. Bądźmy szczerzy, ciężko jest wydostać tyle osób po cichu z więzienia. Wiecznie strzeżonego więzienia.
Plan jest prosty. Najwcześniej jak to możliwe matka zejdzie do nas udając, że przychodzi tylko z wizytą. Za pomocą magii uśpi strzeżących nas strażników, zabierze im kluczę do celi i nas uwolni. Problem jest taki, że nikt nie jest pewny, który strażnik ma kluczę i czy w ogóle któryś je ma. Może się też okazać, że któryś z nich się obudzi zanim matka zdoła nas uwolnić, a wtedy będzie katastrofa.
Minęły już ponad dwadzieścia cztery godziny, od kiedy ustaliliśmy ten plan działania. Zaczynałem się coraz bardziej stresować. W każdej sekundzie, którą spędzam w tej celi, prawdopodobieństwo, że już nigdy nie zobaczę Althei wzrasta.
- Bracie, musisz przestać tak chodzić w kółko, bo zaraz wydrążysz dziurę w podłodze - wyrwał mnie z zamyślenia Thor. Spojrzałem na niego. Jego zwykle aż nadto optymistyczne obliczę, teraz diametralnie przygasło. Jego komentarz sprawił, że poczułem jak bolą mnie już nogi.
- Może masz rację - przyznałem i usiadłem na swojej pryczy.
- No w końcu - mruknął żołnierzyk. Posłałem w jego stronę mordercze spojrzenie.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - zapytałem nie kryjąc poirytowania w głosie.
- A masz zamiar dalej chodzić w kółko i wszystkich denerwować? - odparł żołnierzyk prześmiewczo.
- Masz szczęście, że dzielą nas celę - warknąłem.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale się ciebie nie boje - oznajmił żołnierzyk.
- Nikt nie mówił, że jesteś inteligentny - zaśmiałem się w odpowiedzi.
Żołnierzyk wstał z miejsca. Zmierzyłem go wzrokiem nieporuszony.
- Koniec tego! - zaoponowała wdowa - Zachowujecie się jak dzieci w trzeciej klasie podstawówki. Mam tego dość! Bucky siadaj na dupie i się nie odzywaj - rozkazała - A ty nie komentuj - zwróciła się do mnie. Podniosłem ręce w geście kapitulacji. Tak naprawdę nie miałem siły na kłótnie. Całą moją energię wykorzystywałem na zamartwianie się.
✦Althea✦
I w taki oto piękny sposób rozpętałam wojnę. Minął dzień od mojej konwersacji z królem Brufuu. Od tego czasu władca przygotowuję się do wojny. Planowo jutro mają zaatakować. Dlatego jeszcze dzisiaj będziemy musieli wkraść się na ich statki. Ja od ponad dwudziestu czterech godzin nic nie jadłam, w obawie, że podadzą mi Epicrullę. Moje moce już całkowicie do mnie wróciły co starannie ukrywałam. Mój nowy dwór też postanowił nic nie jeść, aby odzyskać moce i pomóc mi w ataku na Odyna. Byłam im za to dozgonnie wdzięczna.
- Dobrze rozumiem, że dzisiaj w nocy zamierzasz się wkraść na statek pełny uzbrojonej armii? - szepnęła do mnie Manon.
- Yhym - mruknęłam w odpowiedzi - A wy razem ze mną - dodałam cicho. Azriel parsknął cichym śmiechem.
- Jesteś walnięta - stwierdził.
- Wiem - odparłam posyłając mu oczko.
- O czym wy tak szepczecie!? - krzyknął jakiś strażnik - Koniec pogaduszek, bierzcie się do roboty! - rozkazał. Posłaliśmy między sobą poirytowane spojrzenia i zrobiliśmy jak kazał. Nie mogliśmy ryzykować, że ktoś się nami teraz szczególnie zainteresuję. To był dopiero mój drugi dzień na tej planecie i już miałam zdecydowanie dość. Nie wiem jak oni dali radę tu tyle wytrzymać i nie zwariować.
CZYTASZ
Słodki Sekret || Loki Laufeyson
FanfictionAlthea od dziecka musiała się ukrywać.... Co się wydarzy, gdy jej sekret wyjdzie na jaw?