32.

627 48 13
                                    

✦Althea✦

Na sali rozbrzmiały głośne westchnienia zaskoczenia. Chwilę potem zaczęła się fala szeptów. Ludzie zaczęli między sobą żywo dyskutować. Thor miał minę jakbym właśnie go spoliczkowała. Obejrzałam się, żeby spojrzeć na Odyna. Można powiedzieć, że jego wyraz twarzy wskazywał na niezadowolenie. Był bardzo, BARDZO zły. Frigga natomiast wyglądała jakby spadł jej kamień z serca ale kolejny właśnie pędziłby w jej stronę. 

W końcu odwróciłam się w stronę Lokiego. Strażnicy nadal go przytrzymywali, choć w całym tym zamieszaniu przestali go ciągnąć w stronę wyjścia. 

- Puśćcie go - rozkazałam nawet na nich nie patrząc. Nie mogłam odwrócić oczu od tęczówek bożka kłamstw. Było w nich tyle emocji na raz. Obstawiam, że w moich też i to dlatego oblicze Lokiego wyraźnie zmiękło. Musiał wyczuć, że coś jest nie tak. A może sam się już zdążył domyśleć, że właśnie podpisałam na siebie wyrok śmierci?

- Przyjmujemy rozkazy tylko od króla - odezwał się jeden z nich. Był pewny siebie. Musiał być kimś wyżej rangą. Spojrzałam na niego przekrzywiając głowę. 

- No tak, oczywiście - odparłam. Przez chwilę rozważałam czy powinnam się odwrócić do Odyna i czekać na jego rozkazy. Dzięki temu nie podważyłabym jego władzy i autorytetu, ale doszłam do wniosku, że to i tak bez znaczenia. Już to zrobiłam odrzucając oświadczyny Thora, a więc skoro i tak mam zginąć równie dobrze mogę to zrobić ponownie. Machnęłam ręką z której buchnęły niebieskie płomienie i pomknęły w stronę straży otaczając Lokiego, i zmuszając strażników do wypuszczenia go. Stworzyłam korytarz płomieni, aby Loki mógł spokojnie do mnie podejść. Tak też uczynił. Ja sama jednak nie mogłam ustać w miejscu i pobiegłam w jego stronę. Spotkaliśmy się w pół drogi wpadając na siebie z impetem. Otoczyłam nas nieprzeniknioną warstwą płomieni, aby stworzyć dla nas choć odrobinę prywatności. Skwierczenie ognia skutecznie blokowało wszystkie dźwięki. Loki zmiażdżył nasze usta w pocałunku. 

- Przez chwilę myślałem, że się zgodzisz - wyjawił Loki ze smutkiem, kiedy rozdzieliliśmy się żeby zabrać wdech - Nigdy nie przypuszczałem, że ten niedołęga, który tak bardzo pragnie nazywać mnie swoim bratem, postanowi mnie tak zdradzić... Zabiję go za to.  - szepnął Loki. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Czyli on nie wie. 

- Thor nie miał wyboru - wyjaśniłam. Bożek spojrzał na mnie pytająco - Odyn kazał mu to zrobić i zagroził, że w przeciwnym razie wyda mnie Brufuu - dopowiedziałam. Loki wyglądał jakby właśnie ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody, a potem dał mu z liścia. Złapał mnie za ramiona, jakby chciał mną potrząsnąć. 

- Jak to? Dlaczego? - zaczął zadawać pytania Loki. Pokręciłam głową. 

- To nie są pytania do mnie - odparłam - Thor mówił coś tylko o tym, że w przeciwnym razie Odyn nie mógłby być pewny naszego sojuszu - zaśmiałam się bez wesołości. 

- Przecież to idiotyczne - oznajmił Loki.

- Moja reakcja była podobna - ogłosiłam. 

- Chwila... - zaczął Loki - Czyli Odyn, będzie chciał cię teraz zabić?! - uświadomił sobie bożek, mocniej ściskając mnie za ramiona. 

- Teoretycznie nie zabić, tylko oddać w łapy Brufuu - zauważyłam, próbując choć trochę rozluźnić atmosferę. 

- To to samo! - stwierdził Loki - Powinnaś przyjąć oświadczyny Thora - dodał po chwili zrezygnowany - Teraz będziemy musieli wymyślić jak stąd uciec. Ale to nic, jakoś sobie poradzimy. Spakujemy najpotrzebniejsze rzeczy, ukradniemy statek albo łódkę i spróbujemy przenieść się jednym ze starych, zapomnianych portali - zaczął myśleć na głos, wypuszczając moje ramiona i chodząc w kółko. 

- Loki... - powiedziałam delikatnie, przez co z powrotem na mnie spojrzał - Po pierwsze to fatalny plan - oznajmiłam, na co Loki prychnął i przewrócił oczami - A po drugie, założę się, że po drugiej stronie tej ściany ognia, właśnie zebrała się armia.

- Założę się, że spokojnie dasz sobie z nimi radę - odparł Loki.

- Nie planuję nikogo zabijać i rozpętać wojny z Odynem - ogłosiłam - Wystarczy mi ta, którą prowadzę z Brufuu. 

- Czyli co? Znowu tak po prostu się poddajesz? - zapytał Loki. W jego oczach zbierały się łzy. Moje też zaczęły łzawić. 

- A widzisz jakiś inny wybór? - odpowiedziałam. Mój głos się załamał - Sensowny - doprecyzowałam, kiedy Loki otworzył buzię. 

- Mógłbym nas stąd teleportować do mojej komnaty, a potem będziemy myśleć co dalej - zaproponował bożek. Podeszłam do niego i starłam pojedynczą łzę, która spływała mu po policzku. 

- Całe życie biegam i się ukrywam. Mam dość uciekania... - szepnęłam. Loki wtulił się w moją dłoń. 

- Dobrze - mruknął - Ale idę z tobą.

- Nie możesz - zaczęłam kręcić głową. 

- Nie Altheo, to ty nie możesz mi zabronić - oznajmił Loki, nagle stanowczym tonem - Przez całe swoje życie byłem na drugim miejscu. Całe życie spędziłem w czyimś cieniu. Jesteś jedyną osobą przy której nie czuję się jakbym zawsze nie był wystarczający. Tylko przy tobie jestem szczęśliwy, a teraz Odyn chce mi to odebrać. Nie pozwolę mu na to. Nie mogę mu pozwolić. Nie dam sobie rady bez ciebie... A jeżeli pójście z tobą to jedyne wyjście, aby móc sprzeciwić się Odynowi, niech tak będzie. 

Nastąpiła chwila ciszy, w której wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Jego wyznanie mnie zaskoczyło. Nigdy nie spodziewałabym się po nim takiej wylewności. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jego słowa mnie niezwykle poruszyły. Sama całe swoje życie spędziłam, na zbieraniu się po stracie. Ciągle poznawałam nowych ludzi, znajomych, przyjaciół, kochanków, a potem patrzyłam jak umierają. Z każdą taką śmiercią jakaś część mnie też umierała. Loki pomógł mi odżyć...odzyskać nadzieję...bo przez chwilę ja głupia, naiwna upadła księżniczka, wierzyłam, że możemy mieć "happy ever after". Jak bardzo się jednak myliłam. 

- Kocham cię - wyznałam przez łzy i złączyłam nasze usta w pocałunku, który Loki z pasją odwzajemnił. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero jak zabrakło nam tchu. 

- Wyjdź za mnie - powiedział nagle Loki.

- Co? - zapytałam zdezorientowana, niepewna czy dobrze go zrozumiałam. 

- Wyjdź za mnie Altheo. Nie zostało nam razem za wiele czasu, a chce móc cię nazywać swoją narzeczoną. Proszę Altheo... Wyjdziesz za mnie? - zadał pytanie Loki ujmując moją twarz w swoje dłonie. Przykryłam je własnymi i posłałam mu szczery uśmiech. 

- Tak. Tak wyjdę za ciebie Loki - odpowiedziałam. Loki uśmiechnął się do mnie zanim pocałował mnie z czułością. 

- Mam pomysł - ogłosił nagle.

- Już się boję - zaśmiałam się. Wtedy Loki klęknął na jedno kolano i złapał moje dłonie - Co ty robisz?

- Chyba odkryłem nową pasję - odparł Loki - Wyprowadzanie z równowagi Odyna - dodał z uśmiechem na co zachichotałam - Zgaś płomienie Altheo.

- Jesteś pewny? - chciałam się upewnić. Sama nie do końca wiedziałam, czy jestem gotowa stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Chciałam, żeby ta bajka jeszcze trwała. Na pewno możemy jeszcze chwilę poudawać, że wszystko jest dobrze... Prawda? Że za tą ścianą, wcale nie ma strażników, którzy od razu nas aresztują? Że nie zostaniemy wydani mordercą całej mojej rasy? 

- Zrobimy to razem - wyciągnął mnie z  zamyślenia Loki. Posłałam mu słaby uśmiech i kiwnęłam głową. 

- Razem - potwierdziłam i powoli zrobiłam jak prosił. 
 



~Właśnie przeczytaliście 1155 słów~

Słodki Sekret || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz