23.

1K 59 8
                                    

Loki

Patrzyłem jak Emma walczy, w myślach błagając ją, żeby uciekała. Nie zniosę patrzenia jak ją katują. Wtedy ktoś przytknął mi rozżarzony pręt do twarzy. Biorąc pod uwagę moje pochodzenie, był to najgorszy rodzaj tortury. Krzyknąłem. Emma spojrzała w moją stronę. Widziałem w jej oczach, że biję się z myślami. Chwilę potem oślepiło mnie białe światło. Czy to znaczy, że coś wybuchło? Czy po prostu umarłem? Nie czułem się w żaden sposób inaczej...

Po kilku sekundach światło zgasło i znowu mogłem otworzyć oczy. Od razu odnalazłem wzrokiem Emmę i... oniemiałem. Czy to w ogóle możliwe? Czy mi się to śni?! Może jednak nie żyję? 

- Kim jesteś? - zapytał ktoś z Hydry. Oni nie mają pojęcia, że właśnie stoi przed nimi jedna z najpotężniejszych istot. Pewnie tylko dlatego, jeszcze nie uciekają z wrzaskiem. Nie wiem jakim żywiołem włada Emma, ale jaki by to nie był, Hydra ma przejebane. 

Emma zaśmiała się bez wesołości. Jej głos brzmiał jak anielska symfonia. Do tego chociaż wydawałoby się to niemożliwe, była teraz jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Jej szpiczaste uszy wystawały z pomiędzy jej długich włosów. 

- Nazywam się Althea Blackthorn - oznajmiła, a ja oniemiałem po raz drugi. Przecież to znaczy, że jest... - Jestem córką Elide i Lorcana Blackthornów, następczynią tronu, ostatnią żyjącą przedstawicielką swojego gatunku i na waszym miejscu, zaczęłabym już uciekać. 

- Oj na waszym miejscu skorzystałbym z jej rady! - krzyknął Thor. Nie mogłem się z nim nie zgodzić. 

- Nie wiem jakie niby masz umiejętności, ale radzę ci się poddać albo on zginie - ogłosił facet, przykładając pistolet do głowy Starka. Emma, a raczej Althea uśmiechnęła się pokazując kły. 

- Wątpię - rzuciła. Wtedy mężczyzna który to powiedział, zaczął się krztusić popiołem. Spaliła go... od wewnątrz... Żołnierze Hydry spojrzeli po sobie niespokojnie. 

- Co zrobi... - nie dokończył facet bo zaczął się dusić. Althea musiała odciąć mu dopływ powietrza. Większość żołnierzy zaczęła się łapać za gardła. Rozpoczął się ostrzał. Wszystkie kulę jednak topiły się na cienkiej barierze ognia, którą wytworzyła Althea. Ktoś uruchomił alarm i więcej ludzi hydry przybiegło. Althea jednak posłała w ich stronę ścianę wody, tym samym wszystkich topiąc. Nie minęło pięć minut, a wszyscy napastnicy leżeli martwi. 

Avengers patrzyli na to wszystko z niedowierzaniem. My z Thorem, wiedzieliśmy jednak do czego zdolne są Fae. Zwłaszcza rodziny królewskiej! Bardziej zaskoczyło nas, że ktoś taki jeszcze żyję. Althea podeszła do mnie szybkim krokiem. 

- Wszystko okej? - zapytała kładąc dłoń na moim policzku. Poczułem mrowienie i ból zniknął. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że dziewczyna którą kocham jest jedną z najpotężniejszych istot we wszechświecie. Dobrze, że klęczałem, bo pewnie straciłbym równowagę. Jej spojrzenie było zmartwione i trochę przestraszone. 

- W porządku - wykrztusiłem. Althea przetopiła moje kajdanki na pół. 

- Możesz wstać? - zadała pytanie sama wstając. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Złapałem ją i podniosłem się z ziemi. Rana postrzałowa w moim boku dała o sobie znać. Althea od razu to zauważyła - Weź rękę - zażądała kładąc dłoń na ranie. Po chwili ból zniknął. 

- Nie wiedziałem, że Fae potrafią leczyć - zdziwiłem się. 

- Opisując nas, wszyscy raczej skupiali się na fakcie, jak bardzo zabójczy jesteśmy - wzruszyła ramionami. 

Słodki Sekret || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz