4713 słów
~~~~~~~~~~~~
Kyo:
Tak jak obiecałem mojej gwieździe, nastał czas bibeczki. I to nie ZWYKŁEJ bibeczki, a kyowskiej bibeczki. Więc full wypas, najlepsze phonki, najlepsze dziunie i najlepsze mordeczki. Powoli musiałem go wprowadzać w mój świat, początkowo pokazując tylko moje włości, po drodze też Wonnie i moje dzieciaki. A teraz przyszedł czas na kumpli z branży i kolejny mój własny obiekt, w który zainwestowałem kupę forsy. Ale dzięki temu idealnie oddawał mój charakter i też umiejętności, o których wszystkie moje byczki dobrze wiedzieli.
Weekend był najlepszą porą na szaleństwo. Nawet lepszą niż piątek, piąteczek, piątunio. Bo wtedy wszyscy byliśmy wypoczęci i gotowi do zabawy, tylko w skrajnych przypadkach zajmując się w sobotni wieczór pracą. A takie w naszej branży niestety się zdarzały.
Czarne spodnie, czarna koszula, czarna marynara, włosy wymaltretowane przez Wonyo i przeczesane na bok, odsłaniając mój wygolony boczek głowy i byłem gotowy na balety.
Minnie lubił tańczyć, nie będąc przy tym przesadnym ochlejtusem (choć czasami mu się zdarzało, ale to jak każdemu!), więc wiedziałem że miło spędzimy ten szalony wieczór i szaloną noc. I aż zacierałem rączki, jadąc po niego maseratką, ciekawy czy przywdział jakieś seksowne, obcisłe rureczki, dzięki którym będę mógł oglądać te brzoskiwenczki. Nawet z tego dobrego humorku już zaczynałem rymować!
A podjeżdżając pod jego blok, opuściłem szybko szybę, pozwalając mojej muzyce rozbrzmieć na całe osiedle, racząc ich ostatnim hitem, który odkryłem, czyli Coco Chanel, idealnie zaprawiającym do naszego szaleństwa. A moje oczy już w czasie zatrzymywania się na jednym z wolnych miejsc, obczaiły moją gwiazdę od stóp do głów.
Uuu, daaamn. Gorący towar!
Minnie miał na sobie RURECZKI (!), do tego białą koszulę i jakiś czarny, elegancki fraczek na ramionach, bez rękawów. Kojarzyłem jak się to nazywało, bo Wonyo uczyła mnie takich rzeczy, aby nie było wstydu, ale teraz nie mogłem sobie tego przypomnieć.
Jakiś fifrak po prostu.
Poczekałem aż moja pięknota zajmie miejsce obok, bo z jego prędkością nawet nie zdążyłbym wyjść z samochodu, aby otworzyć dla niego drzwi, a już by siedział w środku.
No nie da się wykazać gentlemanowi Kyo. Ech.
– Hej – przywitał się jak tylko zajął miejsce, posyłając mi ten swój słodki uśmiech, do którego od razu musiałem się przecież przykleić moimi wargami.
– Cześć piękny – mruknąłem tylko, dając mu buziaka w usta, a później policzek, znów usta, nosek i policzek. Obaj się na to zaśmialiśmy, patrząc chwilę w swoje oczy. A po tym słodkim przywitaniu, mogłem grzecznie ruszyć, standardowo z piskiem opon, do tego w rytm: „Coco Chanel, na dobry dzień!". – Słyszałem, że zacząłeś jeździć swoim porszakiem – odezwałem się po wyjechaniu na ulicę. A kiedy nie potrzebowałem już drugiej ręki, standardowo wylądowała na moim ulubionym miejscu, czyli udzie Minniego.
– Dostałem wiadomość od twojej przyjaciółki, że auto ma się nie kurzyć, więc musiałem... – stwierdził niezadowolony, na co miałem ochotę wywrócić oczami.
W czym problem kochanie?
– No patrz jak Wonnie o ciebie dba, Minnie. – Ścisnąłem lekko jego udo, zauważając, że nie jest tak mięciutkie jak zwykle bywa. – Jesteś chyba lekko zestresowany? Nie bój się, to zwykła imprezka... No, może w sali dla VIP–ów, ale imprezka – podkreśliłem, naprawdę chcąc, aby czuł się komfortowo w moim, a raczej NASZYM świecie.
CZYTASZ
"Take me away" - Jikook/Kookmin, Yoonkook
FanficJimin i Jeongguk są przekonani o swojej przynależności jako bratnie dusze. Jednak czy system, który ich połączył pozwoli im pozostać na stopie przyjacielskiej? A może ich uczucie przerodzi się w coś więcej? Kolejny cudowny ficzek pisany razem z Kak...