33 - Aranami

122 12 12
                                    

4202 słów

~~~~~~~~~~~~



Jimin:

Czas spędzony z moją rodziną był naprawdę cudowny. Aż zachciało mi się trochę płakać z tęsknoty za czasami, gdy mieszkałem z nimi i chodziłem do szkoły. Ale wiedziałem, że nie zamieniłbym mojego obecnego momentu w życiu na żaden inny. Bo poznanie Kyo było najlepszym co mnie w życiu spotkało.

Ostatni dzień roku spędziliśmy bardzo tradycyjnie, jak zawsze ubierając hanboki. Bawiło mnie, że mój mąż znowu wybrał mi coś różowego, ale nie zamierzałem się z nim o to spierać. Najwyraźniej lubił Barbie, co potwierdzało się za każdym razem, gdy ktoś do niego dzwonił, a ja nie miałem nic przeciwko bycia jego uroczą laleczką.

Po obejrzeniu pokazu sztucznych ogni, poszedłem do łazienki jako pierwszy, bo moja mama jak zawsze uparcie wolała iść na końcu, by po wszystkich ogarnąć pomieszczenie. Tata był już tak upity, że pewnie dopiero rano dowlecze się do łazienki. Zwłaszcza, że już przysypiał na kanapie. Pomogłem mamie z przebraniem go, podczas gdy Kyo poszedł wziąć prysznic. A następnie udałem się na antresolę. Mój brat cicho pochrapywał na swoim łóżku, a ja ułożyłem się na moim, czekając na ukochanego.

Minęła dłuższa chwila i prawie już przysypiałem, gdy usłyszałem, jak mama podnosi się z podłogi i idzie pod antresolę. Uniosłem nieco głowę, nasłuchując, a moja rodzicielka zapukała do drzwi.

– Kyo, kochaneczku, wszystko w porządku? – zapytała, ale ani ja, ani najprawdopodobniej ona nie usłyszeliśmy odpowiedzi. – Jimin?!

Od razu podniosłem się i zszedłem pospiesznie na dół, chcąc sprawdzić, co się stało z moim mężem.

Złapałem za klamkę z zamiarem otwarcia, jednak okazało się, że jest zamknięte.

No szlag!

– Zięciu kochany, cho, bo się martwimy – bełkot dobiegł do nas od strony kanapy, skąd już podnosił się mój tata, kierując w naszą stronę. Ja jednak nie zamierzałem czekać. Kyo się nie odzywał, a ja już miałem najgorsze myśli w głowie.

Szybko wyjąłem z szafy, z części gospodarczej, skrzynkę z narzędziami, i zabrałem się za ekspresowe rozbieranie zamka. Nie raz ktoś zatrzasnął się w środku i razem z tatą pomagaliśmy mu się uwolnić, stąd doskonale pamiętałem, jak to rozkręcić.

– Mamo, tato, usiądźcie, nie stójcie nade mną – poprosiłem, bo zgromadzili się za moimi plecami, patrząc mi na ręce. A to nie pomagało, dodatkowo stresując.

Na szczęście mnie posłuchali i udali się na kanapę, a ja mogłem pracować. I już po niecałej minucie udało mi się dostać do środka. A to, co zobaczyłem, o mało nie zatrzymało mojego serca.

Kyo siedział na podłodze, w samych bokserkach, oparty o wannę. Głowa opadła mu na bok, a obok otwartej dłoni leżały dwie strzykawki – jedna pusta, z druga z czerwoną cieczą. Wyglądał, jak narkoman, który właśnie zaliczył złoty strzał.

Dopadłem do mojego ukochanego, a serce waliło mi tak, że w uszach słyszałem, jak pompuje moją krew.

Pierwsze co, to złapałem za rękawice, by nieco je zsunąć i rozeznać się w sytuacji.

Nie panikuj, Jimin. Musisz myśleć.

Niestety pęknięcia były szare. Już to widziałem na Bali, ale ta szarość była jakaś dziwna. Jakby nieruchoma.

Nie myślałem za wiele. Wydarłem się do mamy, by jak najszybciej się przy mnie zjawiła, a kiedy przestraszona zajęła miejsce obok niej, błagałem, by zaaplikowała zastrzyk. Sam niestety tego nie potrafiłem i już byłem pewien, że muszę się nauczyć. Bo nie przyjmowałem nawet do wiadomości, że mój mąż miałby się nie obudzić. Nie chciałem też zrobić mu krzywdy, gdyby przez moje trzęsące się ręce, igła się ułamała w żyle i go zabiła.

"Take me away" - Jikook/Kookmin, YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz