9 - Potsunento

193 26 48
                                    

[5624 słowa]

~~~~~~~~



Jimin:

Jeśli Koreańczyk chce z tobą pić, to nie ma opcji, byś odwiódł go od tego pomysłu. A już zwłaszcza, gdy ta osoba to twój szef, który chce ci podziękować za pomoc z zalaną knajpą.

Po zakończeniu pracy, zamiast grzecznie wrócić do domu, zasiedliśmy z resztą pracowników i szefostwem przy stoliku w knajpie, by świętować uzyskanie przez nich odszkodowania.

Razem z Minwoo zadbałem o przekąski, dziewczyny nalały nam piwa, a państwo Lee przynieśli soju. Jednak to był dopiero wstęp do tego wieczoru. Nawet nie wiem kiedy przenieśliśmy się na inną ulicę do baru, by się jeszcze doprawić, zjedliśmy coś na ulicznym straganie i dobrnęliśmy na karaoke, gdzie pani Lee wyła do mikrofonu serenadę do swojego męża. To było już za wiele dla pijanego mnie, więc wymruczałem coś o przewietrzeniu się i opuściłem ten lokal, nieco zataczając się na chodniku.

Ale tu dużo ludzi. Łażą i się kręcą bez sensu. DO DOMU SPAĆ, NIEROBY, JUTRO DO PRACY.

– Jimin–san!

Oderwałem wzrok od jakiejś szczerzącej się do siebie pary, by przenieść go na osobę idącą w moją stronę.

Tylko moja bratnia dusza się tak do mnie zwracała, więc uśmiechnąłem się, gdy Jeongguk zatrzymał się przede mną. Jego twarz przysłaniała nieco czapka z daszkiem, jednak promienny uśmiech był doskonale widoczny.

– Uskuteczniam porwanie – poinformował, nim w ogóle zdążyłem się odezwać.

– JEONG... – zacząłem, chcąc wyrazić moją radość na jego widok, jednak nie dane mi było dokończyć, bo reszta słowa zmieniła się w krótkie krzyknięcie, kiedy nagle jego ręce znalazły się na moim pasie, podnosząc mnie bez większego problemu i przerzucając sobie przez ramię.

Nie wiem czemu, ale niezmiernie mnie to rozbawiło, więc zacząłem się chichrać, patrząc na oddalający się budynek, gdzie siedziała reszta moich współpracowników.

– Gzie mie poryfasz? – zapytałem, machając w stronę budynku, bo czułem, że to jedyna opcja pożegnania się z imprezą.

– Na randeczkę. Będziesz grzeczny, prawda? – poprosił wesoło, a jego dłoń ewidentnie macała moją nogę, co tylko bardziej mnie bawiło. Ale też... podniecało? Chyba tak, bo czułem, jak zaczyna mi się robić cieplej.

– Bęęęęte – zapewniłem, a na zaprzeczenie swoich słów spróbowałem sięgnąć dłonią do jego pośladka, by go poklepać. Niestety nie miałem aż tak długich rąk, więc dotarłem jedynie do kości ogonowej. A to całkiem blisko tych krągłości, na które mogłem patrzeć z tej ciekawej perspektywy.

– A zie na ranteszke?

– Hmm... Przejedziemy się po mieście... Zjemy coś w drive–thru jak chcesz – powiedział, stawiając mnie w końcu na ziemię, przez co musiałem się go złapać na chwilę, gdyż nieco zakręciło mi się w głowie tą kolejną zmianą perspektywy.

Patrzyłem, jak młodszy sięga do klamki i otwiera drzwi, które podniosły się do góry.

Woooooow.

– Śmiało, Jiminnie – zachęcił mnie, na co ja znowu zacząłem się chichrać.

– Mój Jeonggukie sz... sz... szparuje kasą? – wydukałem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę czeka na mnie wnętrze czarnego Maserati Ghibli. No ale nie będę przecież odmawiał, było zbyt piękne. Dlatego zaraz wpakowałem się do środka.

"Take me away" - Jikook/Kookmin, YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz