29 - Hanashi

146 13 12
                                    

4805 słów

~~~~~~~~~~


Jimin:

Szczerze nie sądziłem, że na święta wybierzemy się do Japonii. Kilka dni wcześniej miałem z Kyo dość poważną rozmowę. Nie poruszaliśmy kwestii jego rodziny, odkąd spotkał się ze swoją mamą w czasie jej wizyty w Seulu. Ale od kiedy usłyszałem, że Yoongi zamierza oświadczyć się Jeonggukowi w święta, bardzo chciałem do nich pojechać, by jak najszybciej im pogratulować. Ale też pomyślałem, że to dobra okazja, aby mój ukochany lepiej poznał swoją rodzicielkę. Bo przecież... Ona nie była tą złą. I choć chłopak podkreślał, że to ja i Jeongguk jesteśmy jego rodziną, miałem wrażenie, iż potrzebuje spotkać się z nią jeszcze. A ponoć według kultury zachodu, święta to czas cudu. Może i w tej rodzinie jeden się zdarzy?

Czekaliśmy na sygnał od Yoongiego i Jeongguka, czy na pewno na miejscu nie zastaniemy ojca moich bratnich dusz, bo wtedy odwołalibyśmy nasz lot. Żaden z nas nie potrzebował problemów, a takie spotkanie mogłoby się skończyć spaleniem kogoś. Bałem się, że w takiej sytuacji Jeongguk mógłby nie wybaczyć bratu jego zachowania. Pomimo całej historii, jaką każdy z nich przeżywał z ojcem – Kyo jako oddane, niechciane dziecko i Jeongguk jako wiecznie rozczarowujący go syn (choć żaden z nas nie rozumiał z jakiego powodu) – czułem, że mimo wszystko młodszy z braci mógłby mieć do drugiego uraz za zniszczenie rodziny.

Na szczęście ich gburowaty ojciec postanowił nie spędzać końcówki roku w domu, dlatego dwudziestego szóstego grudnia zapakowaliśmy się w samolot i polecieliśmy do Kioto. Na lotnisku czekało na nas wynajęte auto, na którego widok mój ukochany od razu zaczął kręcić nosem. Nie był to sportowy wóz, do którego przywykł, lecz bardzo zwyczajny Nissan (wiem, bo przeczytałem na znaczku i to ja byłem odpowiedzialny za rezerwację jako jego asystent). Nie widziałem jednak sensu w kombinowaniu, skoro wpadliśmy tu na jeden nocleg i mieliśmy spędzić czas raczej w domu. No chyba, że Jeongguk będzie chciał nas wyciągnąć na jakieś szybkie zwiedzanie, ale naprawdę wolałem, by Kyo poświęcił ten czas swojej mamie.

– Nissąąą. Moja ulubiona marka samochodów – stwierdził mój chłopak, kiedy już ruszyliśmy, klepiąc kierownicę. Trochę agresywnie, jakby zamierzał ukarać auto za bycie „powolnym elektrykiem". – Szarjooo supoooo – mruczał tam coś niby po japońsku.

– Kyo, proszę cię. Jeszcze nie jesteśmy nawet na miejscu, a ty już emanujesz agresją... – zauważyłem, niezbyt zadowolony jego postawą. Ale trochę już go znałem i wiedziałem, że w ten sposób markuje lekki stres.

– Bo to NissĄĄ – mruknął, akcentując śmiesznie nazwę tej marki. – Najlepszy samochód! – dodał ironicznie, podgłaśniając nieco radio i ruszając głową w rytm jakiejś elektro muzyki.

– Chcesz się przesiąść? Mogę prowadzić.

– Nie, nie. Bo jeszcze jego moc cię pokona, Minnie.

Jego komentarz mnie serio wkurzył. Rozumiem, że stres i w ogóle, ale no kurde!

– O wow, właśnie dostałem rykoszetem, nawet nie wiem za co – fuknąłem oburzony i obrażony odwróciłem się w stronę drzwi, aby podkreślić, że mocno przesadził.

– Opanowałbyś te 60 koni mechanicznych? No przecież nie. Ja mu ledwo daję radę – ironizował dalej, najwyraźniej świetnie się bawiąc, komentując mój sposób prowadzenia.

Miło wiedzieć, że uważa mnie za tak beznadziejnego kierowcę.

Nie odzywałem się na to, podziwiając krajobrazy za oknem.

Jeongguk miał rację, że jest to naprawdę piękne miejsce i założę się, że wiosną i latem wygląda jeszcze bardziej bajkowo.

Już nawet nie reagowałem na drifty na zakrętach, które młodszy uskuteczniał.

"Take me away" - Jikook/Kookmin, YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz