Epilog 1

213 13 22
                                    

6218 słów

I lecimy z pierwszym epilogiem :D

~~~~~~~~~~~



5 LAT PÓŹNIEJ

Jimin:

Od mojego obudzenia się w szpitalu po porwaniu minęło pięć lat. W tym czasie naprawdę wiele się zmieniło. Dwa lata. Tyle czasu zajęło mi wrócenie do wyglądu sprzed tamtych nieszczęsnych walentynek. Bez blizn i przebarwień, które usunięto laserami w laboratorium Kyo. Bez peruki, którą zastąpiły naturalne, ciemne włosy. Bez skóry odklejającej się w losowym momencie. Kolejny rok, abym mógł wrócić do równowagi psychicznej i powiedzieć, że wszystko jest już w porządku. Już nie ukrywałem się pod kocami, bluzami i kapturami przed oczami ludzi, a w szczególności nie przed moim ukochanym. Bezpieczeństwo było teraz jednak priorytetem, z którym się nie kłóciłem. Wcześniej w milczeniu godziłem się na ciągle śledzących mnie ludzi Kyo, których nawet nie widziałem. Teraz miałem otwarcie przydzielonych trzech ochroniarzy, z których jeden zawsze był blisko, w zasięgu mojego wzroku. Towarzyszyli mi na uczelni, na zakupach, imprezach ze znajomymi, czy w odwiedzinach u rodziny lub mojej bratniej duszy. Miałem też specjalne breloczki, zaczepione do telefonu i kluczy, bym w razie czego mógł szybko wezwać pomoc. A pod skórę, po kilku dniach namowy, wszczepiono mi nadajnik. Na wszelki wypadek. Wróciłem na uczelnię po wypadku, kiedy jeszcze byłem w trakcie leczenia, aby mieć czym zająć moją głowę. Szybko obroniłem pracę dyplomową, a następnie zrobiłem kolejny stopień naukowy, częściowo zdalnie, za co Kyo znów wyłożył pewną sumkę, by mi to umożliwić. Nie zawsze byłem w stanie pojechać na uczelnię z powodu mojego stanu psychicznego, dlatego była to bardzo dobra opcja.

Kiedy wyszedłem już na prostą, chciałem pójść na doktorat, ale wtedy mieliśmy z moim mężem długą i szczerą rozmowę o tym, jak widzimy nasze dalsze wspólne życie. Jak je sobie wyobrażamy. I pojawił się temat dzieci. Nasza bratnia dusza, razem z Yoongim, zdecydowali się na surogatkę, która rok wcześniej urodziła im śliczną dziewczynkę, której biologicznym ojcem był Min. Ale ja nie mogłem się do tego przekonać. Kyo nie chciał dać swoich genów do rozmnożenia, by nie sprowadzić na dziecko jego własnych problemów, a ja nie uważałem, bym był dobrym materiałem do powielenia. Dlatego namówiłem go na adopcję. Nie było to trudne, bo wiedział doskonale, co to znaczy dla dziecka bycie oddanym do sierocińca. Dlatego jeszcze w tym samym tygodniu zdecydowaliśmy się na wizytę w placówce i rozpoczęcie całej procedury adopcyjnej. I tak do naszego domu wprowadzili się pięcioletni Hyunjin i dwunastoletni Changbin, którzy przez kolejny rok stali się naszymi ukochanymi synami, bez których nie wyobrażaliśmy już sobie życia. Miałem wrażenie, że Kyo, który bardzo się obawiał swojej nowej roli, jako ojca, nie mając przecież dobrego przykładu tej roli, dzięki obecności naszych chłopców bardzo wydoroślał, choć oczywiście już od tych kilku lat zachodziły w nim zmiany. Z dobrego na coraz lepsze. Nawet jeśli nadal lubił eksperymentować ze swoimi plazmidami, dodając sobie różnych supermocy, to ostatecznie skupił badania na możliwości prowadzenia normalnego życia, dzięki czemu uzyskano plazmidy, które mógł wstrzykiwać w bezpiecznej ilości, a działały cały dzień. Dzięki temu rękawiczki nosił już tylko po to, by nie straszyć ludzi pęknięciami.

Wracając jednak do naszych synów – obecnie sześcioletni Hyunjin trafił do domu dziecka niedługo po narodzinach. Changbin był bardzo chorowity, gdyż matka nie dbała o nich tak, jak powinna, często chodził głodny, przez co jego organizm nie radził sobie z najsłabszymi infekcjami. Ich matka zostawiła ich w sierocińcu, bo miała dość życia po utracie bratniej duszy i chciała pozbyć się „balastu", który stanowiły dzieci. Przynajmniej tak myśleli pracownicy ośrodka. Ale niedługo później dowiedzieli się, że popełniła samobójstwo.

"Take me away" - Jikook/Kookmin, YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz