Rozdział 4. TERAZ.

632 35 2
                                    

Stoję w parku i patrzę jak kolejny pomarańczowy liść spada z drzewa kołysząc się lekko na wietrze. 

Świecące od rana słońce przyjemnie ogrzewa twarz, a jego promienie w ujmujący sposób podkreślają złote kolory jesieni.

Nagle z letargu wyrywa mnie krzyk Victorka.

- Mamuś! Tim zabrał mi mojego liścia!

Przewracam oczami na tę wiadomość.

- To weź sobie innego. – kwituję, czym wywołuję triumfalny uśmiech na twarzy Timmiego.

- NIE! Chcę tamten. – nie poddaje się mały Vicky.

Biorę głęboki oddech i spoglądam na mojego średniego syna. – Oddaj bratu liścia.

- Ale mamoooo. Teraz jest już mój. – odpowiada, po czym odwraca się w stronę brata i wytyka do niego mały języczek jednocześnie ruszając do ucieczki. 

Jego młodszy braciszek jest jednak bardzo zawzięty, więc śmiało rusza za nim wydając z siebie groźne warczenie. 

Pozostałe rodzeństwo ma różnorodne podejście do sprawy. 

Najstarszy Theo patrzy na rozgrywającą się scenę z politowaniem, po czym bezceremonialnie odwraca się w drugą stronę, bierze do ręki patyk i zaczyna nim wymachiwać naśladując walkę rycerską. 

Bliźniacza siostra Victora – Vivienne chichocze tak głośno, że przewraca się na pupę i wymachuje wesoło nóżkami.

- Macie w tej chwili się uspokoić! Mało jest tutaj liści? Znajdźcie sobie nowe. – rzucam ostro, ale potrafię myśleć tylko o tym jak urocza jest ta czwórka i że kocham ich najbardziej na świecie.  

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz