Rozdział 23. WTEDY.

406 27 7
                                    

- Już wychodzę! – Zawołałam do mamy i Mike'a, którzy czekali na mnie przed drzwiami łazienki. Była sobota i w trójkę obchodziliśmy urodziny brata. Mieliśmy iść do jego ulubionej burgerowni, a później obejrzeć w domu film.

Było naprawdę fajnie. Byłam szczęśliwa, że mogę spędzić ten dzień w takim gronie, bo brakowało mi ich towarzystwa.

Kiedy usiedliśmy na kanapie z górą popcornu, czekoladek i żelków poczułam spokój i wdzięczność. 

Jednak wszystko zmieniło się, kiedy na ekranie pojawił się tytuł filmu: „Troja". Moje myśli od razu powędrowały ku brunetowi, który kilka tygodni wcześniej pomógł mi na lekcji historii. Niby było to niedawno, a tyle od tej pory się wydarzyło, jakby minęły całe wieki. Chwilę później moim oczom ukazał się sam Brad Pitt, a wtedy z kolei zaczęłam wspominać wypad z Zach'iem do kina.

Miał rację – co ja najlepszego wyrabiałam?

- Sammy? Wszystko dobrze? – Zapytała Jackie wkładając sobie do ust kolejne ziarenka popcornu.

- Eee? Co? Tak, tak, wszystko dobrze.

- Oglądasz w ogóle? – Zapytał z wyrzutem Mike. – Gapisz się na telewizor, ale myślisz chyba o czymś innym.

- Nie prawda. – Skłamałam, biorąc przekąskę. I w tamtym momencie podjęłam decyzję co do następnego dnia.

Film się skończył i mama oznajmiła nam, że jest umówiona i wychodzi. Niezwykle mnie to zdziwiło, bo ostatnio rzadko się to zdarzało, ale wyglądało na to, że jest w dobrej formie i wszystko zaczyna się układać. Cieszyłam się z jej szczęścia.

Z niezapowiedzianą wizytą wpadli do nas Bliźniaki i Jeff wraz z całą kratą piw, więc reszta wieczoru upłynęła nam na graniu w Tekkena, w którego kilka razy udało mi się ich rozwalić, dzięki mojej niezawodnej metodzie grania – nawalaniu w pada na oślep.

- To jest jakiś bezsens, że ona tak wygrywa. Nie mam nawet szans, żeby wykonać jakąś dobrą kombinację. – Burknął wkurzony Jeff, kiedy po raz trzeci z nim wygrałam.

- Jesteś słaby i tyle. – Wytknęłam mu język.

Siedzieliśmy tak do północy i miałam już dosyć, więc pożegnałam się z nimi i poszłam do siebie. Po drodze zajrzałam do pokoju mamy, ale ciągle jej nie było, więc zmartwiona napisałam jej smsa:

Do Mamcia:
Mamuś, gdzie Ty jesteś? Martwię się.

Odpisała po kilku minutach, kiedy już leżałam w łóżku:

Od Mamcia:
Wrócę trochę później. Nie czekaj na mnie. Mama.

***

Następnego dnia obudziłam się wcześnie, z konkretnym planem do zrealizowania. Nie chciałam jednak wyjść na wariatkę, więc postanowiłam, że poczekam do południa, bo kto wstaje w niedzielę z samego rana.

Było zaledwie dwie minuty po dwunastej gdy wysłałam Zach'owi wiadomość z prośbą o spotkanie. Po czternastej i piętnastu smsach i połączeniach później byłam już zdesperowana.

Przebrałam domowy dres na jeansy z wysokim stanem, krótki błękitny top na ramiączkach i tego samego koloru conversy. Chwyciłam telefon i wybiegłam z domu.

Nie miałam jeszcze prawka, więc nie mogłam pojechać autem, zatem został mi tylko autobus.

Udałam się na odpowiedni przystanek i podjechałam możliwie jak najbliżej miejsca, do którego zamierzałam się udać. Godzinę od wyjścia z domu stałam już pod drzwiami posiadłości Benjiego, bojąc się przez nie przejść, bo nie wiedziałam co mogę za nimi zastać. 

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz