Rozdział 38. WTEDY.

606 25 1
                                    

Nie wiem jak długo siedziałam na schodach zanosząc się od płaczu. Czy to były sekundy, minuty, a może godziny?

Nie mogłam uwierzyć, że chłopak od którego powinnam była trzymać się z daleka, a którego dopuściłam do swojego życia potraktował mnie w ten sposób.

I jeszcze próbował mi wmówić, że się o mnie martwi!

Nawet nie chodziło już tylko o niego. On zabronił mi się widywać z nimi wszystkimi. Z moimi przyjaciółmi.

Skoro on nie chciał mieć ze mną kontaktu, to nie! Ale nie może mi wybierać znajomych.

Nie zamierzałam tego tak zostawiać.

Nagle za moimi plecami otworzyły się drzwi, a przez nie wyszła mama, za którą stanął John.

Jeszcze on był mi tutaj potrzebny.

- Córeczko! – Zawołała mama, podbiegając do mnie i mnie tuląc. – Co się stało? Na kogo tak krzyczałaś?

Czyli wszyscy słyszeli. Pięknie, kurwa.

Nie odpowiadałam, więc pytała dalej.

- To ten chłopak na motorze?

Chciałam się zapaść pod ziemię. Wyglądało na to, że Jackie nie była tak łatwowierna jak mi się zdawało.

W dalszym ciągu milczałam.

- Przyniosę ci sweterek, cała się trzęsiesz!

Zostawiła mnie ze swoim facetem, a on zszedł ze schodów i stanął naprzeciwko mnie.

- Gdzie on jest? – Zapytał, miał zacięty wyraz twarzy.

- Kto? – Udawałam głupią.

- Jax. Gdzie on jest?

Co? Kurwa, o co tu chodzi?

- Nie znam żadnego Jaxa.

Mężczyzna chwilę patrzył na mnie ze skupieniem, po czym wybuchnął śmiechem, od którego skóra jeżyła się na głowie.

- Posłuchaj mnie, gówniaro. A może Harley Quinn?

Ja pierdolę.

Moje serce zaczęło wybijać niespokojny rytm.

- To, że twoja matka jeszcze nie wie z kim jej córeczka się zadaje, to nie znaczy, że to się nie zmieni. Nie ma cię całymi dniami w domu. Przyjeżdżają do ciebie kumple podejrzanie drogimi samochodami. Ostatnio się zmieniłaś. Komu uwierzy?

Miał rację.

- Czego chcesz?

- Wystawisz mi go.

Co?

Nie zdążył przekazać mi szczegółów swojego diabelskiego planu, bo akurat mama dołączyła do nas z moim błękitnym sweterkiem.

- Co masz taką minę? – Zapytała mnie.

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego wstałam, wyrwałam jej okrycie z rąk i wbiegłam do swojego mieszkania. Skierowałam się prosto do toalety i ledwo zdążyłam. Zwróciłam całą zawartość żołądka, rzygałam jak kot.

***

Z tego stresu tak się rozchorowałam, że przez cały tydzień nie wychodziłam z pokoju.

Trzeciego dnia mojej niby jelitówki mama zadzwoniła po Alli i Bliźniaków, bo nie chciałam nawet z nikim rozmawiać.

Przynieśli ze sobą prowiant, żeby zmusić mnie do jedzenia. Allison bez słowa zaczęła wyciągać z torby i kłaść na stół biszkopty, krakersy i... nastea.

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz