Rozdział 5. WTEDY.

706 32 14
                                    

Pierwszy tydzień szkoły przebiegł pozytywnie. 

Obiekt moich zmartwień ani razu nie pojawił się na naszych wspólnych zajęciach, toteż byłam w pełni wyluzowana i skupiłam się na poznawaniu nowych znajomych i nauczycieli. 

Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle się tu uczą, bo ani razu ich nie spotkałam na korytarzu. Nie to, żebym jakoś specjalnie się rozglądała.

Na większości zajęć siedziałam w ławce z Amber i chociaż nie powiedziałabym jej tego, to nawet polubiłam tę jej paplaninę o tym z kim się spotykała, na jakich imprezach była i jakie ciuchy kupiła. 

***

Nie wiedzieć kiedy nadszedł piątek, a z nim wyczekiwane przez cały tydzień spotkanie integracyjne.

Odbyło się na znanej w Gold Beach polanie na górce przy lesie. Mieszkańcy nazywali to miejsce Train Hill, z powodu pociągu jeżdżącego u podnóża góry. W nocy, gdy było ciemno pojazd zawsze trąbił w tym samym miejscu sygnalizując swój przejazd, a jego dźwięk roznosił się echem sprawiając wrażenie jakby pociąg jechał przez sam środek polany. 

Zazwyczaj było tam sporo osób, ale tym razem całą grupę stanowił nasz rocznik.

Rozpaliliśmy ognisko, piliśmy piwo, śmialiśmy się i było w porządku. 

Mark, Kasper i Jerry byli na tyle pijani, że w pewnym momencie Jerry zaczął wchodzić na drzewo, a Kasper oznajmił, że jest mistrzem skoków przez ognisko co nieudolnie starał się zaprezentować.

- Wam już do reszty odbiło? Zaraz komuś coś się stanie. Ledwo stoicie na nogach, a takie rzeczy wyprawiacie? – Martwiłam się jak zwykle o wszystkich.

- Wyluzuj Blake, nikomu nic nie będzie. – Spojrzałam na Marka mrużąc oczy. Toczyliśmy przez chwilę walkę na spojrzenia, którą niebieskooki ostatecznie wygrał.

Wydęłam usta i stanęłam obrażona przy ogniu żeby się ogrzać, bo byłam typem zmarzlaka.

Nagle na horyzoncie pojawiła się męska sylwetka. Zmrużyłam oczy próbując się przyjrzeć do kogo należy. 

Moją uwagę przykuła prawa ręka chłopaka, w której trzymał małą butelkę z nestea. 

Zdziwiłam się, bo nikt nie mówił, że do nas dołączy. 

Kiedy był bliżej rozpoznałam w nieznajomym Jacksona. 

Miał na sobie ciemne jeansy, czarną bluzę z kapturem z kolorowym logiem na plecach „Jordan 23" i czarne Jordany stay loyal. Dodatek klasycznych Ray-banów , pomimo panującego półmroku, powodował, że wyglądał tak dobrze, że zastanawiałam się jak w ogóle można być takim przystojnym. 

Chociaż nie dałam tego po sobie poznać to cała się spięłam, i nic nie mogłam poradzić na taką reakcję. Nie byłam w tym odosobniona, bo usłyszałam, że niektóre rozmowy przycichły.

Nie witając się z nikim podszedł od razu do chłopaków i zaczęli rozmowę. Dusząc w sobie negatywne emocje odwróciłam się do Natalie, która siedziała obok i rozpoczęłam rozmowę, aby jakoś zająć myśli. Obgadywałyśmy właśnie nauczycielkę biologii, kiedy poczułam znajomy zapach trawy. 

Już przylazł i się zaczęło – Pomyślałam zła, dziwiąc się jak sama obecność tego chłopaka na mnie wpływa, bo przecież nie zamieniłam z nim nigdy słowa. 

Dwie godziny później zaczęliśmy się zwijać, pamiętając o posprzątaniu i ugaszeniu ogniska i każdy poszedł w swoją stronę. 

Schodziłyśmy właśnie z górki z Camillą, śmiejąc się z Petera, który się upił i potrzebował pomocy chłopaków, żeby zejść z góry,  kiedy dziewczyna zapytała:

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz