Rozdział 17. WTEDY.

444 27 3
                                    

Ten tydzień minął mi zadziwiająco szybko. Nie robiłam nic szczególnego za wyjątkiem chodzenia do szkoły i odrabiania fury prac domowych. 

Od niedzieli poza krótką wymianą zdań:

Do piszemy kurwa tutaj:
Jak tam zdrówko Chlejusy? Bo ja czuję się rewelacyjnie :D

Od Alli:
S! Wody!

Od Ethan:
Spierdalaj.

nie miałam kontaktu z przyjaciółmi, ale byłam już przyzwyczajona, że w tygodniu jest czas na szkołę, a nasze spotkania, poza małymi wyjątkami, ograniczały się raczej do weekendów i wakacji.

W poniedziałek, kiedy szłam na lekcje opowiadając pokrótce Markowi o minionej imprezie czułam lekkie podenerwowanie na myśl o spotkaniu z Amber. Do naszej konfrontacji doszło jednak dopiero w czwartek, bo wcześniej była nieobecna, jak przekazał nam wychowawca „z powodu choroby". 

Kiedy minęło już pięć minut drugiej lekcji, otworzyły się drzwi, a w nich stanęła ubrana w różowy welurowy dres blondynka. Obrzuciła wzrokiem całą salę, po czym zatrzymując go na mnie ruszyła w moim kierunku. Rzuciła krótkie „Przepraszam za spóźnienie" i nie zatrzymując się dotarła do naszej ławki zajmując miejsce obok mnie. 

Położyła swoją dużą złotą torebkę na stole, wyciągnęła z niej zeszyt i długopis, a następnie skupiła wzrok na nauczycielu. Kątem oka ją obserwowałam, bo byłam ciekawa jak się wobec mnie zachowa. Najwyraźniej przyjęła bierną postawę, co pasowało mi tylko przez pierwsze piętnaście minut, bo nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej wyciągnęłam kawałek papieru i napisałam szybką notatkę:

„Chyba musimy pogadać". Zgięłam kartkę w pół i przeciągnęłam po stole w jej kierunku. Teatralnie przewróciła oczami, ale błyskawicznie przeczytała co do niej napisałam. Wzięła do ręki długopis, zanotowała odpowiedź i podała mi świstek, który odwinęłam i przeczytałam:

„Na przerwie. Tylne boisko".

Pokiwałam delikatnie głową na znak potwierdzenia i do końca lekcji kręciłam nogami pod ławką nie mogąc się doczekać dzwonka.

***

Stałam pod ścianą szkoły grzebiąc butem w piasku i obserwując jak coraz to więcej osób wychodzi na zewnątrz do miejsca nazywanego przez wszystkich palarnią. Nauczyciele o nim wiedzieli, ale dopóki sprzątaliśmy po sobie udawali, że nic nie widzą. 

Po kilku minutach zauważyłam platynowe włosy, których właścicielkę oczekiwałam. Podeszła do mnie dumnie trzymając brodę w górze. Zawsze była taka pewna siebie, czego jej zazdrościłam.

- Blake, gadaj szybko, bo muszę jeszcze poprawić makijaż.

Serio?

- Miło, że tobie też zależało na tej rozmowie. – Parsknęłam. - Będę się streszczać. Słuchaj. Nie wiem czy masz do mnie jakiś problem, ale zauważyłam, że od pewnego czasu zaczęłaś się wobec mnie dziwnie zachowywać. Wydaję mi się, że powinnyśmy to sobie wyjaśnić z uwagi chociażby na to, że siedzimy na wielu lekcjach w jednej ławce.

- Ale ty spostrzegawcza. – Rzuciła prześmiewczo. – Właściwie to miałam mały problem, ale już nieaktualne. – Powiedziała i uśmiechnęła się zuchwale.

- Nieaktualne? – Zapytałam, nie wiedząc co właściwie ma na myśli.

- Co tam u Zacha? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie z kąśliwym uśmiechem i wtedy wszystko stało się jasne. Nie chciałam jednak dać jej satysfakcji, więc postanowiłam być taką samą suką jak ona:

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz