Rozdział 8. WTEDY.

644 27 11
                                    

Następnego dnia obudziłam się już o szóstej rano. 

Leżałam w łóżku rozmyślając o tym jakie życie nastolatki jest ciężkie, a kiedy budzik zadzwonił sygnalizując godzinę siódmą postanowiłam wstać i się ogarnąć. 

Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Owinęłam mokre włosy ręcznikiem, narzuciłam szlafrok po czym wróciłam do pokoju żeby wyszukać wygodne ubranie. 

Mój wybór padł na ulubione jasne jeansy z wysokim stanem, krótki biały t-shirt i rozpinaną bluzę Nike w kolorze brzoskwiniowym. 

Ubrałam się, po czym wróciłam do łazienki żeby wysuszyć włosy. Były bardzo długie, więc zajmowało to dość dużo czasu. Na szczęście nie musiałam z nimi robić nic więcej, bo susząc je z głową spuszczoną do dołu naturalnie ładnie się układały. 

Wykonałam delikatny makijaż, którego głównym akcentem były usta w kolorze brzoskwiniowym. 

Sprawdziłam zawartość białego plecaka, do którego dorzuciłam telefon, po czym ubrałam tenisówki w tym samym kolorze.

Wyszłam z domu zamykając po cichu drzwi. 

Przy furtce czekał już Mark, który zajęty był pisaniem na telefonie. Podeszłam witając się z nim krótkim – Cześć. – co skwitował krótkim kiwnięciem nie odrywając wzroku od iPhone'a.

- Czy możesz mi już wyjawić jaki mamy plan?

Na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Ale odpowiedział tylko tajemniczo:

- Oj zobaczysz, zobaczysz. Ale na pewno będzie miło. – Po czym ruszyliśmy w kierunku domu mojej przyjaciółki. 

Byliśmy już w połowie drogi, gdy dosłownie wpadła na nas zza zakrętu. 

Miała na sobie śliczną czerwoną sukienkę w białe stokrotki i conversy w kolorze kwiatków. Wyglądała bardzo uroczo. Jak zwykle. 

Podarowała nam szeroki uśmiech i kładąc ręce na biodrach powiedziała:

- Mam nadzieję, że macie dla mnie wystarczające usprawiedliwienie na odwołane zakupy.

- Będą panie zadowolone. – Odpowiedział krótko niebieskooki po czym zaczął iść w stronę szkoły, trzymając w rękach swój telefon.

- Gdzie idziemy? – Zapytałam chłopaka zdziwiona kierunkiem, który wybrał.

- Train Hill.

- Ktoś jeszcze będzie?

- Nie.

Ale on dzisiaj rozmowny. 

Spojrzałyśmy na siebie i równocześnie wzruszyłyśmy ramionami. Podczas drogi opowiadaliśmy Allison naszą ostatnią imprezę klasową w tamtym miejscu, oczywiście pomijając mój upadek, o którym wiedziałam tylko ja i czego nie zamierzałam zmieniać.

Kiedy dotarliśmy do celu Mark wyjął z plecaka koc i... blanta. 

Nie byłam przekonana, bo nie robiłam za często takich rzeczy, ale tego dnia postanowiłam zrobić wyjątek. 

Odpalił go, po czym podał brunetce. Dziewczyna zaciągnęła się i podała dalej do mnie.

Poczułam w brzuchu dziwne uczucie zdenerwowania, ale również się zaciągnęłam co wywołało u mnie atak kaszlu. 

Alli skwitowała to głośnym parsknięciem, a chłopak mruknął pod nosem – Amatorszczyzna. - 

Byliśmy w małym gronie, więc czułam się swobodnie i nie przejmowałam się ich reakcją.

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz