Rozdział 1. WTEDY.

1.3K 36 16
                                    

Stałam przed lustrem w małym i ciemnym przedpokoju dokonując ostatnich poprawek. Był pierwszy września, a ja zaczynałam nową szkołę i chciałam wyglądać dobrze. 

Na tę okazję wybrałam delikatny makijaż w kolorze nude, w którym czułam się najlepiej. Kolejny raz poprawiałam palcami moje długie do połowy pleców blond włosy spoglądając w lustrze na swoje odbicie z miną pt. „lepiej już nie będzie", kiedy usłyszałam:

- Samantho, znowu nie dokończyłaś śniadania.

Wywróciłam oczami. Znowu ta sama gadka na temat jedzenia.

- Babciu nie zdążę, już jestem spóźniona. Zjem jak wrócę.

Z tymi słowami odwróciłam się na pięcie i  nie pozwalając jej dokończyć zgarnęłam torebkę i wybiegłam z domu. 

Pogoda była ładna, dlatego ucieszyłam się, że wybrałam krótkie czarne garniturowe spodenki, białe vansy i oversizową koszulę w tym samym kolorze. 

Słońce przyjemnie świeciło w twarz, a wiatr lekko rozwiewał włosy. Wzięłam głęboki oddech na odwagę i ruszyłam chodnikiem w odpowiednią stronę. Na szczęście szkoła znajdowała się tylko kilometr od mojego domu. 

Byłabym bardzo zadowolona gdyby nie jeden mały szczegół. Prawda była taka, że nie zjadłam tego pieprzonego śniadania, bo chciało mi się wymiotować z nerwów. To pierwsza szkoła, w której będę sama, bez mojej drugiej połówki. 

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu zwiastujący nową wiadomość.

Od Alli:
Zesrana ze strachu?

Zaśmiałam się pod nosem. Nikt inny nie znał mnie tak dobrze jak ona. 

Z Allison Watson przyjaźniłyśmy się od przedszkola, kiedy to w pierwszym tygodniu z ustami pełnymi czekoladą  zostałyśmy przyłapane na wyjadaniu ukradzionych cukierków przeznaczonych dla całej grupy. Pani nakrzyczała na nas tak, że obie się rozpłakałyśmy ale do dziś mile wspominam tę sytuację bo dziwnym zrządzeniem losu zbliżyła nas do siebie. 

To właśnie dla niej zarezerwowane było miano mojej drugiej połówki.

Do Alli:
I to jeszcze jak. Jestem już w połowie drogi, a dalej słyszę krzyki Lucille. Co w końcu ubrałaś?

Moja przyjaciółka była piękną wysoką brunetką, za którą uganiali się wszyscy osobnicy płci przeciwnej i nie tylko. Z moimi prostymi jak druty włosami zawsze zazdrościłam jej pięknych loków. Należała do drużyny siatkarskiej w naszym mieście przez co była popularna i lubiana.

Dodatkowo miała świetny gust jeśli chodzi o ubrania, a co istotne miała na to pieniądze. Wujek George miał dobrze prosperującą własną firmę budowlaną w kilku stanach, która ciągle się rozwijała. Allison wraz ze swoją starszą siostrą miały w przyszłości przejąć firmę po ojcu dlatego zamiast publicznego liceum wybrała prywatną szkołę na końcu miasta. 

Poprzedniego dnia przez prawie trzy godziny wybierałyśmy dla niej stylówkę.

Od Alli:
Znowu nie jadłaś?

Przewróciłam oczami. Miałam już przygotowaną ciętą ripostę, jednak ta musiała poczekać.

-HEJ! Blake!

Odwróciłam się szukając źródła zakłócenia mojego spokoju.

Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam mojego sąsiada Marka Gibsona. 

Chodziliśmy razem do poprzedniej szkoły, więc szczerze mnie ucieszyło gdy na liście osób przyjętych odnalazłam jego nazwisko .

Gibson był średniego wzrostu szatynem o niebieskich oczach. 

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz