W poniedziałek obudziłam się z uśmiechem na ustach. To był cudowny weekend. Piątkowy wieczór spędziłam z mamą, sobotę z przyjaciółką, a w niedzielę byłam u taty jednocześnie przerywając swojego focha, a to jak bardzo zrobiło mi się lżej na sercu utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma co się dąsać na rodziców, bo oboje byli teraz szczęśliwsi.
Ubrałam krótkie jeansowe spodenki, zieloną bluzę, która podkreślała kolor moich oczu i białe sneakersy. Włosy zaplotłam w warkocza, zrobiłam lekki make up i wyszłam z domu. Z uśmiechem podeszłam do furtki widząc czekającego na mnie Marka.
- Yo, yo. – powiedziałam, szczerząc się jak kretynka i wkładając na nos moje Ray bany ze złotymi oprawkami.
- O, ktoś tu jest w dobrym humorze. Chcę wiedzieć czemu?
- Po prostu. Miły weekend.
Kiedy zapytał co takiego robiłam, wyjaśniłam mu, że pogodziłam się z rodzicami.
- Współczuje, że się rozwodzą, ale wygląda na to, że wyjdzie im to na dobre.
Pokiwałam tylko lekko głową, bo nie chciałam już o tym dłużej rozmawiać. Chłopak opowiadał mi o tym, jak przez cały weekend jarał blanty i grał w jakieś RPG i nim się obejrzeliśmy staliśmy już pod salą.
Lekcje tego dnia mijały bardzo szybko. Kiedy nauczycielka biologii omawiała funkcje mitochondriom poczułam jak mój telefon wibruje. Oczy wyszły mi z orbit, kiedy okazało się, że dzwoni do mnie Jackson. Początkowo pomyślałam, że się pomylił, więc zignorowałam połączenie, ale po chwili zadzwonił ponownie. Ciekawość mnie zżerała, więc podniosłam wysoko rękę, co nie spodobało się Pani Huber.
- Tak, Samantho?
- Czy mogę iść do toalety?
- Za piętnaście minut kończy się lekcja.
- Nie wytrzymam. – Nie poddawałam się. Kobieta głośno westchnęła, ale zmiękła:
- Dobrze, ale wracaj szybko.
Nie tracąc czasu schowałam telefon wkładając go w spodnie i zasłaniając bluzą, zignorowałam pytające spojrzenie Amber i wybiegłam z sali. W międzyczasie telefon przestał już dzwonić, więc wybrałam numer chłopaka i wykonałam połączenie. Odebrał od razu:
- Cześć Laleczko.
Słysząc jego głos i zdrobnienie jakiego względem mnie używał zrobiło mi się strasznie gorąco i nogi mi zmiękły. Momentalnie przywołałam się do porządku, wściekła na ten niekontrolowany epizod i chcąc brzmieć obojętnie powiedziałam chłodno:
- Czego chcesz?
- Dlaczego od razu tak nieuprzejmie?
- Nie mam cza.. – Nie dokończyłam, bo wciął mi się:
- Wyjdź przed szkołę. Czekam na ciebie.
Odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na niego nie zdziwieniem myśląc, że się przesłyszałam.
- Że co? Przecież ja mam lekcje.
- To się zerwij. – Powiedział, jakby to była oczywista sprawa.
Ani trochę mi to nie pasowało, bo tego dnia miałam jeszcze dwie lekcje, ale wizja spędzenia z nim chociaż kilku minut była zbyt kusząca.
- Ok, ale jak będzie przerwa. – Powiedziałam wracając w kierunku klasy.
- Skoro musisz. – Stęknął, a ja bez pożegnania zakończyłam połączenie.
Kiedy usłyszałam dzwonek ekspresowo się spakowałam i wybiegłam z budynku. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o powodzie tej zaskakującej wizyty.
CZYTASZ
Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]
RomanceSamantha Blake jest cichą, choć pyskatą dziewczyną. Ma trójkę przyjaciół i głównie obraca się w męskim towarzystwie za sprawą starszego brata. I choć wydawać, by się mogło, że nie ma nudnego życia wszystko się zmienia, gdy zaczyna nową szkołę. Zauw...