ROZDZIAŁ 11

643 40 0
                                    

📍Sao Paulo, Brazylia

Na lotnisku jak zawsze powitały ich tłumy. Manon ze spokojem zatrzymywała się co kawałek, żeby zrobić zdjęcie z fanami, bądź podpisać im to co przynieśli. Za każdym razem było tak samo, ale nie narzekali, bo przecież ci ludzi to jedna z nieodłącznych części jakiegokolwiek sportu i bez nich nie miałoby to większego sensu.

Droga do domu rodzinnego na szczęście nie zajmowała długo z lotniska i zaraz Manon wjechała na teren posiadłości.

- Witamy w domu- zaśmiała się, parkując.

- Myślisz, że się domyślili, że przyjedziemy wcześniej?- zapytał radośnie Tony.

- Myślę, że nie, bo tak to przyjechaliby po nas na lotnisko.

- Racja.

Wzięli swoje małe bagaże i ruszyli ku wielkim drzwiom starego, przytulnego domu. Manon uwielbiała ten budynek i wszystko co do niego należało. Ogromny taras na którym kochali wszyscy razem przesiadywać i jeszcze większy ogród, roztaczający się wokół. Nie brakowało również basenu odpowiedniej wielkości, boiska do siatkówki, kortu tenisowego, szklarni z kwiatami i wielu innych pięknych akcentów. Ulubionym punktem domu dla Manon była jednak ta szczelnie zapchana kwiatami szklarnia ze sztucznym strumykiem. To było miejsce, w którym mogła przesiadywać długie godziny, a i tak nigdy jej się to nie nudziło. Tak, bardzo kochała kwiaty i miała ich wszędzie mnóstwo. Sam ogród był wypełniony wszelkimi gatunkami roślin, a dzięki nim od razu można było poczuć piękną słodką woń kwiatów. Dom został wzniesiony w charakterze "old mony", jak to ludzie mówią, ale miał głównie za zadanie pomieścić całą dużą rodzinę oraz zapewnić wszystkim wystarczającą ilość miejsca.

Okna ciągnące się od ziemi, aż po sufit przez cały dom, masywne pięknie zdobione drewniane schody, marmurowe posadzki, zabytkowe ozdoby w postaci znanych obrazów, waz i figurek, poustawiane w każdym wolnym miejscu rośliny i starannie dobrane meble

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Okna ciągnące się od ziemi, aż po sufit przez cały dom, masywne pięknie zdobione drewniane schody, marmurowe posadzki, zabytkowe ozdoby w postaci znanych obrazów, waz i figurek, poustawiane w każdym wolnym miejscu rośliny i starannie dobrane meble. Tak, to właśnie było życie Manon. Całym sercem kochała to miejsce i ludzi, którzy zawsze tu byli. Przechodząc tak po pomieszczeniach dziewczyna przypominała sobie swoje dzieciństwo i każdą spędzone tu chwile.

W końcu dotarli do ściany okien, które jednocześnie były wyjściem do ogrodu. Cicho pokonali przeszkloną część i wyszli na taras, gdzie siedziała ich rodzina, śmiejąc się i rozmawiając.

- To już nikt nie raczy nas powitać?- odezwała się w końcu Manon, szeroko się uśmiechając. Od razu wszyscy domownicy zwrócili się ku nim i obdarzyli zdziwionym spojrzeniem. Wyraz ten jednak szybko ustąpił miejsca szczerej miłości i radości.

Pierwsza poderwała się oczywiście Mer, skacząc i krzycząc. Zaraz dopadła się od swojej kuzynki i zamknęła w szczelnym uścisku.

- Ari! O mój boże! Tak się cieszę! Tęskniłam ty wiedźmo- śmiała się Palmer, dalej tuląc się do kuzynki- Nie puszczę cię wiesz o ty?- dodała, na co Manon szczerze się zaśmiała. Mogła odetchnąć z ulgą. Była w domu.

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz