ROZDZIAŁ 45

431 42 9
                                    

📍Monte Carlo, Monako

Po zakończeniu swojej rehabilitacji w Gruzji, zawitała do Sao Paulo i odwiedziła tak tęskniącą za nią rodzinę. Nikt bowiem nie miał z nią kontaktu od czasu wypadku. Manon odcięła od siebie wszystkich, bez wyjątku. Musiała się wtedy skupić w stu procentach na sobie i nie potrzebowała dodatkowego stresu. Dzięki fachowej pomocy Toma, mogła teraz z powrotem normalnie funkcjonować i już dostała zezwolenie na powrót do startów. To była dla niej jedna z najlepszych informacji od długiego czasu.

Czas u dziadka Luka minął jej bardzo beztrosko (oczywiście pomijając sam proces rekonwalescencji, który wiązał się z bardzo wyczerpującymi treningami i straszliwym bólem). Uwielbiała przebywać tak blisko natury i spędzać spokojne dni z dziadkiem. Jednak podczas swojego pobytu w Gruzji nie raz przyłapała się na tym, że kogoś jej bardzo brakuje. Oczywiście, tęskniła za rodziną i przyjaciółmi, ale tu chodziło o jedną specyficzną osobę, która stała się dla niej kimś o wiele więcej. Chyba jedyną rzeczą, która powstrzymała ją od napisania wiadomości do Charlesa był brak zasięgu i sytuacja z tamtego wyścigu.

Będąc w Brazylii oczywiście musiała się wyspowiadać przed całą rodziną (w szczególności przez Mer, jak też przewidywała) czemu to się nie odzywała i co się z nią działo. Powiedziała im jednak tylko tyle, że skupiła się na swoim powrocie do zdrowia. Bez żadnych szczegółów.

Wczoraj rano wróciła do Monako. Do swojego mieszkania, które po miesiącu wśród natury wydało jej się klatką. Na szczęście miała już plan, który w końcu podczas jej nieobecności doczekał się całkowitej realizacji.
_______________________
Pierwsze dwa dni po powrocie do Monako spędziła sama, pakując wszystkie swoje rzeczy w miliony pudeł. Do nikogo się nie odezwała, aż do dziś, kiedy to zadzwoniła do Arthura. Ten odebrał natychmiastowo, krzycząc jej prosto do słuchawki.

- Manon!! Dzięki bogom żyjesz!

- A czemu bym miała nie żyć Arthuro?- zaśmiała się, a uśmiech pojawił się na jej twarzy i pozostał już do końca rozmowy.

Poprosiła młodego Monakijczyka, żeby przyjechał do niej, pomóc jej z czymś. Ten nie wahał się ani chwili i po jakiś niecałych dziesięciu minutach był już w jej mieszkaniu. Manon poprosiła go też o dyskrecje, na co również przystał.

Od razu kiedy przekroczył próg mieszkania, zamknął Brazylijkę w szczelnym uścisku.

- Dobra, bo mi żebra połamiesz, albo same znowu pękną- zaśmiała się i odsunęła.

- Ej, dziwisz się mi? Nie widziałem cię od tamtego wypadku. Ba! Nawet nie rozmawiałem z tobą czy chociażby nie pisałem! Co ty myślałaś, że jak się zachowam jak się w końcu spotkamy- również się zaśmiał.

- Eh tam- machnęła tylko ręką, przechodząc do salonu i pokazując mu co mają dziś do przetransportowania.

- Wow! Dużo masz tych pudeł.

- Cały mój dorobek życia- skomentowała.

- E, to jednak mało- skomentował, a ta uderzyła go łokciem.

- W takim razie szybko ci pójdzie pakowanie ich do dwóch aut- przewrócił tylko oczami na jej komentarz.

- To do roboty w takim razie- klasnął w ręce- Powiedz, które są cięższe to ja się nimi zajmę, bo ci znowu coś w kręgosłupie strzeli- zaśmiał się, a Manon pokazała mu język.
___________________________
Znosząc pudła na dół i pakując je do aut, dużo rozmawiali. Manon opowiedziała mu o czasie spędzonym w Gruzji u dziadka, a ten podzielił się swoimi wakacjami z Carlą w Grecji. Brazylijka nie pominęła też opisu bolącej i długiej rehabilitacji. Nie były to miłe wspomnienia, ale są częścią niej.

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz