EPILOG

408 41 18
                                    


- Charles! Obudź się wreszcie, ile można spać?!- usłyszałem głos Pierra i powoli otworzyłem oczy, przetwarzając co się tak właściwie stało. Chyba właśnie miałem kolejny nieźle pokręcony sen.
Francuz krzątał się po moim pokoju, a teraz przystanął, żeby rzucić w moją stronę oceniające spojrzenie. Bardzo dobrze je znałem. Może nawet za dobrze.

- O czym tak śniłeś, że aż się śliniłeś, co?- zaśmiał się, a ja powoli usiadłem, przecierając dłonią zaspane oczy i łapiąc kontakt z rzeczywistością- O Manon?- dodał za chwilę z tym swoim uśmieszkiem, a ja zgromiłem go spojrzeniem.

- Zamknij się- odpowiedziałem tylko, opadając na oparcie kanapy w moim pokoju wyścigowym. Kolejny raz zdarzył mi się taki sen... Naprawdę muszę przestać tak często o niej myśleć.

- Aj stary- usiadł obok mnie i poklepał po ramieniu- Ona jest szczęśliwa z Julesem i nawet się nie waż czegoś próbować po tym wszystkim co przeszli- pouczył mnie, z resztą jak zawsze. Ciągle ta sama gadka i naprawdę to rozumiem, ale nie mogę się powstrzymać.

- Wiem- odpowiedziałem jedynie, wzdychając ciężko.

- To dobrze, a teraz wstawaj i idziemy- ponaglił mnie i razem wyszliśmy z garażu Ferrari, choć wcale mi się to nie uśmiechało.

Oczywiście od razu na swojej drodze spotkaliśmy Julesa z Manon, którzy na nas czekali. Oboje jak zawsze radośnie uśmiechnięci od ucha do ucha.

- No nareszcie- zaśmiała się Manon, a moje serce przyspieszyło słysząc jej radosny głos.

- Śpiąca królewna się wyspała?- zapytał mnie Jules, śmiejąc się i poklepał mnie po ramieniu.

- Bardzo śmieszne- odpowiedziałem jedynie, zrównując się z nimi.

- Musiał się wyspać przed ostatnim wyścigiem sezonu. Tylko szkoda, że mistrzem nie zostanie- oczywiście, że Pierre musiał mi wbić tą ostatnią szpilkę. Standard.

- Cóż- zaśmiał się Jules, obejmując Manon ramieniem i całując ją w policzek- Przykro mi bardzo, ale moja narzeczona jest po prostu za dobra- dokończył, a ja poczułem, że moje serce właśnie się zatrzymuje. "Narzeczona?" nie wierze, że to się dzieje naprawdę. Ile bym dał, żebym to ja ją wcześniej poznał. Wszystko było by takie proste... Nie, nie mogę tak myśleć. Nie powinienem tak myśleć, szczególnie po tym co oboje przeszli przez te wszystkie lata.

- No nie wierze! Ha ha gratulacje! Nareszcie!- Pierre był ewidentnie w siódmym niebie i gratulował im, a ja stałem tam jak słup soli i nie wiedziałem co powiedzieć.

- Dzięki- powiedzieli jednocześnie i się zaśmiali. Zawsze tak było- Manon i Jules. Zawsze razem. Pasowali do siebie wręcz idealnie, ale ile bym dał, żebym to ja był tym który ją tak uszczęśliwia. Gdyby tylko wiedziała, jaka jest dla mnie ważna, że oddał bym dla niej wszystko i jeszcze trochę...

- Charles? Wszystko w porządku?- usłyszałem ten jej słodki głos i poczułem jej ciepłą dłoń na swoim ramieniu.
Nic nie jest w porządku, ale ty się nigdy o tym nie dowiesz, bo za bardzo cię kocham.

- Tak. Wszystko super- przywołałem na twarz najbardziej przekonujący uśmiech na jaki było mnie stać- Gratulacje tak w ogóle. Świetna wiadomość!- powiedziałem, próbując się nie rozryczeć tu i teraz, jak jakieś dziecko. Z jednej strony oczywiście, że cieszyłem się ich szczęściem, ale z drugiej...

- Dziękujemy- odpowiedziała z szerokim uśmiechem i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Mógłbym tak z nią zostać na zawsze. Nic się w tym momencie nie liczyło, poza jej dotykiem, ale musiałem odpuścić. W końcu musiałem odpuścić. Byli razem szczęśliwi i nie miałbym sumienia, żeby to zniszczyć. Jules by nigdy nie zrobił tego na moim miejscu, więc ja też tak nie postąpię. Będę się cieszyć ich szczęściem i... spróbuję ruszyć do przodu, choć zdaję sobie sprawę, że nigdy nie znajdę kogoś tak cudownego jak ona.

- To co szybka kawa przed tym, jak znowu z nami wygrasz?- zapytałem z uśmiechem, który jestem pewnie, że nie sięgał moich oczu, choć bardzo się starałem.

- Oj takk!- odpowiedziała zadowolona i przyciągnęła do siebie Julesa, żeby się w niego wtulić. Kolejny bolesny ucisk w klatce. Przecież przez lata tak dobrze mi szło ukrywanie swoich uczuć, więc co się teraz zmieniło, że nie mogę na nich patrzeć? Muszę przestać. Natychmiast. I tak jest już za późno...

- Gotowa na zostanie mistrzem świata już... trzeci rok z rzędu?- zapytał jej, śmiejąc się i kręcąc z rozbawieniem głową. Tak nie ulega to wątpliwością, że Manon jest z nas wszystkich najlepsza. To się nigdy nie zmieniło.

- Jak najbardziej!- odpowiedziała z najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. Chyba wpatrywałem się w nią trochę za długo, bo poczułem jak Pierre wbija mi łokieć w żebra. Otrząsnąłem się i postanowiłem o niej zapomnieć. Przynajmniej się postarać. Jestem im to winien. A może też kiedyś odnajdę miłość życia i okaże się, że nie była nią Ariana Manon Senna.

Bo życie to nie bajka i nie zawsze dla każdego kończy się słowami "i żyli długo i szczęśliwie"...
_____
Negrara

*Opowiadanie powstało, aby uhonorować dziesiątą rocznicę śmierci Jules'a Bianchi.

_____________________________
Przecież nie zostawiłabym was z tamtym rozdziałem hahaha

Mam nadzieje, że to co udało mi się stworzyć na tej platformie spodobało wam się i dobrze się bawiliście czytając to wszystko.
Z przykrością informuję, że nie będę kontynuować działania tutaj i to było moje ostatnie opowiadanie. Cieszę się jednak, że miałam szanse podzielić się swoimi pokręconymi pomysłami i że całkiem wam się spodobały hahahah

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz