ROZDZIAŁ 29

650 38 3
                                    

📍 Monte Carlo, Monako

Siedem kieliszków tequili później Manon znalazła się w samym centrum hucznej zabawy, która po części była właśnie dla niej. Pozwoliła sobie dzisiaj zaszaleć i nie martwić się o to co będzie jutro. W końcu nie zawsze wygrywa się pierwszy raz w Monako. Lando i tak wlewał w nią litry różnego alkoholu, więc teraz nie było odwrotu. Każdy był w równym stopniu upojenia alkoholowego, poza jednym wyjątkiem, który przez cały czas obserwował każdy jej ruch. Brazylijka była jednak zbyt piana, żeby się tym przejmować.

W klubie unosiła się muzyka kontrolowana w tym momencie przez Lando, który chwilę temu w końcu wygryzł DJ z jego własnego stanowiska. Wszyscy zdawali się świetnie bawić. Szczególnie Manon, która wyglądała na najszczęśliwszą osobę na świecie. Z rękoma wyrzuconymi w górę, kołysała się w rytm muzyki, kiedy to otaczało ją morze ludzi. Wydawała się być wolnym duchem, bez zmartwień i bez hamulców. Dlatego też Charles znalazł się przy barze, bacznie ją obserwując. Nie pił tego wieczoru praktycznie nic, chcąc zachować trzeźwy umysł i szybkość reakcji, tak tylko w razie potrzeby. Mimo znikomej ilości alkoholu we krwi, bawił się bardzo dobrze. Sam widok jego przyjaciół mających noc ich życia napawała go swego rodzaju optymizmem.
Z jego transu, w który nawet nie wiedział w którym momencie wpadł, wyrwał go znajomy, choć już trochę niewyraźny głos.

- Czemu się nie bawisz Leclerc?- zapytała, wskakując na krzesło barowe obok niego i uśmiechając się głupio. Była tak piana, że aż chciało mu się śmiać na jej widok. Była urocza, kiedy alkohol brał nad nią górę.

- Bawię się i to świetnie- odpowiedział z lekkim uśmiechem, odwracając się w jej stronę. Manon dłuższą chwilę przyglądała się mu bacznie, po czym wypiła na raz przyniesionego jej przez barmana drinka i złapała go za rękę, ciągnąc za sobą na parkiet.

- W takim razie, skoro mówisz, że świetnie się bawisz, to zatańcz ze mną Leclerc- znowu ten cholerny cwaniacki uśmieszek wkradł się na jej pełne, różowe usta. Nawet będąc piana wiedziała, że go to irytuje i robiła to specjalnie. Charles pokręcił głową, podśmiechując się, ale nie protestował i porwał ja w swoje ramiona. Jej śmiech był jak miód na jego uszy. Kiedy to wszystko się tak potoczyło?

Był to drugi raz kiedy za sobą tańczyli, odkąd się poznali i ponownie poczuł to dziwne uczucie. Coś dziwnego, czego nie potrafił opisać. Ich ciała tańczyły w idealnej symfonii i wszystko wydawało się takie... na miejscu, mimo tego, że wcale nie było. Coraz większy ścisk w klubie sprawiał, że między nimi zostawało coraz to mniej miejsca. Charles był świadomy każdego ruchu Brazylijki i tylko dzięki swojej silnej woli i rozsądnej decyzji, aby nie pić tego wieczoru, powstrzymał się od zrobienia czegoś jeszcze bardziej nie na miejscu.

Manon tymczasem po prostu rozkoszowała się wieczorem, nie zamartwiając się w końcu niczym, co zawsze nie dawało jej spać w nocy. Nie chciała się tak dzisiaj czuć, chciała chociaż na ten jeden jedyny moment o wszystkim zapomnieć. I wtedy właśnie coś nią wstrząsnęło... Wspomnienie z przed lat, kiedy to upadła niżej niż każdy myślał. Nagle jakby od razu wytrzeźwiała i znieruchomiała sparaliżowana strachem. Nie chciała o tym myśleć, ale wspomnienia już znalazły drogę do jej podświadomości i zupełnie nią zawładnęły. Czuła tylko wstręt i niechęć do samej siebie. Jak mogła to wtedy robić samej sobie?

Charles zauważył nagłe, dziwne zachowanie dziewczyny i od razu zareagował. Przed chwilą bujała w obłokach z głupim uśmieszkiem, a teraz wszystko wyparowało i stała w miejscu, jakby sparaliżowana.

- Manon?- zapytał, podchodząc bliżej. Nawet nie mrugnęła, była tak... tak przerażona? Cała się trzęsła i wpatrywała się w ten sam odległy gdzieś w przestrzeni punkt. To nie była sprawka alkoholu...

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz