ROZDZIAŁ 46

498 42 15
                                    

📍Monte Carlo, Monako

Tak jak Arthur obiecał, kolejnego dnia zjawił się wraz z Carlą, która w pierwszej kolejności wyściskała Manon, a później wypytała o... o dosłownie wszystko. Tony też już był na miejscu i było widać, że wraz z kuzynką pracowali od rana, bo było o wiele mniej rzeczy do rozpakowania.

Chłopaki zajęli się rozpakowywaniem kartonów, a Manon i Carla już ustawiały wszystko na właściwe miejsca.

Pracowali cały dzień, ewentualnie robiąc sobie kilka przerw na kawę i obiad, który zamówili. Czas płynął im bardzo szybko i oczywiście w przyjemnej atmosferze.
_______________
W końcu wieczorem wszyscy razem, wymęczeni usiedli na jednej z kanap w salonie.

- Nareszcie- odetchnął z ulgą Arthur, a reszta się zaśmiała.

- Dziękuję wam bardzo za pomoc. Gdyby nie wy, ustawiałabym to chyba przez miesiąc.

- E tam- skomentował Tony. Brazylijczyk cieszył się jej szczęściem, bo ta na to zasługiwała. Na to i jeszcze wiele więcej. Był też zadowolony, że będzie miał gdzie spędzać wolny czas. Kuzynka zapewne nie obrazi się, jak będzie ją często (cały czas) odwiedzał, szczególnie z Mer, która za niedługo wprowadza się do byłego mieszkania Ariany.

- Cieszymy się, że mogliśmy pomóc- dorzuciła od siebie Carla.

- Dobra, dobra. To swoją drogą, aleee przydałaby się teraz jakaś impreza powitalna, nie?- rzucił Arthur, a Manon tylko się zaśmiała, kręcąc głową.

- Jak już wszystko ogarnę, to obiecuję ci Arthuro, że to będzie najlepsza impreza twojego życia- powiedziała z entuzjazmem i szerokim uśmiechem na twarzy.

- Trzymam cię za słowo i mam świadków jakby co.

- Nie ma sprawy.

Resztę wieczoru spędzili przy kubku gorącej czekolady i rozmowach, na wszelkie możliwe tematy.
Tony zwinął się pierwszy, a niedługo po nim Arthur z Carlą. Dziewczyny pożegnały się ze sobą, a Manon zamieniła jeszcze kilka słów z Arthurem. Po tym już została sama w swoim pięknym domu. W swoim małym raju na Ziemi.
________________________________

Kolejnego dnia pod wieczór Arthur w końcu wrócił do mieszkania, które dzielił z Charlesem. Młodszy z braci nie bywał tam od momentu, kiedy wróciła Manon, nie chcąc się przez przypadek wygadać. Teraz jednak już nie miał tego problemu (całe szczęście).

Wszedł do środka, jakby nigdy nic i już w korytarzu spotkał swojego brata, z niezbyt pogodnym wyrazem twarzy. Przez ostatni czas Charles w ogóle nie był w humorze i trudno było mu patrzeć jak jego brat się męczy. Teraz jednak to nie był ten rodzaj udręki, a raczej bardziej złość i pretensje. Cóż rozumiał go w sumie.

- Czemu mi nie powiedziałeś, że wróciła!?- rzucił prosto z mostu, czego Arthur szczerze się spodziewał.

- Nie chciała jeszcze z tobą rozmawiać i uszanowałem to- odpowiedział ze spokojem- Ona potrzebowała czasu- dodał jeszcze.

- A ja nie chciałem marnować tego czasu! Chciałem jej wszystko wytłumaczyć jak najszybciej, żeby było jak dawniej, nie rozumiesz?!- Arthur pozwalał mu się na nim trochę wyżyć, wiedząc, że ten tego właśnie teraz potrzebuje- Nie zauważyłeś jak się czułem od chwili tamtego zdarzenia?!

- Tak Charles widziałem, wierz mi. To było trudne nie tylko dla ciebie. Oglądanie cię, jak się powoli wyniszczasz nie było łatwe, uwierz- zaczął ostrożnie- I rozumiem, że chciałeś wszystko szybko naprawić, ale on by cię nie posłuchała i dobrze o tym wiesz. Lepiej więc było dać jej wystarczająco dużo czasu.

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz