ROZDZIAŁ 20

624 41 1
                                    

📍 Baku, Azerbejdżan

- Cieszysz się na swój pierwszy dzień w padoku?- zapytała pogodnie kuzynki, kiedy razem właśnie przekraczały bramki.

- Cieszę się, że będę mogła cię w końcu wspierać na żywo- odpowiedziała uśmiechnięta blondynka.

- Tylko mnie?

- Przestań- szturchnęła ją w bok.

- Rumienisz się.

- Wcale nie- broniła się Palmer, co za skutkowało tylko większym rozbawieniem Manon.

- Ale nie, teraz serio pytam. Będziesz oglądać w Mercedesie czy Mclarenie?

- Możemy się nią podzielić- zawołał do nich Lando, który podsłuchał ich rozmowę i postanowił dołączyć.

- Hej- odezwała po chwili słodkim głosem do Palmer i objął ją ramieniem.

- Hej- odpowiedziała mu trochę nieśmiało.

- Oołł heeej- rzuciła przesłodzonym głosem Brazylijka, widząc scenę przed sobą.

Tak naprawdę była szczęśliwa, że ci dwoje w końcu znaleźli drogę do siebie, ale nie mogła przepuścić okazji, aby ich trochę powkurzać. Lando w rezultacie pokazał jej język i dalej uśmiechał się jak głupi.

- Chyba zapomniałeś mój drogi przyjacielu, że ja się nie dzielę- dodała zaraz Manon, spoglądając na Brytyjczyka spod swoich ciemnych okularów z Prady.

- W takim razie będzie oglądała w Mclarenie. Ty już więcej szczęścia nie potrzebujesz.

- Wypraszam sobie- udała urażoną, kładąc rękę na sercu.

- Poza tym tym masz tam zawsze Tonego- Manon tylko pokręciła głową na jego argument.

- Do zobaczenia później gołąbeczki- zaśmiała się i już biegła w innym kierunku, nie dając im czasu na odpowiedź.

Skoro Lando porwał jej Palmer, to Manon postanowiła wpaść do garażu Alpine, zobaczyć jak trzyma się jej francuski przyjaciel.

Zauważyła Francuza siedzącego pod murem z zamkniętymi oczami i słuchawkami na uszach. "Świetnie" pomyślała z zadowoleniem.
Spokojnym krokiem zmierzała w jego kierunku, po drodze wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Estebanem. Podeszła bliżej i przyklęknęła obok, aby zaraz złapać go za ramię i mocno potrząsnąć. Francuz z przerażeniem otwarł oczy i zerwał się z miejsca. Jego gwałtowna i szybka reakcja spowodowała, że Manon nie mogąc już opanować śmiechu upadłą na ziemię.

- Manon!!- krzyknął, próbując złapać oddech.
Brazylijka leżała na trawie, nie mogąc przestać się śmiać, z resztą tak samo jak Ocon, który wszystko obserwował z garażu oraz kilku innych mechaników.

- Musiałaś, prawda?!

- Musiałbyś widzieć swoją reakcję- mówiła przez śmiech- To chyba moje nowe ulubione zajęcie. "Straszyć Francuza"- ponownie się zaśmiała. Pierre zawsze świetnie reagował, kiedy tej udawało się go wystraszyć.

- Kiedyś cię zabije, obiecuję- powiedział, ale już z uśmiechem na twarzy i wyciągnął do niej rękę, aby pomóc jej wstać.

- Przez ciebie teraz boli mnie dupa- powiedziała wstając.

- I to jest właśnie twoja karma- tym razem to Francuzowi było do śmiechu- Co tam? Gdzie masz Palmer?- zapytał zaraz.

- U mnie wszystko gra, a Mer porwał Lando.

- I tak dałaś mu ją zabrać?- zaśmiał się, a ta zabawnie go popchnęła.

- Cieszę się, że w końcu są razem.

Hall of Fame/ C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz