💌~Rozdział 5~💌

859 11 1
                                    

Cały czas zastanawiałam się o co mogło chodzić moim braciom z Santan'em

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cały czas zastanawiałam się o co mogło chodzić moim braciom z Santan'em. Miałam mnóstwo różnych scenariuszy odpowiadających temu. Dlaczego w każdej sprawie muszę brać udział. Nagle wpadłam w czyjś tors. Moje zamyślenie nie zauważyło stojącego przede mną Alex'a, który machał pewnie dobre kilka sekund.

- Och, wybacz, zamyśliłam się.

- Dość często błądzisz myślami i za każdym razem nie mówisz mi gdzie.

Usłyszałam jego buntowniczy głos. Był starszy odemnie, ale młodszy mentalnie o dobre kilka lat.

- Takie życie, że kocham analizować każdą sekundę swojego życia - Uśmiechnęłam się do niego podsumowując.

- Nie mówię, że to złe. Sam często rozmyślam, ale nie ciągle.

- Nie siedzę głową w chmurach cały czas przecież.

- Siedzisz.

Chciałam coś dodać. Obronić się, ale nagle nie wiedziałam jak. Cała gadka wyparowała. Brakło mi słów, brakło mi śliny w gardle. Brakło mi kolejnego usprawiedliwienia.

- Hailie?

Spojrzałam na niego z otwartymi lekko ustami, analizując jego zdania.

- Czy to nie jest... Męczące?

Stanęłam w miejscu, na co i on zatrzymał się. Patrzył w moją stronę wzrokiem, mówiącym tak dużo, a tak mało. Nie potrafiłam go wyczuć. Jego słów. Zamiarów.

- Mówiłaś mi, że miałaś kiedyś spore problemy z atakami paniki. Czy wtedy... Też tyle myślałaś?

Czy ja wtedy coś myślałam?

- Chodźmy dalej - Zażądałam ruszając szybko w stronę lokalu wymijając go.

- Hailie, czekaj!

Poczułam na swoim nadgarstku mocny uścisk dłoni. Zatrzymał mnie odwracając w swoją stronę.

- Powiedz mi.

- Co mam Ci powiedzieć? - Poczułam łzy w kącikach oczu - Mam znowu mówić to samo? Po co? Bez sensu.

Serce znowu zaczęło bić szybciej. Coraz szybciej. I szybciej. Moje ręce drżały. Czułam panikę. Czułam się źle. Znowu źle.

- Puść mnie! - Wyrwałam się z jego objęcia oddalając o parę kroków.

- Nie chce Cię skrzywdzić przecież.

- Ale to robisz! Cały czas próbujesz wtrącić się w przeszłość! Cały czas próbujesz mi mącić w głowie! Cały czas o coś pytasz! Po co?! Ha?

- Ja... Myślałem, że to normalne w związku.

Związku?

- Jakim znowu związku? Nie jesteśmy razem.

Czułam w powietrzu złą atmosferę. Chciałam zostać sama.

- Przecież...

- To, że się czasem ruchamy, nie oznacza, że jesteśmy razem - Dokończyłam ciszej, jak i powstrzymując histerię.

Nie mówił nic. Stał. Patrzył na mnie swoimi oczami, które pragnęły innej prawdy. Innych słów z mych ust.

- Rozumiem.

Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Czułam, jak usta drżą mi. Nie byłam w stanie więcej powiedzieć. Poddałam się.

- Spoko. Hailie Monet we własnej osobie - Prychnął robiąc krok w tył, a po chwili odwracając się całkiem, i odchodząc. Pozwoliłam swoim emocjom wyjść. Złapałam się za klatkę próbując złapać oddech, gdy rozpacz jaka wychodziła ze mnie, znacznie to utrudniała. Podtrzymałam się murku, aby szybko zniknąć z pola widzenia tych wszystkich ludzi. Patrzyli na mnie. Chcieli coś. Oceniali, nie znając mnie. Osądzali, dając ponieść się swoim fantazjom. Musiałam się ukryć przed nimi. Przed tym światem. Przed sobą samą.

Spędziłam pół godziny nad plażą, aby ochłonąć. Rzucały mną wszystkie możliwe emocje. Gorycz mogłam poczuć nawet w ustach.
Wzięłam kolejny łyk Martini. Spoglądałam w niebo, myśląc, czy moja babcia i mama patrzą na to wszystko z żalem, czy żenadą. Dopiłam ostatni łyk. Postanowiłam spędzić ten dzień na całego. Potrzebowałam tego. Dałam znać Monie, że wychodzimy dziś na imprezę. Z tego co wiem, bracia idą do klubu na drugi koniec miasta, od tego, gdzie ja miałam się udać z przyjaciółką.
Wstałam z molo, idąc do mieszkania. W okół było mnóstwo pięknych roślin. Kochałam je oglądać. Miałam nadzieję, że będę miała zaszczyt widywać taki obraz codziennie.

Po dotarciu pod drzwi chciałam ukryć się w swojej przestrzeni, ale nawet ona na chwilę obecną przypominała o Alex'ie.
Zamknęłam ponownie mieszkanie idąc pokój dalej. Może Will ma chwilę czasu dla mnie. Zapukałam, jednak brak odzewu po drugiej stronie. Może jest zły? Nie powinien, przecież nie podsłuchiwałam... No może i to zrobiłam, ale mam raczej prawo wiedzieć, gdy do gry wchodzi moja osoba.
Odpuściłam dalsze próby dostania się. Zrobiłam trzy kroki do kolejnego pokoju.
Zapukałam.
Długo nie musiałam czekać, aż otworzy mi pół gotowy Tony. Spojrzałam aż na godzinę. Była ledwo siedemnasta, a ten w połowie gotowy. Nie wiem czy wiedział, że najlepsze imprezy są od pierwszej w nocy dopiero. Wprosiłam się do środka siadając na zagraconym łóżku. Byli tu może godzinę, a już wyglądało gorzej od tych, co śpieszą się na poranną uczelnie.

- Co tam - Spytał Shane, który mierzył koszulę. Raz czarną, raz białą.
- Która?

- Mmm... Czarna

- Będę wyglądał jak kelner - Westchnął na mnie.

- To biała - Zmieniłam szybko na co zrobił wielki grymas.

- Będę wyglądał jak szef kuchni!

- To sam wybieraj! Dajesz mi do wyboru te dwie to mówię!

Puściły mi znowu nerwy, na co cała trójka spojrzała w moją stronę.

- No...dobra, wezmę białą - Dokończył cicho rzucając do walizki czarną.

Wyciągnęłam telefon informując Mone, że o dwudziestej drugiej wychodzimy. Mając sporo czasu ułożyłam się wygodnie na łóżku Dylana, który kąpał się w łazience. Zaczęłam przeglądać Instagram.

Moją uwagę przyciągnął nagle post. Byłam na nim ja. Wszystko by było okej, gdyby nie to, że byłam pół naga. Ręką zasłaniałam piersi, a na dole krótkie spodenki.
Pamiętam te zdjęcia. Robiłam je z...Alex'em. Spojrzałam na braci. Byli pewnie zbyt zajęci sobą i imprezą, aby to zobaczyć. Wstałam szybko wychodząc z pokoju, zostawiając swoich zdezorientowanych braci.
Musiałam szybko dowiedzieć się o co chodzi. Szybko, zanim któryś z braci to zobaczy.


𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz