💌~Rozdział 38~💌

426 22 3
                                    

Resztę dnia leżeliśmy wszyscy w jednym pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Resztę dnia leżeliśmy wszyscy w jednym pokoju.
Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. W tle leciała jakaś piosenka puszczona z iPhona David'a. Mona co jakiś czas pokazywała z Instagrama zdjęcia ludzi z naszej uczelni, dodając do każdego inny komentarz. Eri przysypiała, a leżący obok niej Erick czekał na moment, aż jej faza snu będzie tak duża, że namalowanie jej wąsów będzie proste jak bułka z masłem. Każdy w sumie miał zajęcie.
Prócz mnie. Ja jedynie patrzyłam na każdego osobno, myśląc nad tym jak będę spędzać przyjemny czas z rodzeństwem.
- O! Santan robi imprezę jutro! Idziemy? - Spytała szybko Mona, szczerząc się do telefonu jak głupia. Mnie już przestawało cokolwiek dziwić. Impreza u Santana? Nic nowego w sumie. Mona chętna na darmowe drinki? Też nic nowego.
Przeciągnęłam się, słysząc jak strzelają mi kości.
Parsknęłam widząc grymas widoczny na twarzy Claus'a. Nienawidził tego dźwięku, a mi sprawiło przyjemność z tworzenia go.
- Monet, grabisz sobie! Lepiej uważaj - Pogroził mi przed nosem palcem.

- Na co mam uważać? - Próbowałam nie dać po sobie znać, że za lada moment wybuchnę głośnym śmiechem.

- Pamiętaj, że znam sekrety o których twoi bracia nie. Gdyby się dowiedzieli...

Uśmiech zniknął mi z twarzy, a zastąpił go poważny, smętny grymas.

- Nie zrobisz tego.

- Ano nie wiem, nie wiem. Jeszcze raz strzel. No dalej, przecież nie waham się.

Nasze spojrzenia piorunowały się. Sięgnęłam powoli dłonią po poduszkę, widząc, jak i on to czyni. Lada moment pokój stał się pobojowiskiem. W tle latały pióra od poduszki, a do naszej dziecinady dołączyła reszta, również wczuta w walkę na śmierć i życie.

***

- Czyli ten plaster na górnym łuku brwiowym, to poprostu nieszczęśliwy wypadek, malutka?

Gadałam właśnie z Will'em przez kamerkę. Wczoraj nasza zabawa lekko wyszła z pod kontroli, gdy dostałam tak mocne uderzenie od Mony poduszką, że poleciałam na stół głową. Rozbiłam wazon, a on uszkodził mnie. Niewinna zabawa skończyła się na sorze w szpitalu, oraz szyciu. Jednak moi bracia znają jedynie pół historii i niech tak zostanie.

- Tak, przewróciłam się, jestem niezdarna, wiesz przecież. Tak się skończyło, ale jest już okej. Nic nie boli.

Fałsz. Bolało jak cholera. Nie mogłam spać przez to. Czułam cholerny ból, który towarzyszył mi do teraz. Will jak to Will, przejął się za bardzo, komunikując, że zaraz rezerwuje bilet do Hiszpanii, aby samemu upewnić się, że wszystko gra. Ktoś mógłby to uznać za żart, jednak nie ja, wiedząc do czego jest zdolny Will Monet, wraz z resztą mojego pokręconego rodzeństwa.

- Oj malutka, musisz uważać. Będę się teraz martwił jeszcze bardziej.

Westchnęłam jedynie cicho na to. Dlaczego nie może machnąć na to ręką? Musi tak dramatyzować jak dramaqueen?

- Wiem Will. Wiem. A co z naszym wyjazdem w ten weekend? Wszystko bez zmian?

- A! No tak. Zapomniałem Ci powiedzieć. Myślimy, aby po Japonii wrócić wszyscy razem do Pensylwanii na kilka dni. Co myślisz? Moim zdaniem to super opcja. Spędzimy dni jak zza dawnych lat.

Jak zza dawnych lat. Lat katorgi, ograniczeń, bólu i strachu. Przepełniło to jednak też radość, śmiech i szczęście z posiadania moich pięciu braci, którzy zabrali mi dużo, ale dali również bardzo wiele.

- Świetny pomysł Will! Jestem za. Poza tym chciałam jeszcze przylecieć do nas tam na kilka dni, aby spędzić czas razem. A tak z ciekawości, co to za dzwięki w tle? - Zmarszczkami brwi słysząc powtarzający się szmer.

- Aa to! To tylko Dylan.

- To tylko Dylan? - Uniosłam jedną brew w górę. Niby nie dziwiło, ale też ciekawiło.
- A mogę spytać co robi Dylan?

Coś tu nie grało, oj nie.

- Will?

- Muszę kończyć malutka. Zadzwonię potem - Uśmiechnął się rozłączając. Zdziwiona postanowiłam nie zapominać o temacie. Zapytam ich prosto w oczy co dzieje się pod moją nieobecnością w domu Monetów.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz