Czułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W głowie przeszło mi milion myśli. Kilka zawałów. Czułam irytację samą sobą. Dlaczego Hailie Monet zawsze pakuje się w tarapaty?
- Hailie Monet? Co robisz pod moją rezydencją?
Mogły to być zwidy. Mogło mi się przesłyszeć. Jednak nic z tych rzeczy. Za mną stał Adrien we własnej osobie. Nagle przypomniały mi się wszystkie sytuację, gdy stałam obok niego. Gdy czułam okropną ciekawość na temat jego osoby. Wybaczył mi rzut nożem w siebie? A to, jak dałam mu zemdleć w rękach zamachowców?
- Hailie Monet? Słyszysz mnie?
Czułam jak szarpie mnie delikatnie za ramię, jednak nie robiłam żadnego ruchu. Jakbym poprostu nie słyszała powtarzającego się z jego ust mojego imienia.
- Wszystko gra?
- Hailie?! - Kurwa! Jeszcze jego tu brakowało!
- Ash? Znasz się z Hailie Monet? - Zdezorientowanie Adrien'a było większe od mojego sprzed kilku minut. Tak bardzo żałowałam, że uległam pokusom przyjścia tu.
- Kto nie zna - Prychnął. Prychnął! Na kogo wychodzę w tej chwili?
- Doprawdy? Aż taka jest popularna? - Na ustach Adrien'a pojawił się chytry uśmieszek. Ja jedynie szukałam momentu idealnego do zwiania stąd.
- A ty skąd ją znasz?
Tak o to stałam między rodzeństwem, które rozmawiało na mój temat. Byłam w rozmowie nawet nie mówiąc żadnego tu słowa. Głównym tematem byłam poprostu ja.
- Ja...
Obaj nagle skierowali swój wzrok na mnie. Czułam gulę w gardle, która ledwo przeszła w przełyku. Pierw skierowałam swoje oczy na starszego. Potem młodszego. Na sam koniec nie wiem nawet kiedy, ruszyłam przed siebie pędem. Biegłam jakby życie zależało moje od tego. Może trochę zależało?
Deszcz lał niemiłosiernie na mnie. Byłam cała mokra. Zatrzymałam się dopiero pod jednym z mniejszych sklepików. Schowałam się pod dach, próbując złapać oddech. Nogi drżały, a brzuch bolał. Głowa pulsowała od skoku ciśnienia, a ręce odmówiły jakiegokolwiek posłuszeństwa. Mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzięłam go do ręki, a widząc na wyświetlaczu ,,Adrien Santan,, miałam duszności. Weszłam na wiadomość z dziwnym, złym przeczuciem.
,, Jesteś jeszcze bardziej interesująca niż myślałem. Hailie Monet ,,
Wyłączyłam urządzenie chowając do przemoczonej bluzy. Złapałam się za głowę. Ze złości kopnęłam twardą, ceglaną ścianę, jęcząc sekundę później z bólu. Żałosne. Tak bardzo żałosne.
***
Dziś był wielki dzień. Wyjeżdżam do Japonii. Ostatnie dni były dla mnie męczące. W każdym coś się działo, a jeszcze przedwczoraj stanęłam twarzą w twarz z piekielnym rodzeństwem.
- Hailie! - Ucieszyłam się słysząc bliźniaków. Wbiegłam w ich ramiona szczęśliwa. Nie widziałam twarzy tych ludzi długi czas. Zza nich wyłonił się Dylan, pijący końcówkę wody z butelki. Zgniótł plastik w dłoni, rzucając celnie do kosza.
- Mała dziewczynko, jedziemy na wakacje!! - Otworzył dla mnie ramiona, na co skorzystałam z ciepłego przytulenia.
- Malutka, jak tam? - Objął mnie również i Will. Martwił mnie szczerze. Zerwał ze swoim chłopakiem. Od tamtego czasu poświęcił się w stu procentach w pracy. Rzadziej rozmawialiśmy, a nasze czwartkowe plotki były coraz to rzadsze, aż nie znikły wcale.
- W końcu cię widzę na żywo, a nie przez kamerkę - Wtuliłam się mocno w jego ciepłe ciało.
- Witaj droga Hailie.
Jest i on. Vince. Nie zmienił się wcale. Taka sama mina. Taki sam styl ubierania, jak i lodowaty wyraz twarzy. Zawsze trzymał respekt, jednak teraz z chęcią otwierał dla mnie swoje ramiona, abym czuła się bezpiecznie.
Czas zacząć najlepszą część wakacji. ~~~~~~~~~~
Pragnę przeprosić was za takie nieregularne rozdziały. Jestem na sezonie w Łebie i pracuje od 10.30 do 22 więc mam ograniczony czas. Jednakże staram się i będę dalej pisać.