💌~Rozdział 41~💌

457 16 9
                                    

Najlepsze wakacje prysły wraz z tym, kiedy Shane okazał się mieć grypę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Najlepsze wakacje prysły wraz z tym, kiedy Shane okazał się mieć grypę. Całą podróż samolotem jedynie co to wycierał swój obsmarkany nos.
Tony za to uznał, że świetnym pomysłem będzie całą drogę grać w swoje durne gry, komentując debili grających wraz z nim.
Vincent jak Vincent, klikał w klawiaturę swojego drogiego laptopa, bo dzień bez pracy doprowadziłaby go do nerwicy.
Will jedynie siedział cicho. Dylan zniknął z pola widzenia, co mnie lekko zaniepokoiło. Jednakże to Dylan, więc pewnie albo podrywa stewardesse, albo walczy z pilotem o przejęcie lotu. Oba były na tyle możliwe scenariusze, że błagałam o to, że się jednak zgubił w naszym prywatnym samolocie.
Ja pół drogi czytałam książkę o jakimś romansie, marząc o tym, że sama kiedyś takowy doznam.
Do Tokio zostało nam jakieś pięć godzin. Było to męczące, ale za widoki i dużo pysznego jedzenia wytrzymam nawet kolejne osiem.

- Siema - Jak nigdy nic do nas doszedł i zagubiony Dylan. Usiadł koło mnie zabierając mi książkę z rąk.

- Ej! - Chciałam ją odzyskać, jednak nie było sensu walczyć z tym gorylem.

- Co ty czytasz, mała dziewczynko? - Wczytał się w tył książki, śmiejąc pod nosem.

- Romans - Westchnęłam kładąc się głową na wygodne oparcie.

- Ale wiesz, że twój jakikolwiek przyszły facet musi pierw przejść przeze mnie?

- A jak będę miała laskę?

Nagle wzrok każdego z moich braci skierował się na nas, a raczej na mnie.

- Malutka? Czy chcesz nam coś powiedzieć?

Nawet Vincent nagle uniósł wzrok. Jaja sobie robią?

- Boże, żarty - Podniosłam obronnie ręce w górę.

- Acha.

Podsumował Dylan oddając mi książkę. Zrobiło się lekko spięta atmosfera, ale nie zmieniło to faktu, że rozumiałam jak bracia próbują mi pokazać swoją stuprocentową tolerancję.
Chcieli poprostu żebym była szczęśliwa.

Ja wróciłam wzrokiem w książkę, stawiając ją na bok. Sięgnęłam po telefon odpalając go. Włączyłam tik toka obserwując różne social media. Wpadła mi w oko pierwsza osoba z ciekawą zawartością.
@denger_vyn
Zostawiłam coś po sobie, przewijając dalej.

Czas leciał i leciał, aż wreszcie wylądowaliśmy na ziemii Tokio. Szczęśliwa wstałam rozciągając swoje ciało w różne strony. Ręką tak niby przypadkiem walnęłam w czubek głowy Tony'ego. Ten oddał mi natychmiastowo dwa razy mocniej.

- Chodźcie - Zażądał Vincent jako pierwszy wychodząc z samolotu. Tuż za nim wysiedliśmy my. Gotowi na podbój całej Japonii.

Przywitały nas śliczne, różne kwiaty dookoła. Byłam wniebowzięta tym co widzę. Na około znajdowało się multum rzeczy. Już marzyłam o zaglądnięciu do księgarni.

Dylan jak to on. Zaczął podrywać japonkę, która nas przywitała. Mina kobiety świadczyła o małej zdolności porozumienia się angielskim, jednak mój wzrok ruszył ku dwóm najstarszym, którzy rozmawiali o czymś ciszej między sobą.
Szczęśliwa ruszyłam do bliźniaków, którzy robili sobie pewnie setne zdjęcie.
Wzięłam długi łyk wody, delektując się jej wiśniowym smakiem.

- Ej! Hailie - Spojrzałam na wołającego mnie ręką Dylana. Przewróciłam oczami jedynie na to, idąc do wyjścia. Za mną ruszyli bliźniacy, atakując z obu stron. Zaczęliśmy robić różne zdjęcia, na co wybuchłam śmiechem.

- Pojazd który nas zawiezie do hotelu jest już gotowy. Brać walizki, idziemy - Zażądał Vincent idąc pierwszy. Tuż za nim ruszyliśmy my, pchając się o to kto pierwszy zajmie najlepsze miejsca. Za nami podążał powoli Will, wiedząc, że usiądzie tam gdzie zapragnie. W głowie klnełam tą różnicę wieku.

Na podjeździe czekało na nas duże, czarne auto. Chcąc wystartować z braćmi do niego zatrzymał mnie Will, ciągnąc za łokieć. Spojrzałam szybko na niego, na co ten jedynie pokiwał przecząco głową.

Równym tempem doszliśmy do wozu. Na przodzie siedział Vincent, a obok niego były wolne dwa siedzenia, Will położył swoją rękę na moich plecach, mówiąc jedynie, żebym usiadła z nim i najstarszym.

- Okej, ale siedzę przy oknie - Will niechętnie zgodził się na tą propozycję, samemu wsiadając najpierw. Jako ostatnia zasiadłam, zamykając za sobą głośno drzwi.





𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz