💌~Rozdział 46~💌

328 12 2
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Gadaj młody człowieku - Ponaglił go Vincent, wcześniej oddając Dylana w ręce bliźniaków. Nieznajomy jedynie wzruszył ramionami.

- Nie będę się spowiadał bandzie randomowych ludzi - W tym momencie Will przycisnął go mocniej, aż ten cicho jęknął.

- Jesteśmy Monet, powinieneś znać to nazwisko. Wszyscy je znają - Dumnie oznajmił Tony, wyrzucając do kosza jakieś śmieci.
Ja jedynie przyglądałam się temu wszystkiemu. Nie mogłam nawet trzeźwo myśleć. Ciągle myślałam o tym jak Dylan oberwał. To było naprawdę dziwne. Mój brat nigdy nie został tak potraktowany. Nigdy.

- Monet, ta? Nie znam. Może nie każdy zna wasze pochodzenie - Jego oczy jakby stały się ciemniejsze, mimo, że były wcześniej już czarne jak smoła. Coś się zmieniło. Jego postawa stała się nagle bardziej gotowa do jakiegokolwiek ataku. Zrobiłam kolejny krok w tył. Coś się świeciło.

- A może twoje poznamy bardziej - Głos zabrał tym razem Bao, stojąc z założonymi rękami i oczekując na jakąkolwiek odpowiedź.
- Kogoś mi kurwa przypominasz, ale nie wiem kogo - Zmrużył oczy, jakby to miało pomóc mu w przejrzeniu go na wylot.

- Moje nazwisko jest dość proste. Nie żadne Chińskie - Spojrzał ukradkiem na Dylana - A Amerykańskie.

- Do rzeczy - Walnął mój najstarszy brat.

- Toothey. Jestem Kellan Toothey.

- Mówi Ci to coś Bao?

Jednak ten nic nie mówił. Myślał. Przegryzł wargę, ale najwidoczniej nic nie mówiło mu to.

- Ja... Nie wiem, nie sądzę, abym słyszał kiedykolwiek takie nazwisko. Jest dość tu niespotykane. Z tego co kojarzę, tylko jedna rodzina ma takowe.

- Dlaczego doszło do bójki?

Tym razem wszystkie pary oczu skierowały się na moją osobę. No tak. Jedyna byłam w stanie cokolwiek wyjaśnić, bo to ja byłam tu znowu głównym celem. Westchnęłam głośno, łapiąc się za biodra.

- Dylan rzucił się na niego bo mówił, że musi mnie zabić bo zobaczyłam jego twarz.

- Co takiego?! - Bliźniacy nerwowo popatrzyli na czarnowłosego. Ruszyli na niego, a biedny Dylan poleciał płasko na ziemię. Jęknął z bólu żałośnie, kierując na siebie wzrok najstarszego. Bao podszedł do niego pomagając wstać.

- Do tyłu Tony z Shane - Ostrzegł Vincent, wyciągając w ich stronę otwartą dłoń - Musimy się dowiedzieć o co biega, a potem zastanowić się nad jego losem.

- Jego los zostaw nam - Tony przejechał swoim kciukiem po szyi, a ja cicho się zaśmiałam. Dlaczego to mnie tak bawiło. Wściekły Tony był powodem do albo lęku, albo bólu brzucha.

- Już wiem! - Bao wyrwał się do Vincenta, na co Dylan ponownie poleciał na ziemię.
- Toothey to nazwisko płatnych zabójców w dziewięćdziesiątych. Nie wiem, czy to dotyczy się tego tu - Kiwnął głową - Ale jeśli tak, mamy do czynienia z rodem jednego z najlepszych zabójców w kraju.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz