💌~Rozdział 24~💌

668 19 14
                                    

- Gadaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Gadaj. Dlaczego mnie chcecie. Po co wam ja?!

Celowałam w wytatuowanego mężczyznę. Był przerażający. Wysoki, ale grubszej postury. Jego oczy były czarne, zapewne tam też dał tusz. Miał ma sobie elegancki garnitur, jak na tą sytuację, nietknięty krwią wrogów.

- Będziesz we mnie celowała? Czy opuścisz broń?

Nie drgnęłam. Dalej byłam w tej samej pozie. Trzymałam równo na linii głowy. Byłam gotowa na każdy jego ruch.

~~~

- Pistolet trzymaj zawsze dwoma rękami. Najlepiej na wysokości głowy. Nie pokazuj wrogowi jakiegokolwiek strachu. Bądź czujna, oraz pokaż swoją odwagę.

~~~

Dylan świetnie mi wytłumaczył, był dumny z każdym moim krokiem, który stawiałam. Wiedział, że prędzej czy później wkroczę w ten świat.

- Nie bądź śmieszna. Nie umiesz nawet trzymać poprawnie tego. To nie zabawka.

~~~

- To nie zabawka Hailie - Rzekł Tony podając mi pistolet.
- To zabija ludzi, albo rani. Strzelaj jedynie do tych, którzy chcą komuś, albo tobie zrobić krzywdę. Nie daj się im słowom, że robisz coś źle. Wszystko w tobie jest doskonałe.

- Naprawdę? - Spytałam podekscytowana. Podał mi pistolet, a potem wskazał na plansze do strzelania.

- Pokaż Hailie światu, że nie jesteś słaba.

~~~

- Nie jestem słaba - Wydusiłam wściekła, mając łzy w oczach. Adrien klęczał, pewnie też oberwał, musiał krwawić.

- Taa? Widzę w twoich oczach łzy. Zaraz się rozpłaczesz - Prychnął.

~~~

- Płacz malutka. Jeśli czujesz potrzebę, płacz. W jakiejkolwiek sytuacji, płacz Hailie jeśli potrzebujesz. Jesteś świetna. Dla mnie ideałem. Dla braci też. Są ludzie na świecie, którzy twoją wrażliwość będą pragnęli wykorzystać przeciwko nam. Jednak wierzę, że pewnego dnia, zapanujesz nad swoimi emocjami na czas.

Will pogłaskał mnie po włosach, siedząc na fotelu. Byłam naprawdę spokojna wieszać, że mam ich. Piątkę praci, którzy są gotowi zabić każdego, kto mnie spróbuję tknąć.

~~~

- Mogę płakać ile chce, ale dalej jestem gotowa walczyć.

- Walczyć? Proszę cię Hailie Monet. Twoja rodzina wiedzie się od bezdusznych sukinsynów. Nawet twoja matka maczała palce w twojej przyszłości.

- Słucham?

~~~

- Pewnego dnia droga Hailie poznasz prawdę na temat przeszłości. Jednak wiedz, że wszystko co było robione, jest dla ciebie. Od zawsze byłaś skarbem, ukrytym pięknem dla nas, ale też dla innych niczym perły do schwytania. A my, jako twoja rodzina, musimy zrobić co z naszej mocy, aby zapewnić Ci lepsze życie.

Siedziałam w bibliotece z Vincentem. Nie wiedziałam o co chodzi. Nie rozumiałam jego słów, jednak czułam, że dowiem się w odpowiednim czasie.

~~~

- Śmierć twojej matki i babki była nieprzypadkowa. Same wjechały w pierwszą lepszą osobę, a to, że był kierowca akurat pijany, było na jej korzyść. Cam, Vincent, Will, Dylan, Tony, Shane - Wyliczał na palcach - Wszyscy wiedzieli o tym, co się stanie. Miałaś trafić pod ich opiekę, bo twoja matka nie potrafiła żyć z przeszłością, że była jedną z nas. Należała do mnie Hailie, do mafii. Mordowała każdego. A na sam koniec otruła twoją babkę na właściwie swoje życzenie. Nie mogła znieść widoku na ciebie i matkę. Uciekła od nas, gdy miała cię w brzuchu z tym zasranym Cam'em. Jak się czujesz Hailie, wiedząc, że ludzie zaczęli umierać przez ciebie? Przez twoje zasrane piękno? Ukryli Cię, a ciebie to bolało, niszczyło. Miałaś żal do nich, co?

Czułam jak tracę oddech. Klatka piersiowa kłuła, a łzy leciały ciurkiem z oczu. Obraz lekko się zamazywał.

~~~

- Hailie. Jesteś wyjątkowa - Przytulił mnie Shane. Leżeliśmy razem pod kocem, oglądając krainę lodu.

- Czy ja wiem? Jedyne co potrafię to płakać i drżeć ze strachu - Zaśmiałam się, jednak mój głos był smutny.

- To jest w tobie właśnie najpiękniejsze. Gdy będziesz w niebezpieczeństwie, a przy tym miała atak paniki, wyczujesz początek tego bólu, pomyśl o nas. Twoich braciach, którzy zrobią wszystko co mogą dla Ciebie. Kocham cię Hailie. Ja i cała rodzina Monetów.

~~~

Poczułam, jakby dłoń każdego z rodziny spoczęła na moich plecach. Pchali mnie do przodu, pchali do zrobienia kroku. Najbardziej wyczułam dłoń Vincenta, który w tym momencie pchnął moje poczynanie do strzelenia.
Mam ostatnie trzy amunicję. Sprawnie w sekundę zastrzeliłam tych trzymających Adrien'a. Poleciał wraz z nimi na ziemię, musiał już stracić przytomność kawał temu.

Teraz wycelowałam w niego. Ostatniego przeciwnika.

- Ty głupia dziewucho! - Sprawnie wyciągnął pistolet z marynarki, celując we mnie. Oboje wystrzeliliśmy pocisk w siebie. Trafiłam go w środek głowy, jednak on sam zdołał mnie trafić, gdyż poczułam mocny ból w brzuchu.

Słyszałam jakieś głosy. Uniosłam wzrok, widząc moich braci. Krzyczeli coś. Wparowali przed drzwi.

Biegli w moją stronę. Upadłam na ziemię, słysząc jedynie głosy. Dylan wrzeszczał do bliźniaków coś, Will kazał nie zamykać oczu, a Vincent. On zabronił mi umierać.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz