💌~Rozdział 30~💌

590 16 3
                                    

Spojrzałam w stronę wydobytego głosu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spojrzałam w stronę wydobytego głosu. Był to mężczyzna z kitką. Miał duże oczy, ale też usta, które co chwilę coś do mnie mówiły. A ja? Jedynie co, to przyglądałam mu się oszołomiona. Mam wrażenie, że znam go bardzo dobrze, ale przy tym nie potrafiłam przypomnieć sobie imienia.

- A ty to?... - Zmrużyłam oczy, jakbym chciała dojrzeć każdy jego element twarzy. Ten jedynie wypuścił powietrze z ust, odjeżdżając autem wraz ze mną.

- Słyszałem o wypadku, ale nie sądziłem, że jest aż tak źle.

Przypatrywałam się jego twarzy. Nagle uderzył mnie powiew wspomnień z jakiegoś wydarzenia. MMA? Szliśmy, czegoś szukałam, ale czego?

- Przypomnisz mi swoje imię? - Szybko poprosiłam.

- Kai Parker.

Kai. Już pamiętam. Moja głowa nagle zaczęła niemiłosiernie boleć. Złapałam się za nią rękami, wyjąc wręcz z bólu.

- Hailie?!

Czułam jak zjeżdża na ubocze, a po chwili wyszedł z auta, aby móc być po mojej stronie. Otworzył ode mnie drzwi, schylając się i łapiąc za plecy.

- Wszystko okej? Co się dzieje? Czy ktoś wie, że wyszłaś z domu?

Uderzałam się pięścią w głowę, jakby to miało pomóc. Nic a nic. Czułam ogromną potrzebę, aby... Aby ktoś mnie przytulił.

Nawet nic nie powiedziałam. Nie poprosiłam. Kai sam otulił mnie swoim ciepłem, a potem szeptał do ucha czułe, uspokajające słówka.

- Już... Spokojnie. Jesteś bezpieczna.

Czułam, że powoli ból mija, a zamiast niego wracają różne urywki z życia.

- Chce do domu... - Mruknęłam ciszej, jednak na tyle głośno, aby ten wrócił na swoje miejsce od razu, zawracając w miejsce, z którego mnie znalazł.

- Co z nią? - Słyszałam jedynie to za drzwiami. Co chwilę ktoś przychodził pytać o to samo. Spojrzałam w stronę okna. Zabrali mi klamki. Ściemniało się powoli. Czas najwyższy chyba spojrzeć im w oczy. W oczy mojej rodzinie.

- Przypomniała sobie wszystko. To był uraz na tle psychicznym. Pewne zdarzenia wzbudziły w niej panikę tak dużą, że nie nadążyła. Zapomniała, ale już jest dobrze. Wróciła do nas.

To mówił Cam. Mój tata. Mój kochany tata, który przyleciał tutaj dla mnie.

- Całe szczęście...

Will... On też tu czuwał. Mogłam sobie wyobrazić, jaki głaz spadł mu z serca.

- W końcu! Tęskniłem za nią!

- Ja też! Boże, bałem się, że już mnie nie będzie pamiętać.

Bliźniacy. Tak bardzo jestem szczęśliwa.

- Myślę, że zaraz trzeba będzie zobaczyć jak z jej stanem.

Ten poważny, lodowaty głos. Vincent. Ty też tutaj jesteś.

Jednak... To było koniec z nowych głosów. Gdzie Dylan?

Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Szybko poprawiłam roztargane włosy, jak i zwilżyłam zaschnięte usta językiem.

- Proszę.

Do środka weszli wszyscy. Wszyscy, prócz Dylana. Zagryzłam mocno wargę, czując jak serce płata figle.

- Malutka - Podszedł od razu Will, kucając przy moim boku. Dłonią zaczął gładzić moje włosy.

Po drugiej stronie pojawił się Cam z bliźniakami. Najmłodsi z braci rzucili się na mnie, a w tle mogłam usłyszeć jedynie Vince, mówiącego aby mnie nie męczyli.
Brakowało mi tego tak bardzo.

- Gdzie Dylan? - Odważyłam się spytać. Ci posłali sobie jedynie wzrok. Jednak głos zabrał Will.

- Czekał pod drzwiami wiele godzin, aż się obudzisz. Był tak Wniebowzięty, że nie zmrużył oka od czterdziestu godzin.

Czterdzieści godzin? Ile spałam?

- Kazałem mu iść spać, a raczej siłą zaniosłem go z chłopkami. Ten lada moment zasnął - Wyjaśnił Cam. Głaz spadł mi z serca. Szczęśliwa uroniłam łzy, a potem każdego do siebie przytuliłam.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz