Ruszyłam za Vincent'em do biblioteki. Czułam na sobie spojrzenia braci, wypalające dziurę w moich plecach.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Vince przepuścił mnie pierwszą, zamykając za sobą drzwi. Miałam gęsią skórkę.- Hailie.
Głos był na tyle spokojny, że czułam się jeszcze gorzej. Może ucieknę? Ale gdzie, skoro pod drzwiami stoi ochrona.
- Mm? - Popatrzyłam na niego z grymasem. Nie chce rozmawiać. Daj mi spokój.
- Wiesz może od kogoś te róże? Jak i wisiorek? - Zasiadł na jednym z krzeseł za biurkiem. Ręce złączył ze sobą.
- Nie. Nie wiem po co to przesłuchanie, skoro nie wiem od kogo. Jestem tak samo jak wy wściekła.
- Nie powiedziałem, że ja nie wiem od kogo.
Mój kark się spocił, a ręce drżały. Jak nie wie? Po co więc chce się ode mnie tego dowiedzieć.
- Słucham? Więc od kogo? - Spytałam krzyżując ręce na torsie.
- Myślałem, że ty też wiesz. Powinnaś. Łączyło Cię z tobą osobą dużo. Nie uważasz?
Moje serce biło dość szybko, próbując dowiedzieć się o kogo chodzi.
- Alex, jak mniemam.
Na chwilę przestałam oddychać, patrząc na mojego brata. Co on plecie? Alex nie żyje. On umarł...
- To niemożliwe. Sam wiesz przecież - Warknęłam cicho pod nosem. Mój brat wstał, okrążając stół i podchodząc do mnie bliżej.
- Stąd moje pytanie, czy wiesz, od kogo to mogło być?
∆
Wróciłam zmęczona do pokoju. Przesłuchanie Vincenta trwało około godzinę. Na żadne pytanie nie odpowiedziałam. Bo skąd? Skąd mam wiedzieć, od kogo może być ten prezent, podpisany jako Alex. Zmarły Alex.
Sprawy komplikowały się cały czas. Wszystko sobie przeczyło. Wszystko.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było po pierwszej w nocy. Przetarłam zmęczone oczy. Spragnione gardło zmusiło mnie zejść na dół, aby napić się zimnej wody.
Schodząc usłyszałam rozmowę najstarszych z braci.- Myślisz, że to mógł być Kai? - Kai? Ten z imprezy?
- Albo Santan. Obojga mają interes do Hailie. Jeden goni drugiego. Oboje chcą jej, a my nie możemy dopuścić do tego. Rozumiem, Will?
- Wiem. Ale jak długo chcemy okłamywać ją? Jest bystra. Niedługo sama dojdzie do tego kto co zrobił.
O czym oni bredzą? Dlaczego nie powiedzą mi w twarz niczego. Poczułam się wściekła. Poczułam gniew w pięściach. Ruszyłam na dół, mocno tupiąc nogami. Chciałam, aby wiedzieli, że tu jestem.
- Hailie?
- Tak. Hailie do cholery. Jak możecie mi to robić? Nic nie mówicie! Całe życie w pieprzonej ciszy! Jakim prawem trzymacie w sobie sprawy, związane ze mną? Jesteście pieprznięci! Patrząc na was mam ochotę zwymiotować! Cały czas!
- Hailie.
- Czego! - Stałam wkurzona.
- Hailie - Poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Obudził mnie Shane. Leżałam na kanapie w salonie. Nie wiem dlaczego.
- Co się stało? Miałaś koszmar? Krzyczałaś przez sen o jakichś pieprzniętych gościach - Parsknął.
To był sen? Ten cały naszyjnik, róże, wszystko? To był tylko pieprzony sen?
- Co ja tu robię? - Spytałam wycierając ślinę cieknącą z ust.
- Nie wiem, sam chce się dowiedzieć. Po kolacji poszłaś do siebie, jak każdy. A teraz jesteś tu. Nie wiem, może lunatykujesz?
Albo zeszłam po wodę? To był naprawdę sen?
- Gdzie róże? Wisiorek?
- Hailie? Jakie róże? Jaki wisiorek? Nie rozumiem.
Ja też. Sen był zbyt bardzo realistyczny. Alex. Czy ja mam wyrzuty sumienia?
- Śniadanie - Krzyknęła gosposia kładąc na stół talerze. Shane od razu rzucił się do stołu, a po schodach zbiegła pozostała dwójka młodszych. Starszych nie było. Co robili?
- Pójdę po Vincenta i Will'a - Oznajmiłam wstając z kanapy.
- Nie truć się, pojechali gdzieś nad ranem.
Któryś z nich musiał więc znieść koc dla mnie. Nie było tu żadnego, a ten akurat był z pokoju prawdopodobnie Will'a.
Zasiadłam do stołu, myśląc o tym wszystkim. Sen, Alex, Santan, Kai...
- Nie baw się jedzeniem mała dziewczynko, tylko jedz - Z transu wyrwał mnie Dylan. Patrzył na mnie z bliźniakami, kończąc swoje naleśniki. Wstałam od stołu.
- Nie jestem głodna.
Ruszyłam na górę pospiesznie. Wchodząc do pokoju nie ujrzałam kwiatów, ani nic innego. Czyli naprawdę to był sen. Zwykły, chory sen.
CZYTASZ
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨
Teen FictionCzułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...