💌~Rozdział 22~💌

591 13 1
                                    

Siedziałam od godziny wraz z Adrien'em

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedziałam od godziny wraz z Adrien'em. Rozmawialiśmy o tej całej sytuacji, szukając mądrej odpowiedzi. Jednak każda z nich miała to samo błędne koło. Po co. Dlaczego ja?

- Myślisz, że dalej mi coś grozi?

- Oczywiście. Nie ostatni atak to był zapewne. Skoro wysłali takiego amatora, to zapewne albo się rozkręcają, albo...

Ten nagle spojrzał na mnie lekko zdenerwowany.

- Albo?

- Albo to było odwrócenie uwagi droga Hailie.

- Halo, przy telefonie - Przez długi, zaciemniony korytarz szedł Vincent. Przyłożył do ucha swój telefon, zaczynając rozmowę.
- Nie obchodzi mnie to, że nie możecie namierzyć! Macie pół godziny na nowe informacje, inaczej wylecicie na zbity pysk!

Rozłączył się. Przypatrywał mu się Will. Nie widział brata aż tak jeszcze złego. Wiedział, że gdyby miał przeprowadzić tą rozmowę na żywo, niż telefon to strzeliłby im kulkę w łeb.

- Vincent. Co robimy?

Podszedł do opierającego się o ramę schodów Vincenta. Był zamyślony. Tak jakby bez żadnego kontaktu z rzeczywistością.

- Sprowadzamy Hailie. Teraz.

Ruszył do swojego gabinetu, trzaskając przy tym głośno drzwiami.

- O, ktoś dzwoni, oddaj telefon.

Wyciągnęłam przed siebie rękę, chcąc, aby Adrien oddał moją własność. Ten jedynie Prychnął, sięgając po urządzenie za sobą. Podał mi, a ja szybko odebrałam.

- Tak Will?

- Hailie, za pół godziny ktoś przyjdzie do ciebie pod drzwi. Słysząc trzy stuknięcia, podejdziesz gotowa i wyjdziesz z tą osobą. Będzie to ktoś od nas. Wracasz do nas, czy jest ktoś obok ciebie? Jesteś sama?

Chciałam coś powiedzieć, jednak telefon zabrał mi nagle Adrien. Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Hailie? Jesteś? Hailie!

Rozłączył mnie na co pisałam zdziwione spojrzenie.

- Co ty robisz?

- Ciii - Przyłożył mi palec do ust. Patrzyłam w jego skupione oczy.

- To nie był Will - Szeptał.

- Jak to? - Byliśmy na tyle cicho, że mogłam słyszeć nasze odbicie serc.

- Nie słyszałaś? Głos był inny, a połączenie co chwilę przerywało. Przecież macie telefony jedne z lepszych, nigdy nie przerywa, bo sygnał jest pięć na pięć. Plus samo to, że nie nazwał cię Malutka. To nie jego styl.

Rozglądnął się.

- Cholera jasna - Wstał nagle podbiegając do okna.
- Ma nas.

- Co? Jak to?!

- Cii! - Uciszył mnie znowu.
- Will nie wie gdzie mieszkam. To było podchwytliwe przecież powiadomienie. Trzy auta zaparkowały pod apartamentem. Czarne, specjalne. Słuchaj mnie teraz.

Podbiegł do kredensu, wyciągając dwa pistolety. Spojrzał na mnie, dając jeden.

- Zostaniesz w tym pokoju, a gdy ktoś tu wtargnie kogo nie znasz, albo gdy od razu nie powie hasła: Ptak, strzelasz w niego.

Pisał coś do telefonu, a następnie rzucił mi go.

- Moi ludzie są na dole.

Po sekundzie usłyszałam strzelanie. Podskoczyłam przerażona, bliska płaczu.

- Idę Hailie. Proszę, nie wychodź. Pamiętaj.

Gdy chciał wyjść, pociągnęłam go za koszulę.

- A-Ale wrócisz?

Posłał mi szczery uśmiech, co zrobiło dziurę w mym sercu.

- Do ciebie zawsze.

Po tych słowach wybiegł.

Czułam znowu ten uścisk w sercu, znowu strach. Znowu czułam, jak tracę całą pewność siebie.

Jednak nie mogę się poddać, nie mogę pozwolić, aby strach przejął nade mną kontrolę.
Muszę działać. Muszę coś zrobić. Ale co? Co ja Hailie Monet mogę począć?

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz