💌~Rozdział 45~💌

273 8 1
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Co musisz kurwa?

Przed nami stał Dylan, który trzymał w jednej z rąk serwetkę. Swoją białą koszulkę miał upaćkaną sosem, ale nie to grało najwyraźniej tu roli w tej chwili. Jego oczy wręcz krzyczały ze złości. Miałam wrażenie, że to nie skończy się dobrze. Ba! Byłam pewna.

- Nie wtrącaj się ktośu - Warknął w jego stronę. Teraz to bałam się o życie kolesia przede mną. Wstąpił w bardzo złe szeregi. Wstąpił natychmiastowo od zanurzenia swoich ust w moje.

- No nie wierzę. Jakiś pierdolony chińczyk nie będzie mi mówił co mam robić! Na pewno, gdy obok stoi moja wystraszona siostra!

- Japończyk Dylan... - Cicho wtrąciłam się.

- Jeden pies!

Atmosfera była na tyle zła, że mogło wyczuć się rząde krwi. Jeszcze chwila, a będzie tu masakra!

- Idź - Spojrzałam na nieznajomego, którego najwyraźniej bawiło to wszystko. Nie wiedział jednak, że przed nim stoi Dylan Monet, który zaraz może pozbawić go życia.

- Po co? Zabawnie jest. Twój brat jest taki śmieszny.

- Przegiąłeś pałe.

Po chwili Dylan rzucił się na niego. Jednak refleks chłopaka okazał się być dość zwinny. Ominął pięść mojego brata, znajdując się po chwili za nim, a kopnięciem spowodował zachwianie się równowagi wściekłego Monet'a. W sekundę Dylan poleciał na mnie, a ja skuliłam się, aby nie oberwać.

- Ty szczurze - Odbił się wręcz ode mnie, przystępując do kolejnego ataku. Zaczęli się prać, jednak w tej całej bójce to Dylan obrywał jedynie.
Kim był ten chłopak, że pobił nawet umiejętności mojego brata? Był kosmitą?

- Dosyć! - Ostry i lodowaty głos Vincenta rozbił się echem po wąskiej uliczce. Spojrzałam na najstarszego z braci, który podszedł i jednym ruchem odepchnął nieznajomego. Ten chciał już się zamachnąć, jednak Will obezwładnił go swoim ciałem. Przyparty do ściany nie miał jak wyrwać się. Westchnęłam z ulgą.

- Co ty robisz?! - Krzyknął Vincent w stronę Dylana. Trzymał go za ramię, bo ten sam ledwo stał. Z nosa ciekła mu krew, brudząc jeszcze bardziej białą koszulkę.

- Nie do wiary, że to chuchro załatwiło tak go - Zakpił Tony, jedząc pod nosem czosnkowy chlebek.

- Ale kompromitacja - Złapał się za głowę drugi bliźniak - Aż wstyd mi za niego.

- Hailie! - Do mnie podbiegł Bao. Złapał mnie za ramiona, tuląc do siebie. Byłam dość zdziwiona, jak i zaciekawiona jego reakcją.
- Nie wracałaś długo, więc Dylan poszedł cię szukać, a gdy oboje nie wracaliście zaczęliśmy poważnie się bać. Mała Hailie.

Myślałam że się przesłyszałam. Co powiedział? Nie jestem małą Hailie! Dlaczego nawet on tak mówił.

- Jest okej - Wyswobodziłam się z jego uścisku, robiąc lekko krok w tył. Nie wiem dlaczego czułam od niego nagle dziwną energię.

- Wszystko w porządku malutka? - Spytał mnie mój ulubiony brat. Uśmiechnęłam się do niego kiwając twierdząco głową.

- Ze mną tak, ale Dylan potrzebuje chyba opieki medycznej - Spojrzałam w jego stronę. Ledwo się trzymał na nogach.

- Teraz zajmiemy się tobą. Nieznajomy - Wszyscy spojrzeli na śmiejącego się pod nosem czarnowłosego.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz