Leżałam. Tylko tyle. Nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o tych ludziach z dołu. Naprawdę są moją rodziną? Co musiało się stać takiego, że zapomniałam?
Musiała minąć spora chwila, abym wstała z ciepłego łóżka.
Ubrana tak samo jak wczoraj, postanowiłam przejść się gdzieś. Nie wiem gdzie, ale muszę ogarnąć myśli.Nałożyłam na nogi jakieś trampki. Za oknem było słońce, mimo zimy. Za miesiąc będzie wiosna, tylko tyle wiem.
Ruszyłam na dół. Rozejrzałam się, nie widząc nikogo. Każdy zniknął gdzieś. Spojrzałam na zegar.
5:37
Wszystko jasne. Więc śpią.
Ubrałam na siebie kurtkę. Miałam gołe nogi. Ubrana jedynie w sukienkę, jednak to nie był problem. Wyszłam przez drzwi, a na mojej drodze pojawił się umięśniony mężczyzna. Miał garnitur, a na nim czarną kurtkę ze skóry.- Panno Monet? Ma pani zakaz wychodzenia bez zgody Vincenta. Proszę wrócić na górę.
Myślałam, że się przesłyszałam.
- Słucham? Żarty sobie robisz? Chcę wyjść, już.
Ten nie był przejęty, wyciągając jedynie swój telefon. Pokazał mi go, na co wzruszyłam ramionami.
- I?
- Albo wrócisz na górę, albo dzwonię do pana Vincenta, a tego wolę nie robić. Wiem jaki jest...
- Że jaki? Ale czekaj, czekaj... Grozisz mi?! Chcę wyjść jak normalny człowiek! Rozumiesz? Mam prawo, a ty mi tego nie możesz zabronić!
Zaczął coś w nim grzebać. Pokazał po chwili zieloną słuchawkę z podpisem
,,Vincent Monet,,- Jeszcze lada moment, a zadzwonię.
Przeczucie kazało mi wrócić. Silna wola kazała olać go i iść. Może blefuje? Ale po co miałby z drugiej strony to robić?
Złapałam się wściekła za głowę, a następnie posyłając mu ostre spojrzenie, zawróciłam.
Po wejściu do środka stał mężczyzna z wczoraj, który powitał mnie nazywając królewną.- Chciałaś wyjść? Mogłaś powiedzieć...
Stał z założonymi rękami na torsie. Jego mina była niewzruszona.
- I co wtedy? Nie pozwolicie mi i tak - Zdjęłam z siebie kurtkę, odkładając do garderoby. Zostałam tylko w butach.
- To nie jest aby cię ukarać, albo więzić. Jesteś po przeżyciach, a my musimy pierw zadbać, aby wróciła twoja pamięć. Jak chcesz wyjść nie znając nawet drogi?
- Coś bym wymyśliła...
- Nie Hailie. Zgubiła byś się, albo coś by się stało. Nie chce, abyś była w większych tarapatach niż jesteś.
- Jakie tarapaty?
Ten jedynie cmoknął ustami analizując co powiedział. Westchnął.
- Przejęzyczyłem się tylko...
- Och, nie kłam!
Spojrzał na mnie zdziwiony. Jednak ja już miałam dość tajemnic.
- Cały czas kłamiecie, ukrywacie przede mną coś. Co jest takiego złego w tej prawdzie?
- Wszystko Hailie. W tym problem.
Pełna irytacji ruszyłam na górę. Mimo wołającego mnie mężczyzny, ja dotarłam pod swój pokój. Zamknęłam się w nim tylko, a następnie ruszyłam do okna patrząc na świat za nim. Co jest z nimi nie tak? Dlaczego oni muszą tak kłamać. Ukrywają przede mną takie rzeczy, jakby byli w mafii jakiejś.
Po chwili zaczęłam tworzyć plan. Skoro nie chcą mnie wypuścić stąd dobrowolnie, to ucieknę.
∆
Plan musiał być przemyślany. Dopracowany. Namalowałam na kartce mini mapę i instrukcje. Zadowolona ubrałam na siebie znalezioną w szafie bluzę, a na nią kolejną. Brak kurtki przestał być problemem.
Wzięłam pościel, prześcieradło, łącząc ją ze sobą. Miały posłużyć mi jako lina do zejścia z okna. Było trochę wysoko, ale jeśli spadnę to na puch śniegu.Stojąc przy oknie usłyszałam pukanie do drzwi. Cholera!
- Hailie? Wszystkie gra?
To głos Dylana. Co robić!
- Um... Tak! Ja... Odpoczywam! Zostaw mnie, jestem zmęczona!
- Okej, ale za godzinę zejdź na śniadanie - Mruknął, a po chwili musiał odejść, gdy słyszałam kroki oddalające się.
Szczęśliwa otworzyłam szybko okno na oścież, patrząc dookoła czy nikogo nie ma. Droga czysta. Wyrzuciłam na zewnątrz złączone ze sobą prześcieradła i pościele. Pociągnęłam kilka razy upewniając się, że wszystko idealnie współgra.
Usiadłam powoli na parapecie, a potem odwróciłam się plecami do góry. Złapałam się za pościel mocno, przylegając po chwili ciałem.
Powolutku puściłam się, a potem zjeżdżałam najostrożniej jak potrafiłam.
Po około pięciu minutach byłam na dole. Otarłam spocone czoło. Schowałam się w kącie, patrząc na teren. Nikogo nie było, więc ruszyłam do przodu.
To było stresujące, jednak udało mi się opuścić posesję Monet. Podskoczyłam szczęśliwa, oddalając się szybko w stronę lasu, gdzie prowadziła droga.∆
Szłam około godzinę, aż w końcu zobaczyłam coś innego jak las. Było to odludzie, ale za to z drogą najpewniej prowadzącą do miasta.
W oddali zauważyłam nadjeżdżające auto. Pomachałam, aby złapać stopa. Było to czarne terenowe auto. Zatrzymało się po chwili. Otworzyłam wdzięczna drzwi, wsiadając.- Dziękuję, że się zatrzymałeś.
Zaczęłam zapinać pasy dumnie.
- Hailie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeej. Chcę was zaprosić do kolejnego opowiadania które zaczęłam pisać. Będzie ono z mojego pomysłu, który powstał dawno temu, jednak dzięki dopracowaniu tego, jestem w stanie zacząć je pisać.
Laleczka Voodoo. Dziś wleciał pierwszy rozdział.
Będę na zmianę pisać to z tamtym. Będę dbała o to, aby tam i tu dochodziły nowe rozdziały. Dziękuję za każdą gwiazdkę, oraz za każdy odczyt.
('∩。• ᵕ •。∩')
CZYTASZ
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨
Fiksi RemajaCzułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...