💌~Rozdział 33~💌

584 14 9
                                    

Impreza rozkręcała się coraz bardziej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Impreza rozkręcała się coraz bardziej. Ludzi dochodziło, a muzyka zmieniała się co chwilę gustem i rodzajem. Erick siedział sobie na leżaku patrolując nas niekiedy, ale też czytając. Ja z resztą relaksowaliśmy się w wodzie pijąc drinki. Pamięcią nie wiem kiedy nawet, wróciłam do Adrien'a Santan'a. Z dnia na dzień słuch o nim zaginął. Czasami miałam dziwne sny, które sięgały w przeszłość. Wciąż zastanawiała mnie prawda związana z mamą, jak i to, że była związana z mafią. Vince obiecał, że opowie mi o wszystkim, ale do tej pory tego nie zrobił. Unikał tematu jak ognia. Chociaż... On sam bym jak paląca się pochodnia.

- Hailie, jakiś przystojniak się na ciebie patrzy - Wyznała mi do ucha Eri.

Spojrzałam w stronę siedzącego bruneta. Leżał rozłożony, owinięty w okół bioder ręcznikiem. Uśmiechnął się w moją stronę zalotnie, puszczając oczko.

Przewróciłam oczami, wracając do picia.

- No co ty! - Pisnęła białowłosa.
- To Ash Santan! Najgorętszy stąd!

Santan. Tylko to udało mi się usłyszeć natychmiastowo wytężając słuch.
To musiał być przypadek. Musiał.

- Santan? Nie wiesz może, czy ma starszego brata? - Natychmiast się spytałam.

- O jego rodzinie nic nie wiadomo. Mieszka w Hiszpanii sam. Ma ochroniarza nawet! Mówią, że jest jak książkę z bajki!

Książkę. Akurat. Królewska rodzina Santan?

- Mam nadzieję, że przestanie się tak gapić, bo zaraz wyleje na niego mój drink.

- Nie poświęcisz się aż tak...

- Cholera, racja.

Koło pierwszej w nocy każdy zaczął się zbierać. Prócz królewicza, który cały czas śmiało patrzył na mnie. Chciałam jakkolwiek go olać, ale nie dałam rady. Coś w nim mnie hipnotyzowało, że niekiedy musiałam wręcz na niego spojrzeć.

- Ja idę z chłopakami do pokoju - Oznajmił Erick, trzymając za jedno ramię Claus'a, a za drugie David'a. Obaj byli pijani na tyle, że nie dadzą rady wrócić o własnych siłach.
Zawsze mnie interesował fakt, że Erick był najmniej wysportowany, ale za to najbardziej silny.

- Pomóc ci? - Zaproponowałam, jednak ten kiwnął przecząco głową.

- Nie trzeba, serio. Dam radę, wy wracajcie do siebie już - Objął wzrokiem pozostałe dwie, które już pół spały na stojąco.

- Ach, racja - Zaśmiałam się cicho.
- Wracaj bezpiecznie.

- Mhm. Ty też Hailie. To w drogę - Westchnął prowadząc ich, a przy tym słuchając pijackiego marudzenia Claus'a, który wtulił swoją twarz w jego ramię, ocierając się o nie.

Ja w tej samej chwili wzięłam Mone i Eri za ręce, kierując się do naszego wspólnego mieszkania.

Ja z dziewczynami mamy wspólne mieszkanie. Chłopcy również, w osobnym budynku, ale za to sąsiednim. Uznaliśmy, że warto w wakacje razem zamieszkać, aby oszczędzić czas na dojazdach.

Idąc zatrzymał mnie stojący na przeciwko ten chłopak.

- Piękna damo, nie powinnaś wracać sama o tej porze. Jest ciemno, a ludzie lubią wtedy obrabować małe dziewczynki... Jak dobrze, że ja taki dobry zaproponuje Ci moją pomoc...

Gdy mówił, wyminęłam go szybko, słysząc jedynie kiedy się zorientował.

Znowu stanął przede mną, na co się zirytowałam dość.

- Przesuń się, chce przejść.

- Hailie Monet, słyszałem o tobie dość dużo. Jednak chcę poznać jeszcze więcej!

Znał mnie? Nie dziwię się w sumie. Tutaj każdy każdego znał. Jedynie ja połowy nie.

- I co takiego słyszałeś o mnie? - Ponownie go wyminęłam, ciągnąc za ręce dziewczyny. Szły jakoś, ale powolnie, przez co byłam zmuszona słuchać tego pajaca.

- Hmm, a takie tam... tylko że jesteś biedną dziewczynką, która szuka codziennie w śmietniku jedzenia - Wzruszył jakby nigdy nic ramionami.

Kto takie brednie rozpuścił?!

- Ja? Biedna? Kto Ci tak powiedział - Parsknęłam.

- O tamci - Wskazał palcem za mnie, na co szybko się odwróciłam, widząc tego głupiego Australijczyka, ze swoim jakże głupim uśmiechem. Obok stała jego praktycznie kopia. Siostra bliźniaczka, ledwo trzymającą się na nogach. Żałosne.

- Już rozumiem - Westchnęłam chcąc go ponownie ominąć.

- Dasz się zaprosić na kawę?

- Nie.

Gość musiał pierwszy raz słyszeć odmowę, wnioskując po minie, która ledwo wyrażała jakąkolwiek emocję prócz zdziwienia.

- Czekaj, czekaj - Znowu pojawił się na przeciwko mnie. Wkurzona jak i zirytowana kopnęłam go w krocze, na co ten upadł na ziemię.

Jak z nikąd pojawił się nieznany mi mężczyzna, podchodząc do chłopaka.

- Panie Santan! Panie Santan! - Z ust chłopaka wydobył się tylko okrzyk bólu, a ciało zawinęło się w kulkę. Starszy wstał szybko, wyciągając broń, jak i celując we mnie. Jego widok szybko jednak spoczął za mnie. Myślał, że tylko on jest zabezpieczony bronią?

- Proszę opuścić broń z panienki Hailie, albo skończy się nieciekawie.

Sonny. Zawsze niezawodny.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz