Siedziałam na oknie, patrząc przed siebie w śnieżny krajobraz. Po szybie plątały się płatki śniegu. Tego roku zima była naprawdę mroźna. Spojrzałam w dół, widząc swoich braci, którzy rozmawiali z kimś z ochrony o czymś. Zaśmiałam się, gdy bujne fale na głowie Dylana, wyrzuciły jego czapkę z głowy. Wiatr porwał ją, a mój brat zaczął ją gonić.
Wstałam w końcu po długim siedzeniu w oknie. Dziś wigilia. Gosposia pracowała nad różnymi daniami, nie dając mi pomóc. Twierdziła, że chce zrobić niespodziankę.
- Dziewczynko!
Głos Dylana rozniósł się po domu, na co szybko zeszłam na dół.
- Ta...k?
Przed moimi oczami stała ogromną choinka. W okół niej trzymającą ją bracia, oraz duże pudła z bombkami. Na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Czyli jednak będzie choinka?
- Skąd ją macie! Taka duża! - Podeszłam szczęśliwa. Była żywa! Wielka, żywa choinka! Bombki były kolorowe.
- Uznaliśmy, że dobrze będzie w tym roku ubrać w końcu choinkę. Nie sądzisz?
Szczęśliwa przytuliłam się do brata.
- Od razu jak zawiesimy Światełka możesz zacząć ubierać, pod czujnym naszym stylistycznym okiem.
Podbiegłam również do bliźniaków. Przytuliłam ich, jednocześnie dziękując.
- Oke oke, koniec tulenia. Czas na ubranie tego potwora - Zażądał Dylan. Po chwili podeszła dwójka ochroniarzy. Jednak mój brat zatrzymał ich gestem ręki.
- Nie, nie panowie. Bez pomocy. Damy sobie radę. Idźcie wypić coś ciepłego, oraz Eugenia zrobiła pyszne ciasto, poproście o kawałek.Na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech. Ruszyli do kuchni, a ja oniemiała patrzyłam na Dylana. To on?
∆
Po pół godzinach chłopaki wreszcie zawiesili lampki. Ja siedziałam z boku kontrolując, czy żaden z nich nie robi nic tak głupiego, aby zamiast świąt w domu, spędzić w szpitalu.
- Okej, można zaczynać dekorować Hailie - Spojrzał na mnie Tony, zadowolony schodząc z drabiny.
Wstałam szybko, podchodząc do pudełek. Po chwilowej analizie, stwierdziłam, że dobrze będzie wybrać tonacje bombek czerwonych i złotych.
Wyjęłam pierwsze dekoracje. Zadowolona podałam kilka braciom, aby również ozdobili ze mną.
∆
Dekorowanie zajęło godzinę. Jednak efekt końcowy był warty każdej minuty. Po chwili wróciła dwójka najstarszych. Nieśli wielkie, zapakowane pudła. Otworzyłam szeroko usta.
- O, jesteście, piękna choinka - Ucieszył się Will pakując pod choinkę trzy prezenty. Po czym wyszedł znowu z domu.
Vincent niósł dwa duże, ułożone jedno na drugim. Położył pod choinkę je również. Sekundę później wrócił znowu Will, niosąc kolejne duże prezenty.
- Możemy otworzyć już?! - Spytał podekscytowany Shane z Tony'm.
- Oczywiście, że nie, co to za pomysł durny - Skarcił ich Will - Prezenty po kolacji - Spojrzał na mnie ukradkiem na co szeroko się uśmiechnęłam.
- Sylwester myślimy spędzić w Nowym Jorku. Co wy na to? - Spytał Vince wkładając swoje ręce do kieszeni. Spojrzeliśmy się na siebie całą czwórką.
- Tak!
∆
O osiemnastej wszyscy zeszliśmy na dół.
Ubrałam piękną, czerwoną sukienkę. Włosy spięłam z tyłu głowy, dodając dużą kokardę. Przy stole było dużo potraw. Eugenia musiała je powystawiać, a następnie wyjść do siebie do domu . Z tego co wiem, Vincent dał każdemu wolne. Nawet ochroniarzom. Uznał, że w ten dzień każdy zasługuje na spędzenie go z rodziną. Byłam bardzo za tym pomysłem.Każdy wybrał sobie swoje miejsce.
Zaczęliśmy mówić sobie życzenia. Nie podchodziliśmy jak to w zwyczaju do każdego z opłatkiem, tylko mówiliśmy na głos do każdego.Po chwilowym przemówieniu, zaczęliśmy zajadać się swoimi pysznościami.
Na talerz położyłam pyszną rybę, polewając ją sosem żurawinowym. Dylan wziął się za indyka pieczonego wraz z Will'em i Shane, a Vincent nałożył sobie słodkie ziemniaki i pieczoną szynkę. Jedynie Tony rozmyślał nad tym, co zjeść. Will widząc jego niezdecydowanie, sięgnął po wszystko, nakładając mu po trochę każdej potrawy.W końcu nadszedł czas na prezenty po kolacji. Trochę stresowałam się tymi moimi. Oby jakkolwiek im się spodobało.
- Ja rozdaje! - Rzekł Dylan wstając pospiesznie. Podszedł pod choinkę biorąc pierwszy lepszy prezent.
Wyszło na to, że każdy kupić coś każdemu.
Dylan dostał dużo słodyczy od Shane i Tony'ego. Od Will'a nowe przybory do sztuk walki, a od vince motor. Nadszedł na prezent ode mnie. Powoli zaczął otwierać.- Wow! - Krzyknął wyciągając bluzę, z napisem z tyłu ,,Dylan, najlepszy brat,,
Wstał podchodząc do mnie, oraz mocno tuląc. Odwzajemniłam czuły gest.
Reszta również ucieszyła się ze swoich. Oglądali razem każdy prezent. Święta trójka od razu ruszyła przed telewizor, aby wypróbować nową grę.
Jedynie Vince nie otworzył swoich. Lekko posmutniałam, co nie umknęło uwadze Will'owi.
- Vincent? Otwórz może od Hailie. Jestem pewien, że to coś wyjątkowego.
Spojrzałam szybko na najstarszego, który sięgnął ręką po mały, starannie zapakowany prezent.
Otworzył go z gracją, wyciągając ramkę wraz ze zdjęciem.
Na twarzy Vincenta pojawił się najprawdziwszy uśmiech. Pokazał dumnie Will'owi, na co ten również szeroko się uśmiechnął.
Zdjęcie przedstawiało nas wszystkich. Było to jedyne zdjęcie jakie udało się wykonać razem kiedyś na moich urodzinach.- Dziękuję Ci droga Hailie. Naprawdę.
Uśmiechnęłam się. Spojrzałam też na swoje prezenty jakie dostałam. Wielkie pudło z książkami, które nie wiem jakim cudem kupili. Były dawno wyprzedane. Od Dylana miałam strój sportowy, a od bliźniaków dwa bilety do Spa.
Byłam naprawdę szczęśliwa. Pierwszy raz czułam się jak w rodzinie.
CZYTASZ
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨
Ficção AdolescenteCzułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...