💌~Rozdział 32~💌

501 15 3
                                    

W tle grała głośna muzyka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W tle grała głośna muzyka. Ludzie bawili się dookoła, pijąc przy tym alkohol z czerwonych kubeczków.
Spojrzałam za siebie, patrząc, jak Erick niesie na ramieniu nieprzytomnego Claus'a. Przełknęłam ślinę, myśląc jedynie, że sama nie chciała bym dostać z ręki Erick'a.

- Co pijemy? - Spytał wprost David, pocierając swoje ręce o siebie.

- Ja sok pomarańczowy. Z lodem - Oznajmił okularnik stawiając na leżaku wciąż drzemiącego chłopaka. Ja jedynie zamówiłam jakiegokolwiek drinka, a cała reszta poszła wraz z David'em, aby nie niósł tego sam tutaj.

- Kiedy się ocknie? - Rzuciłam się obok nich na wolny leżak, wyjmując telefon, aby zrobić instastory.

Kątem oka spojrzałam, jak Erick wyciągnął jakąś książkę. Tak sądziłam, że dziś kolejną zacznie.

W oddali dostrzegłam chwilę później resztę naszej gromadki. Rozsiedli się koło nas, podając każdemu swoje zamówienie.

- Impreza dopiero się zaczęła, a ten pajac już kacuje?

Nasz wzrok spoczął na osobie, która wymówiła to. Głupi Paul Jones. Australijczyk, myślący, że jest królem tutaj. Tuż obok niego stała jego zgrana paczka, również uważająca się za lepszych od innych. Nienawidziłam ich. Uważali, że skoro mają kasę, mogą poniżać kogoś chcą. Mnie również uważali za gorszą osobę, bo nie fleksowałam się majątkiem, który może ich powalić kilkukrotnie.

- Patrząc na waszych przydupasów, też padną lada moment - Odgryzł się David, mrożąc ich swoim spojrzeniem.

- Aa onii! - Spojrzał za siebie, widząc jak dwójka kiwa się na boki - Są... W dobrym stanie, patrząc na Claus'a.

Przewróciłam oczami jedynie na to wszystko. Co za ludzie, skąd się wzięli? Dlaczego muszą truć powietrze sobą?
Nagle moja komórka zadzwoniła. Spojrzałam szybko na wyświetlacz, widząc ,,Vincent Monet,,

Przeprosiłam swoich przyjaciół, a bandę gnojków olałam. Nie są warci mojego wzroku.

- Halo? Vince? Co tam? - Spytałam szybko, prosząc, aby nie miał nic pilnego.

- Witam droga Hailie. Chcę dowiedzieć się, jak tam u Ciebie. Co robisz? Gdzie jesteś? Słyszę muzykę.

Przegryzłam wargę.

- Jestem na basenach, impreza jest. Wiesz, zabawa wakacyjna. Uuwielbiam je.

- No dobrze. Nie pij jednak dużo, rozumiemy się? A najlepiej nie pij, jak masz zamiar wejść do wody. Wtedy wykluczone.

Boże. On brzmi bardziej jak Erick niż sam Erick. Albo odwrotnie? Może to Erick cały czas brzmiał jak Vincent?

- Dobrze, dobrze.

Oglądnęłam się za siebie słysząc jakieś wyzwiska. Westchnęłam na widok jak David jest odciągany z Paul'em od siebie przez Erick'a i Eri.

- Muszę kończyć - Warknęłam wściekła.

- Hailie?

- Um, tak? - Znowu przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- Ja... Cieszę się, że dobrze się bawisz.

Zdziwiłam się, jednak w głębi serca ucieszyło mnie to.

- Mhm, mnie też to cieszy, że wreszcie bawię się najlepiej jak mogę. A jak Dylan? Will? - W ostatniej chwili zdążyłam sobie przypomnieć o nich.

- Chłopaki teraz są na dole, coś tam robią związanego z pracą.

- Wam też by się przydały wakacje.

- Właśnie... Hailie. Myślałem nad tym dość długo. Może chcesz pojechać z nami na dwa tygodnie do Japonii?

- J-Japonia?

- Tak. Słyszałem, że jest tam pięknie, a dla nas idealnie pod tym względem. Pozwiedzamy, jak i odpoczniemy. Co ty na to?

- Chce! Oczywiście, że chce! A kto jedzie jeszcze?

- Ty, ja, Will, Dylan i bliźniaki - Na to ostatnie serce mi szybciej zabiło.

- Bliźniaki?! Wracają?! Nie widziałam ich tyle czasu! Boże, jak cudownie! Kiedy lecimy?

- Początek sierpnia, więc za jakieś dwa tygodnie. Spakuj się porządnie, aby nie zapomnieć niczego.

- Dobrze! Kocham cię Vincent!

- Hailie!!! Pomóż nam! - Krzyczał Erick w tle, który nie mógł opanować z dziewczynami David'a od równie wyrywającego się Paul'a.

- Kto tam cię woła? - Zainteresował się od razu Vince.

- To tylko...

Cholera. Nie powiem przecież, że obok mnie rozgrywa się bójka.

- To tylko David i Erick próbują zbudować zamek z piasku, niezdary nie potrafią nawet tego zrobić.

Podrapałam się po spoconym karku.

- No... Dobrze. Nie przeszkadzam, do widzenia Hailie.

- Papa!!

Rozłączyłam się, chowając szybko telefon do kieszeni. Ruszyłam do nich.

Po pięciu minutach na leżaku siedział zbulwersowany David, trzymając pod krwawiącym nosem chusteczkę, gdy Erick szukał w swojej torbie tych mokrych.

- Mam - Oznajmił wyciągając. Wziął jedną, delikatnie przekręcając głowę David'a w swoją stronę. Zaczął bardzo delikatnie wycierać mu nos, patrząc przy tym czasem w jego oczy.

- Piwo! - Wstał nagle jak nic Claus, mając przymrużone, senne jeszcze oczy.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz