💌~Rozdział 39~💌

462 15 9
                                    

Weekend zbliżał się nieubłaganie szybko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weekend zbliżał się nieubłaganie szybko. Miałam już ochotę wyjechać z braćmi. Znowu ich przytulić, śmieszkować. Nawet ujrzeć ten zimny wyraz twarzy Vincenta.
Powoli pakowałam rzeczy do walizki. Zgodnie z pogodą ma być tam dość ciepło, a nawet do trzydziestu paru stopni.
Spakowałam więc kilka par spodenek, sukienki, topy i mase innych ważnych dla mnie rzeczy. Znając życie połowy zapomnę i tak.
Za oknem padał deszcz. Dziewczyny poszły do sklepu, a z racji, że wyjeżdżam, nie robiłam sobie żadnej listy. Zastanawiałam się nad wszystkim i niczym. Znowu.
Usiadłam na parapecie, który był idealny do urzędowania w taką pogodę. Przykryłam się bawełnianym kocem, a w rękach trzymałam wielki kubek z kawą. Nie znosiłam herbaty. Zastanawiali mnie ludzie pijący ją nałogowo.

- Wróciliśmy - Przez drzwi weszły dwie moje współlokatorki. Trzymały po dwie wielkie siaty z zakupami. Zmarszczkami brwi lekko.
- Urządzamy domówkę! - Radośnie oznajmiła Mona wyciągając trzecią paczkę chipsów.

- Ale że dziś?

- Tak! Będzie mnóstwo żarcia! Fajne towarzystwo!

- A nie miała być impreza u Ash'a? - Nerwowo podrapałam się po karku.

- Miała no, ale wyszło tak, że nie ma jednak. Ktoś tam od niego przyjechał nad ranem szybciej i nie może.

Czułam nagły pot na karku, jak i duszności. Oddech był ciężki, a powieki latały w te i w te. Czułam, jakbym zaraz miała polecieć na zimną podłogę.

- A-A wiadomo kto?

- Nie wiem. Tego nie mówił. Jedynie coś, że przyjechał jakiś idiota, który potrzebuje spokoju w domu.

Cholera!

- Muszę iść - Ubrałam szybko buty, wybiegając z mieszkania.
Biegłam przez ulewę, ubrana w zwykłą bluzę i spodenki. Biegłam ile tchu w płucach. Sił w nogach. Musiałam się upewnić. Musiałam. Inaczej nie zasnę przez kolejne dni.

Dobiegłam po jakimś czasie pod rezydencje Santana. Dusiłam się, próbując złapać oddech. Kucnęłam przy murku, widząc dwójkę mężczyzn na podjeździe. Przez deszcz nie mogłam wychwycić kto to.
- Kurwa.

Nagle poczułam oddech na karku. Przegryzłam wargę, powoli odwracając się twarzą do osobnika.
Krzyknęłam, łapiąc się za usta.
- Hailie Monet? Co robisz pod moją rezydencją?

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz