Wcale nie dziwił mnie fakt posiadania wielkiej rezydencji w Kyoto. Will jako pierwszy wszedł do niej. Nawet nie pchałam się aby wejść następna, gdyż święta trójca pędem ruszyła do przodu, zaklinając się w drzwiach. Przewróciłam oczami załamując się nimi.
- Do cholery jasnej! - Zły Will to rzadkość, jednak w tej chwili w pełni rozumiałam jego mały wybuch.
- Po kolei nie umiecie wejść?!- Byłem pierwszy! - Zakomunikował szybko Dylan, wiercąc się w każdą możliwą stronę.
- Ta, jasne złamusie - Głos zabrał jeden z bliźniaków.
W sekundę cała trójka leżała płasko na ziemii. Spojrzałam na opanowanego najstarszego z braci, który chwilę temu kopnął Shane w plecy, tworząc efekt domino z resztą. Ominął ich, wchodząc do środka. Nie wytrzymałam tego widoku, wybuchając śmiechem. Nawet na mnie nie spojrzeli, zwyczajnie byli w szoku tym co się stało.
- Jest tu sześć pokoi. Więc na spokojnie, każdy znajdzie swój kąt. Ja mam już wybrany wraz z Will'em. Mamy połączony z gabinetem, więc wy się dogadajcie - Wskazał palcem na pozostałych braci, a następnie na mnie - A ty wybierz sobie jaki chcesz, droga Hailie - Oznajmił biorąc pod pachę teczkę z zapewne dokumentami.
Szczęśliwa ruszyłam w głąb, wchodząc do każdego możliwego pokoju. Jednak moim oczom ukazał się najprawdziwszy pokój jak dla księżniczki. W okół panował ton koloru niebieskiego, a wielkie łóżko było pierwszym obiektem jaki został przeze mnie naruszony. Wskoczyłam z całej siły na nie, czując relaksującą miękkość. Patrząc na sufit czułam wolność, jakby chmura unosiła mnie w górę. Nagle jakby każdy smutek, każde zmartwienie odeszło. Mogłam tu zostać na zawsze. Mój spokój został jednak przerwany dość szybko, słysząc pukanie do drzwi.- Hailie? Idziemy zjeść, zbieraj się.
Głos Vincenta nawet był opanowany. Jakby to miejsce nas odmieniło od samego wdychania tego powietrza.
Szybko podniosłam się z wygodnego łóżka, poprawiając włosy. Przeciągnęłam się z wielkim uśmiechem na twarzy. Czas na najlepsze wakacje pod słońcem.
∆
- Daleko jeszcze? - Westchnęłam wlecząc się za moimi braćmi. Było naprawdę gorąco, gorzej chyba niż w Hiszpanii. W okół było mnóstwo ludzi, patrzyli na nas, obserwowali. Czułam się niczym wystawa w muzeum.
- Moment - Zawiadomił mnie najstarszy. Czułam się lekko źle z tym, że gdy sama ledwo idąc, oni nie okazywali żadnego zmęczenia.
W końcu dotarliśmy pod jakiś lokal. Była to duża restauracja. Wnętrze było klimatyczne. Kolor bazował na biało-brązowym. Były różne rośliny, a w środku równie dużo ludzi. Była cisza, a spokojna muzyka sprawiła natychmiastowy spokój we mnie.
- Państwo Monet? - Podszedł do nas średniego wzrostu kelner. Miał bujne, czarne włosy, oraz bladą cerę. Na oczach lekki zarys konturu od kredki. Od razu usłyszałam cichy śmiech Dylana.
- Tak. Zamawiałem stolik w cichym, spokojnym miejscu.
Zastanawiałam się, czy może być bardziej spokojniejsze miejsce od tego.
Kelner natychmiast zaprowdził nas do naszego stolika. Był on na górze, na świeżym powietrzu. Stół był elegancko przystosowany. Rozłożonych było siedem talerzy. Siedem, na nas sześciu?
- Ktoś jeszcze ma być? - Spytałam stojącego blisko mnie Will'a. Ten uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
- Chcemy abyś poznała najlepszego przyjaciela naszego taty. Ma na imię...
- Bao! Kopę lat! - Krzyknął Dylan szybko, na co w sekundę spojrzałam na niego. Szedł z otwartymi rękoma w stronę stojącego mężczyzny. Był wysoki. Bardzo. Miał białą koszule jak i czarne eleganckie spodnie. Uśmiech był naprawdę czarujący. Nagle moje serce dość dziwnie zabiło mocniej. Poczułam silną potrzebę poznania Bao bliżej.
CZYTASZ
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨
Novela JuvenilCzułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...