Siedziałam godzinę opierając się plecami o drzwi łazienki. Miałam skulone nogi. Wyglądałam, jakbym próbowała się schować przed światem. Może próbowałam? Może tak będzie lepiej?
Ktoś umarł właśnie przeze mnie. Ktoś ważny, a może tylko tak myślałam? Skrzywdził mnie, ale czy to powód do śmierci?
Moje zamyślenie przerwało pukanie do drzwi.
- Mała dziewczynko, wyłaź, idziemy na obiad.
Nie miałam siły wychodzić. Byłam pewna, że bracia i tak o wszystkim wiedzą. Nie dawali po sobie poznać. Nie ufam im. Nie powinnam w ogóle.
- Nie idę.
Dalej rozmyślałam o tym incydencie. Bolała mnie głowa już. Dalej to samo. Myślenie, martwienie się, gniew, żal i tak w kółko.
Oparłam głowę w tył, patrząc przed siebie. Alex umarł. Alex'a nie ma. Alex nie żyje.
∆
Musiałam zasnąć ze zmęczenia. Obudziłam się szybko słysząc, jak ktoś grzebie w zamku od drzwi. Wciąż siedziałam na ziemii. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chcę być sama. Na zawsze.
- Otwieraj to!
- Czekaj no, wciąż ledwo widzę, mam kaca idioto, a ty mnie budzisz z łóżka - Mona?
Szybko wstałam biegnąc do łazienki, gdy drzwi się powoli otwierały, zapewne dzięki mojemu kluczowi. Zamknęłam się w samą porę, słysząc, jak cała piątka wchodzi do mieszkania.
- Hailie. Wiemy co się stało.
Zasłoniłam usta dłonią, aby nie wydobyć żadnego dźwięku. Wiedzą, że tu jestem, ale nie muszę dawać oznak.
- Wiemy, że zmarł twój przyjaciel. Wiemy też, że dostałaś wiadomość od nieznajomego. Wszystko wiemy Hailie - Mówił poważnie Vincent. Czy ja mogę liczyć się chociaż trochę z prywatnością?!
- Wyjdź malutka. Chcemy się pożegnać. Zaraz wyjeżdżamy.
- Mała dziewczynko, proszę, wyjdź. Chcę cię wytarmosić za te kudły.
Po chwili usłyszałam głośne uderzenie.
- Ała! Nie moja wina, że tak uczucia wyrażam!
- Zachowuj się, dobrze Ci radzę.
Mogłam sobie wyobrazić, jak mówiąc to, Vincent grozi swoim palcem.
- Dobrze. Jeśli nie chcesz z nami się pożegnać, daj znać, że nic Ci nie jest. Chcę być pewny, że wszystko gra droga Hailie.
- Jest okej, możecie iść. Chcę być sama.
- Zgoda. Uszanujemy to. Dzwoń i pisz cały czas, jeśli będzie trzeba. Nie bądź sama z problemem. Okej?
- Mhm - Tylko tyle udało mi się powiedzieć łkając.
- Dobrze, my idziemy. Sonny będzie pilnował twojego bezpieczeństwa. Bez przeszkadzania. Jak cień.
Po tym pięć par stóp wyszło z mojego mieszkania. Zsunęłam się po ścianie, rozklejają jeszcze bardziej.
∆
Minęło od tamtego zdarzenia około trzy miesiące. Czułam się lepiej. Doszło mi znajomych. Zaczęłam grać w siatkę. Aktualnie był grudzień, co zwiastowało, że przerwa świąteczna byla tuż tuż. Każdy zjeżdżał do swojego domu. Ja również będę niedługo wraz z Moną wyjeżdżać, ze względu na to samo miejsce docelowe.
Umówiłam się z nią, jak i jeszcze jedną koleżanką, Eli, na wspólne zakupy prezentów. Nie wiedziałam co mogę kupić swoim braciom. Wszystko mieli, ale tak się stęskniłam, że miałam ochotę dać coś wyjątkowego.
Na dworze prószył śnieg. Było około minus pięć stopni. Ubrana w gruby płaszcz, nauszniki i ciepłe kozaki, ruszyłam wraz z Moną po Eli, aby ruszyć do galerii.
- Myślisz, że mogę kupić mamie kolejny kubek? - Westchnęła, odpalając swoje auto.
- Nie wiem - Odpowiedziałam szybko, pocierając z zimna dłonie - Kup jej do tego zestaw herbat, uwielbia je. Będzie piszczała ze szczęścia - Zaśmiałam się.
Podjechaliśmy pod zaśnieżony dom Eli. Mona trąbneła pod posesją, a za chwilę wyszła w kożuchu dziewczyna.
Eli Smith. Piękne, brązowe włosy. Jej figurą była gruszka. Sukienki leżały na niej perfekcyjnie. Szczególnie dopasowane. Bogata, mając wszystko co zechcę. Nawet chłopaka na zawołanie. Każdy za nią latał, ale ona machnięciem ręki dawała im kosza. Taka była. Miła, szlachetna, ale z pazurem.
- Jestem dziewczyny - Zadeklarowała siadając z tyłu auta. Przywitałyśmy się z nią radośnie, jadąc do galerii.
∆
- No nie wiem - Przyznałam szybko. Dziewczyny doradzały mi właśnie prezent dla Tony'ego. W głowie mogłam sobie wyobrazić już jego reakcje, gdy dostanie zabawkowy pistolet.
- No dlaczego nie? To w sumie jedno z pierwszych waszych integracji!
- Taaa? Przypominam, że ta interakcja kosztowała mnie nerwów! Tony to dziecko, dostanie smoczek, aby nie krzyczał tak o byle co.
Założyłam ręce na piersi oburzona. Dziewczyny tylko lekko się zaśmiały.
Oficjalnie wzięłam Tony'emu nową grę na Xbox. Pewnie się ucieszy z nowego rupiecia.
Wybieranie jednego prezentu zajęło nam z dziewczynami ponad godzinę. Ogłosiłyśmy więc przerwę na lunch, gdy wybiła dwunasta.
- Idę do łazienki. Zajmijcie miejsce.
Ruszyłam w stronę toalet, szukając po kieszeniach telefonu. Nagle wpadłam na kogoś.
- Bardzo przeprasza...m - Spojrzałam w górę.
- Panna Monet.
- A-Adrien...
CZYTASZ
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨
Teen FictionCzułam się niczym w transie. Obraz sam przeobrażał się z czarnego tła w różne postury ludzi. Ludzi, którzy mnie niszczyli w środku. Byłam sama, pośród miliona ludzi. Każdy patrzył na mnie. Każdy coś chciał. Każdy mnie obserwował. Skulona nie miałam...