💌~Rozdział 36~💌

459 18 2
                                    

Siedząc koło pieprzonego Santan'a miałam w głowie tylko to, aby jak najszybciej stąd wyjść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedząc koło pieprzonego Santan'a miałam w głowie tylko to, aby jak najszybciej stąd wyjść. Co chwilę mnie szturchał, abym tylko nie przegapiła jak wyje swój ulubiony moment piosenki do mikrofonu.

- Idę do łazienki kochani - Westchnął sapiąc brunet, wychodząc wraz z David'em, z którym się po alkoholu zakumplował. Widziałam jak wzrok okularnika śledzi ich wychodzący tył przez drzwi. Ja trzymałam w dłoniach najnowszy model telefonu Ash'a, który mi wcisnął w dłonie karząc pilnować.

- Działa mi na nerwy - Wściekły pierw odezwał się Erick, a za nim Claus, który też nie ukrywał swojego gniewu.

- Sami jesteście sobie winni nie wznosząc sprzeciwu - Kiwnęłam ramionami. Nagle telefon trzymamy przeze mnie zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz widząc wielki napis BRAT. Rozmyślałam czy odebrać. Chciałam pewność, że są powiązani.

Odebrałam.

- Ash, będę w Hiszpanii służbowo w przyszłym tygodniu. Potrzebujesz coś stąd? Masz ciepłe rzeczy?

Nie odezwałam się. Siedziałam z zakrytymi ustami.

- Halo? Ash? Co to za muzyka? Znowu jesteś na imprezie? Halo?!

Rozłączyłam się. Przeszedł po mnie niespokojny dreszcz emocji. Rozejrzałam się w okół, a potem wyszłam odstawiając telefon Ash'a na kanapę.

Dotarłam do łazienki. Oparłam się rękoma o umywalkę, patrząc w lustro na swoją bladą twarz. Przełknęłam nerwowo ślinę, czując ból przy połykaniu.
Spuściłam głowę w dół. Czyli to bracia. Czy to przez przypadek poznałam go? Czy może jednak coś było na rzeczy?

Drzwi od ubikacji otworzyły się, a przez nie weszła osoba, której wolałam nie widzieć w najbliższym czasie.

- Boże, człowiek chce się zrelaksować, a tutaj ty - Prychnęła blodnynka podchodząc do lustra obok. Wyciągnęła z białej torebki bluszczyk, poprawiając nim duże, zrobione usta.

Przewróciłam oczami wychodząc stamtąd. Postanowiłam nie wracać do nich. Opuściłam lokal podążając przed siebie. Poszłam do pobliskiego parku, aby zebrać myśli.
Adrien Santan ma brata. Asha.

Ash znalazł mnie. Dlaczego?
Usiadłam na pobliskiej ławce. Gałęzie drzewa idealnie padały na mnie, wraz z zielonymi liśćmi. Wzięłam głęboki wdech, aby zaraz po tym go wypuścić z całym gniewem w sobie. Ogarnęła mnie pustka. Co mam zrobić, aby przestać pakować się w kłopoty?

Wrócić do Pensylwanii? Niee. Tego nie zrobię. Życie tutaj nauczyło mnie dużo rzeczy, ale też rozpuszczonego życia, którego było mi tak brak przy pięciu braciach.

Spojrzałam się w bok, słysząc, jak starsza para kłóci się.

- Ubierz ten kapelusz - Poprosił starszy mężczyzna - Przegrzeje cię!

- Zabieraj mi to draniu! Psuje mi to moją stylizacje - Uniosła się i starsza kobieta o kręconych, blond włosach. Ich widok przypomniał mi jak sama często kłóciłam się z braćmi o swój wygląd. Ciekawe jak by się skończyło z moją postawą babci. Pewnie źle. Mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na niego, widząc połączenie od Erick'a. Dopiero zauważyłam +99 wiadomości na grupie mojej z przyjaciółmi, kilka nieodebranych wiadomości od Claus'a, Eri, Mony i reszty. Plus jedno nieodebrane połączenie od Adrien'a. To ostatnie sprawiło początek problemów.

𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭 ~ 𝐔𝐤𝐫𝐲𝐭𝐞 𝐏𝐢ę𝐤𝐧𝐨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz