Rozdział 2

22.5K 1.1K 54
                                    

Rozdział 2

– Wiem, że jesteś świetnym prawnikiem, Nat, ale dziesiątego z rzędu spóźnienia chyba nie powinni tolerować, co?

Otworzyłam oczy, jednak szybko znów je zamknęłam. Było stanowczo zbyt jasno i stanowczo zbyt wcześnie. Caroline zerwała ze mnie kołdrę.

Ugh.

– Caroline! – pisnęłam. Zbyt zimno.

Mrużąc oczy oparłam się na łokciach i na wpół siedząc, a na wpół leżąc, zerknęłam w stronę okna. Znów padało. Przez ostatnie tygodnie pogoda była okropna.

– Nat, wywalą cię z pracy.

Zerknęłam na nią z pogardą. Ta zołza mnie obudziła. Skrzywiłam się po raz kolejny, kiedy zauważyłam, jak wspaniale wygląda o tak wczesnej porze. Czarne spodnie i zwykła czarna bluzka. To jej w zupełności wystarczało.

Westchnęłam ciężko.

– Jakim cudem wyglądasz tak dobrze, skoro wczoraj, a tak naprawdę to dzisiaj, do drugiej nad ranem piłyśmy wino?

Posłała mi szeroki, współczujący uśmiech. Wzruszyła ramionami.

– Nie wyglądasz najgorzej, Natalie. – Zgromiłam ją wzrokiem. – Będzie o wiele gorzej, jak znów się spóźnisz do biura.

– Boże, przecież jest dopiero... – spojrzałam na zegarek z niechęcią –...ósma piętnaście.

Jej spojrzenie mówiło "No właśnie, idiotko." Dopiero po chwili mój mózg przyjął tę informację. Wybałuszyłam oczy, wyskoczyłam z łóżka i potykając się o własne nogi pobiegłam do łazienki.

– Cholera, spóźnię się!

Caroline najzwyczajniej w świecie się roześmiała.

***

– Dzięki – mruknęłam biorąc opakowanie pączków od miłej sprzedawczyni. W dziale prawnym firmy TravisIndustries pracowałam już sześć miesięcy i zdążyłam zauważyć, że pączki z czekoladową polewą zawsze potrafiły udobruchać Olivera, mojego przełożonego.

Powiedzmy, że lubiłam swoją pracę. Kiedy byłam nastolatką chciałam zostać lekarzem, zawdzięczam ten pomysł coniedzielnym maratonom Chirurgów, potem piosenkarką, to ze względu na przystojnych aktorów w teledyskach Britney Spears, pisarką, kiedy J.K Rowling napisała Harrego Pottera a na samym końcu prawnikiem, i... tak już zostało. Praca w korporacji zawsze kojarzyła mi się z wyścigiem szczurów i faktycznie, tak było. Do chwili, kiedy awansowałeś. Co prawda awans nie następował dość szybko, ale warto czekać, oj warto. Z chwilą kiedy zdobyłam parę certyfikatów i doświadczenia, zaczęłam szukać pracy w innym miejscu i udało się.

TravisIndustries. Miejsce, które do bólu przypomina mi szkołę i potyczki, przez jakie musiałeś w niej przechodzić. Sztuczne uśmiechy, obgadywanie za plecami, niewielka liczba osób z którymi naprawdę można porozmawiać na ciekawe tematy i wieczne knucie.

Ale o dziwo, wpisywałam się w to wszystko idealnie. Fałszywie uprzejmy uśmiech do obleśnego i wiecznie mającego chcicę Travisa; gorąca czekolada u przemiłej, pulchnej Elle w bufecie, która przypominała w zachowaniu babcię, której nigdy nie poznałam; flirt z Joem z działu IT; złośliwości z tą siksą z dołu, czyli Simone, nową praktykantką, która miała przeogromną chęć na moje stanowisko; rozmowy z Oliverem, szefem działu prawnego, jedynym porządnym facetem, który miał większą inteligencję niż ego; ploty z Kelly z recepcji i alleluja, do przodu!

Każdy dzień taki sam, rutyna, do której tak bardzo się przyzwyczaiłam i polubiłam.

Oczywiście nie chciałam pracować tutaj do końca swoich dni, miałam nieco ambitniejsze plany, ale też nie oszukujmy się, ambitniejsze plany wiążą się z ambitniejszą sumą pieniędzy. A tego mi najbardziej brakuję. Przede wszystkim przez swój zakupoholizm. Jest to rzecz, która sprawia mi radość, a jednocześnie przyprawia o nieustający ból głowy.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz