Rozdział 4

20.8K 1K 33
                                    

Rozdział 4

– Łał.

Przytaknęłam powoli, rozglądając się wokół. Zgadzałam się z Caroline. Po prostu... łaaaał.

Zamknęłam buzię kiedy zorientowałam się, że mam ją szeroko otwartą, zupełnie tak jak wtedy, kiedy z mamą nakryłam wujka na zdradzie ciotki.

Przełknęłam ślinę nerwowo.

Czego innego mogłam się spodziewać? No cóż, sądziłam, że będzie tu tak bogato, że aż kiczowato, jednak ku mojemu zaskoczeniu było elegancko i pięknie.

Kremowe ściany, jasno różowe akcenty, piękne, pozłacane żyrandole, na samym środku parkiet do tańca, a wokół wspaniale przyozdobione stoły. Z boku znajdował się barek, muzyka była żwawa, większość mężczyzn było w smokingach, a kobiety w przepięknych sukniach. Godzina była młoda, więc póki co wszyscy byli zachowawczy i mieli przyklejone oficjalne uśmiechy do twarzy.

Zerknęłam w dół z niepokojem. Miałam na sobie czerwoną suknię bez ramiączek, z pięknymi białymi kwiatami u dołu i pod biustem, tak, że zdobienie wyglądało jak pas. Była piękna, stylowa i wyglądała jak z bajki, jednak czułam się... goło. Goło przy tych wszystkich pięknościach, które wyglądały tak pewnie siebie.

Wdech, wydech.

Kim ja jestem, do cholery, że mam stracha? Od kiedy to ja czegoś się boję? Przewróciłam oczami, automatycznie prostując się i uśmiechając szeroko.

Ten wieczór ma być wspaniały. I w końcu wyswatam Caroline z Oliverem. Zerknęłam na nią. Stała tuż obok mnie, a w jej oczach widziałam coś niespotykanego dla niej. Niepokój. Caroline była zdenerwowana tym wszystkim. Coś podobnego.

Wyglądała pięknie w niebieskiej sukni, która idealnie podkreślała kolor jej oczu. Zauważyła moje spojrzenie i posłała mi uśmiech.

Nadal stałyśmy przy samych drzwiach, jak te idiotki patrząc na wszystko zafascynowane, więc odrzuciłam loki na plecy i z uniesioną głową ruszyłam przed siebie.

– Musimy znaleźć Olivera – mruknęłam sama do siebie, rozglądając się za znajomą czupryną brązowych włosów.

– Dlaczego?

Prychnęłam, odwróciwszy się do niej.

– Bo jest sam. I ty też.

– Przecież jestem z tobą.

Litości. Chyba nie zrozumiała mojej aluzji. No to z innej beczki.

– Oliver zna sporo ludzi. Zapozna cię z paroma osobami.

Jej twarz od razu się rozświetliła.

Spojrzałam przed siebie i odetchnęłam z ulgą. Oliver rozmawiał z jakimś mężczyzną, popijając szampana.

Ruszyłyśmy do niego.

Czułam, jak napięcie opuszcza moje barki. Oliver przyszedł. Przynajmniej nie będę sama pośród tej nudy. Z ukosa obserwowałam Caroline. Była najwyraźniej oszołomiona... wszystkim.

Na nią nie ma co liczyć. Od zawsze była wolnym ptakiem i kiedy tylko nadarzy się okazja, to wyfrunie. Jeśli wiecie, o co mi chodzi.

Wyminęłam wysokiego mężczyznę, rozmawiającego z Oliverem i nie zwracając na niego uwagi uścisnęłam swojego przełożonego z radością.

Roześmiał się zaskoczony w moje włosy.

– Sądziłem, że nie przyjdziesz.

Odsunęłam się, podnosząc brwi do góry.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz