Rozdział 3

21.9K 1K 48
                                    

Rozdział 3

Następnego dnia obudziłam się o siódmej. Bardziej chciałam wierzyć w to, że po prostu się wyspałam po tym, jak poszłam spać około dwudziestej drugiej, a nie dlatego, że szare oczy nawiedzały mnie w snach.

Sny same w sobie były przyjemne, ale świadomość, że śnią mi się po nocach oczy jakiegoś przypadkowego osobnika? Już nie.

Za swoim biurkiem zasiadłam jeszcze przed dziewiątą czując się trochę jak zdrajca. Co prawda wczoraj Oliver nie robił mi żadnych wyrzutów po tym, jak przyszłam do pracy dopiero o dziesiątej. Najpierw musiałam przebrać bluzkę, dzięki Bogu, miałam zapasową w swoim samochodzie, a potem porozmawiałam, a tak naprawdę poflirtowałam z Joem i dopiero wtedy udałam się na swoje piętro, gdzie mieścił się mój dział.

Oliver nawet nie zauważył, że mnie nie ma, tak samo, jak nie zauważył, że przyszłam. Całe piętro wydawało się dziwne. W holu słyszałam nieustające szepty, a powietrze było okropnie ciężkie. Z ulgą spostrzegłam, że klimatyzacja zaczynała działać na pełnych parach.

Wszyscy byli podekscytowani, a Oliver nie przejmował się niczym, co nie znajdowało się w jego gabinecie. Zazwyczaj było inaczej. Wychodził, rozmawiał, kazał coś zrobić. Jednak wczoraj stało się coś innego. Może gdybym się nie spóźniła, wiedziałabym. Mogłam też spytać o co chodzi pozostałych, ale oni sami wyglądali, jak tykające bomby. Wszyscy albo roztrzęsieni, albo zbytnio podekscytowani.

Dzisiaj było spokojniej. Przy recepcji Kelly powitała mnie uśmiechem, a przez nos wdychałam świeże powietrze.

– Tak wcześnie?

Oliver otworzył przeszklone drzwi, które prowadziły do mojego pokoju i uśmiechnął się ciepło.

Wzruszyłam ramionami. No co? Na pewno nie przyznam się, że wczoraj spóźniłam się o całą godzinę. Ruszył do mojego biurka i usiadł naprzeciwko na krześle.

Miał około trzydziestu lat. Rozczochrane brązowe włosy i zielone oczy z plamkami koloru bursztynowego z których biło ciepło. Zawsze czułam się z nim swobodnie. Był typem niezbyt przystojnego mężczyzny, ale był przeuroczy, co przeciągało dość dużo kobiet. A on, każdą kulturalnie odrzucał.

Może był gejem?

Boże, tylko nie to. Grzechem byłoby marnować takie geny.

– Ostatnio dużo pracujesz. Doceniam to, Natalie. – Ta. Posłałam mu lekko oszołomiony uśmiech. Nie miałam zamiaru wyprowadzać go z błędu. – Pewnie ta cała sytuacja też cię stresuje, jak nas wszystkich.

Przegryzłam wargę, próbując nie spytać, co to właśnie za sytuacja. Ale wtedy wydałoby się a ja, no cóż... premia na moim koncie jest mile widziana. Muszę w końcu spłacić ten debet na karcie.

– Aaa, no, eee... Powiedzmy. – Uszczypnęłam się w kolano pod stołem. Nie tego uczyli mnie na retoryce.

– No dobrze, przejdźmy do sedna. W środę jest organizowany bal charytatywny. Cała śmietanka towarzyska spotyka się, aby zobaczyć, co, kto, gdzie, i z kim. Telewizja też będzie. Nasz dział także dostał parę zaproszeń i pomyślałem sobie, że... no wiesz.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Oliver był świetnym prawnikiem. Był pewny siebie, oczytany, inteligentny, bystry i miły. Ale jeśli coś dotyczyło jego życia prywatnego, to zmieniał się w ofiarę losu. Robił się tak nieporadny, że było to nawet słodkie.

– Eee...Chcesz zaproszenie? – Chyba zauważył moje zaskoczenie. – Możesz przyjść z Caroline – dodał szybko.

Za szybko. Miałam ochotę klasnąć w dłonie z radości i wykonać taniec lambady na środku pokoju.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz