Rozdział 37

13.5K 903 16
                                    

Rozdział 37

Irytował mnie sposób, w jaki stał przed szybą, spoglądając na panoramę Nowego Jorku. Spokojnie, bez żadnego wyrazu emocji, niczym posąg, nawet ograniczał ilość mrugania oczyma, z rękoma wsadzonymi w kieszeń.

Irytował mnie fakt, że oprócz krótkich przerw na jedzenie, mycie się i różnych podstawowych rzeczy, jedyne co robił przez te dwa ostatnie dni, było tylko stanie przed tym cholernym oknem. Chociaż z tym jedzeniem, to byłam tylko ja. Może jestem nieco bezduszna, ale nawet, kiedy mojemu życiu czy też kogoś kogo znam zagraża niebezpieczeństwo, to i tak mój żołądek żyje własnym życiem. I jest zawsze głodny.

Irytowało mnie to, że już drugi dzień, pomijając chwile, kiedy wpadałam do swojego domu, siedziałam w salonie Matta i jak ta głupia wpatrywałam się w telewizor i słuchałam wiadomości 24/7. Mimo tego, że porwanie Jennifer utajniono i niczego nie dowiedziałabym się z telewizji.

A najbardziej irytowało mnie to, że Matt ponownie zamknął się w sobie. Wiem, powinnam go zrozumieć. W końcu niecodziennie porywają jego rodzoną siostrę, jednak... byłam tutaj. Rozpoczynałam rozmowę, tylko po to, aby dawał mi zdawkowe odpowiedzi, robiłam jedzenie, tylko po to, aby z chwilą kiedy siadam do stołu, poruszał się niespokojnie i nadal stał przed tym cholernym oknem. Chciałam go wesprzeć, ale odpychał mnie zanim cokolwiek zdążyłam zrobić.

Zacisnęłam szczękę.

Po co ja w ogóle tu byłam?

Ta, Matthew mnie kocha i takie tam farmazony, ale łatwo jest powiedzieć, prawda? Właśnie teraz, tutaj, powinien pokazać, że mnie naprawdę kocha. Tym, że mimo tak ciężkiej sytuacji, to rozmawia ze mną i pozwala aby osoba, która także go kocha troszczyła się o niego.

Ale on znów stał się chłodnym Mattem Wardem.

Minęły dwa dni od zaginięcia Jennifer. Policja, jak to zwykle ona, "robiła co mogła." Matthew postanowił na nich nie czekać i sam wynajął jakiegoś detektywa. Detektywa, który niegdyś pracował dla New York SWAT. Znając życie, to on dowie się coś o Jennifer.

- Co dowiedziałeś się ostatnim razem, jak dzwoniłeś do tego detektywa? - Spytałam cicho.

- Nic znaczącego. - Mruknął beznamiętnie.

Zacisnęłam pieść. Tak. Właśnie tak wyglądały nasze rozmowy. Rozumiem, że Matt był przygnębiony, ja pewnie nie byłabym lepsza gdyby porwano Davida, jednak jeśli postanowił ze mną nie rozmawiać, no, przynajmniej po ludzku, to dlaczego do cholery mnie tu trzymał?!

Ugh.

Oczywiście, nie trzymał mnie tu siłą, po prostu, jak za każdym razem wspominałam, że może jest już czas abym sobie poszła, a on sobie posiedział w spokoju, to za każdym razem odpowiadał mi tak samo:

- Tylko tu jesteś bezpieczna.

Oczywiście, nazywam się Natalie Scott i po tych czterech słowach posypuje się lawina pytań, jednak na żadne już nie odpowiada.

A ja nie miałam serca tak po prostu, wyjść. Wyjść i go zostawić, samego. Bo on chyba sam, nie wiedział jak wiele znaczy dla niego obecność drugiej osoby w takiej chwili.

- Nic znaczącego? - Spytałam słodko, mój głos ociekał ironią. - Tak, jak wszystko inne które mi nie mówisz. Czyli większość.

Nadal, ani drgnął.

- O czym ty mówisz?

- O wszystkim! - Wycedziłam.- O twoim pobycie w poprawczaku, koszmarach i o wszystkim innym, co przede mną zatajasz! - Przekrzywił głowę na bok. - Miałeś nadzieje, że jestem głupiutka i że jakimś cudem nie poskładam tego wszystkiego do kupy?! Muszę cię rozczarować, Matthew.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz