Rozdział 8

18.3K 1K 70
                                    

- Kancelaria Bowman&Company, słucham.

Mruknęłam leniwie, odchyliwszy się na krześle ze słuchawką przy uchu.

- Doprawdy, cukiereczku, zawsze witasz mnie tak samo, choć doskonale wiesz, kto dzwoni.

Westchnęłam przeciągle usłyszawszy ten karcący ton mojej matki.

- Mamo...- Czasami czułam się, jakbym znów była w liceum. -...dzwonisz do mojej pracy. Jak inaczej mam cię witać?

- Och, no nie wiem, ale skoro już pytasz, to...- Zrobiła przerwę i ciągnęła dalej innym głosem.-... Och, mamo, jak miło słyszeć twój głos! Dlaczego nie wpadniecie do mnie? Dawno was u mnie nie było.

Spojrzałam w górę, oczekując pomocy z niebios.

- Świetnie. Ile nad tym myślałaś? Dzień?

Cmoknęła głośno.

- Niepotrzebne są złośliwości, cukiereczku.

- Nie cierpisz do mnie przychodzić.

- Kto ci tak powiedział?

- Twoja zgorszona mina z chwilą, kiedy wchodziłaś do mojego salonu.

Prychnęła głośno.

- To przez te okropne ciemne ściany. Ileż razy ci mówiłam, abyś pomalowała je na brzoskwiniowy.

Boże.

- Nie, dzięki, mamo. Wystarczy mi brzoskwiniowy w naszym całym domu do końca życia.

- Nie masz gustu. - Mruknęła złośliwie.

- Poza tym, boisz się, że jak tylko usiądziesz na mojej kanapie to kurz zje cię żywcem.

- Nie moja wina, ze kurz unosi się w twoim mieszkaniu! – Zignorowałam te kłamstwo.

- Mamo, po coś zadzwoniłaś, więc powiedz, o co chodzi zanim się rozłączę.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili usłyszałam, jak zaczyna chrupać swoje orzeszki solone, od których jest uzależniona.

- Ostatnio oglądałam bardzo mądry program i...

- Jerry Springer? - Przerwałam jej wrednie. Westchnęła przeciągle. Pod tym względem byłyśmy podobne.

- Sama go oglądasz.

- Kiedy nie ma już nic innego w telewizji. - Małe kłamstewko.

- Czyli przez większość czasu.

- Mów za siebie, mamo. Z niektórych seriali można się wiele dowiedzieć. - Mruknęłam.

- Ach, tak, cukiereczku?

- Dr.House jest kopalnią wiedzy.

- Nie lubię tego gościa. - Prychnęłam na jej zniesmaczony ton głosu.

- Zanim zaczniesz obrażać mojego doktora Housa i rozpętasz wojnę, może kontynuuj, to, co zaczęłaś.

Uwielbiałam się z nią drążnic.

- Ach, no. O czym to ja mówiłam? Program? Więc oglądałam to i tam mówili, że...eee...- Gryzienie orzeszków nasiliło się. - Zima jest bardzo niebezpiecznym okresem w Nowym Jorku.

Zmrużyłam oczy. Że co?

- Mamo, Nowy Jork jest niebezpieczny cały rok. To twoje słowa.

- Po prostu ci przypominam.

- Mieszkam tu pięć lat. Nagle ci się coś przypomniało? Za dużo CSI.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz